"Pozwól, że sfotografuję Cię w tym świetle
Na wypadek, gdyby to miał być ostatni raz
Kiedy możemy być tacy, jacy byliśmy
zanim zdaliśmy sobie sprawę
Smuciło nas stawanie się starszymi
Byliśmy przez to niespokojni
To było zupełnie jak jakiś film
To było zupełnie jak jakaś piosenka."
[A]
Cudownie jest znów poczuć domowe ciepło i panującą tu atmosferę. Home, sweet home. Coś niesamowitego. Po
całym domu rozchodzi się ten sam zapach co zawsze. Świeże ciasto mamy. Kiedy
tylko wracam do domu jestem przywitana moim ulubionym ciastem autorstwa mojej
rodzicielki. Tarta z jabłkami i podpalaną bezą, to jest coś co ubóstwiam, a
zwłaszcza jej roboty. A mój pokój? W takim stanie w jakim go opuściłam, takim
go zastałam. Zawsze lubię tutaj wracać. Po męczącej podróży z Krakowa wiem, że
znajdę tutaj swoje miejsce i w spokoju będę mogła odpocząć, w swojej oazie
spokoju. Choć wracam tutaj co jakiś miesiąc za każdym razem jestem miło
przyjęta, dzięki czemu mam po co tu wracać. Zawsze znajdzie się coś co mnie
tutaj przyciągnie. No tak, nigdzie nie ma tak dobrze jak w domu. Nigdy nie
potrafiłabym stawić czoła tym słowom, gdyż dla mnie jest to święta prawda!
-Nawet nie wiesz córciu jak się cieszę, że przyjechałaś. –usłyszałam
ciepły, damski głos kiedy wychodziłam z łazienki. –Już się za tobą stęskniłam.
–odwróciłam się w stronę osoby, która kierowała do mnie te słowa. Była to
uśmiechnięta mama. Od kiedy tylko mnie zobaczyła wysiadającą z samochodu
uśmiech nie schodzi z jej twarzy. –Muszę się tobą nacieszyć bo za chwilę znów
nam uciekniesz. –udała niezadowoloną akcentując ostatnie słowa. –A te wasze
telefony to nic specjalnego. To nie jest jednak to samo co taka rozmowa.
–roześmiała się. –A wy wychwalacie te urządzenie, gdyby był to jakiś ósmy cud
świata. –dodała z lekka zdenerwowana. Widać było po niej, że nie pochwalała
dzisiejszych technologii.
-Prędzej czy później bym tu jeszcze wróciła. –zaśmiałam się. –Też
tęskniłam. –wtuliłam się w jej ciepłe i pełne matczynej opieki ramiona. –A te
nasze komórki nie są takie złe jak mówisz. –zaśmiałam się pod nosem tkwiąc w
jej ramionach tak przez dłuższy czas aż w końcu przeszkodził nam zdesperowany
głos brata.
-Z tym kurczakiem jest coś nie tak! –zza ściany wyłoniła się głowa
Jozefa, a na jego twarzy wymalowane przerażenie. Dawno nie widziałam go w
takiej sytuacji. Mama odwróciła się w jego stronę głośno wypuszczając powietrze
z płuc. Kurczak –w myślach nabijałam
się z brata.
-Co ja z wami mam. –uśmiechnęła się szeroko i podążyła do kuchni za moim
bratem. Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem i udałam się do mojego pokoju.
*
-Bardzo się cieszę Maćku, że z miłą chęcią przyjąłeś zaproszenie na
kolację w naszym rodzinnym domu tutaj. –zaczęła moja mama. Spojrzałam na
siedzącego obok mnie bruneta. Wyglądał na szczęśliwego, uśmiechał się
sympatycznie do mojej rodzicielki. –Dziękuję, że jesteś. –odwzajemniła jego
poprzedni gest. Spojrzałam się na nią i doszło do tego, że kąciki moich ust
uniosły się ku górze.
-To ja dziękuję za zaproszenie. –ponownie się uśmiechnął. Można
powiedzieć, że ja tak naprawdę bałam się tego spotkania - mojej rodziny z
Maćkiem. Nie mogłam sobie wyobrazić jak ono będzie wyglądać i przebiegać, lecz
ciągle byłam dobrej myśli. Pff, cały czas wierzę to, że nie będzie żadnych
sprzeczek i wszystko będzie odbywać się płynnie. Odbędzie się bez wpadki –modliłam się w myślach zerkając po kolei,
na każdego kto siedział przy stole w naszej jadalni.
Nastąpiła cisza. Krępująca cisza. Można było nawet usłyszeć tą muchę,
która latała pod sufitem. Ba! Mamy zimę. Nie ma żadnych much. Co ja gadam?! –karciłam się w myślach.
Tak, stresuję się i to bardzo! Moje ręce całe się trzęsą. Nie wiem już co ze sobą
robić. Niech ta „przerwa” się wreszcie skończy.
-Można wiedzieć czym zajmujesz się na co dzień? –zapytała moja matka po
dłuższej chwili przerywając stukot odbijanych sztućców o talerze, które nagle
przypomniały nam o swoim istnieniu. Bałam się tego pytania w jego stronę.
Doskonale wiedziałam, że odpowie zgodnie z prawdą. Ta odpowiedź ma duże. Ba!
Wielkie znaczenie w moim życiu i zaraz nie tylko dla mnie będzie mieć to
jakiekolwiek znaczenie. Przed kolacją coś mi obiecał choć pomimo tego boję się…
cholernie się boję!
-Jestem po AWF, także studiowałem w Krakowie. –spojrzał się na mnie z
uśmiechem na twarzy. Zaczął pewnie. Mógłby już na tym skończyć, ale co to za
prawda? Uznaliby, że z bezrobotnym się spotykam. Czego na pewno nie chcieliby
dla własnej córki. Pff. Zapewne sama bym nie chciała mieć faceta bez pracy.
Taka prawda. –Na co dzień uprawiam sport, gdyż jest on mi bliski i z nim wiążę
swoją przyszłość. –dodał zgodnie z prawdą. –Może w przyszłości nie będę go wykonywać, ale nie chciałbym na pewno rozstawać się z aktywnością.
–westchnął. Spojrzałam na niego. Dalej jego twarz była wesoła. Złapał mój
wzrok. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. Jego wzrok mówił jedno: Będzie dobrze. Nie bój się. Mam wszystko pod
kontrolom.
-Lubisz podróżować? –kolejne pytanie padło ze strony mojego tatki.
Wiedziałam, że to tak będzie. Nie mogłam nic na to poradzić, choć wcale im się
nie dziwię. Chcą go poznać, rzecz jasna. Nie pozostaje mi nic innego jak usiąść
wygodniej i słuchać ciekawostek o moim chłopaku. Może dowiem się o czymś czego
jeszcze nie miałam okazji się dowiedzieć. Może mnie czymś nowym zaskoczy. Może
pozytywnie, lecz może też negatywnie.
-Można powiedzieć, że jestem na to nawet skazany. –zaśmiał się. –No tak,
co roku odwiedzam te same miejsca choć z biegiem pojawiają się też w kalendarzu
i nowe miasta, i kraje. –słuchali go jak zaczarowani. Od razu wiedziałam co ma
na myśli mówiąc tak „tajemniczo”. A oni? Nic, siedzieli i czekali aż będzie
opowiadać dalej. Byli nim zafascynowani. Ta,
przyprowadź skoczka do domu i patrz jak czaruje twoich najbliższych. Niczym
czarodziej. Jeszcze chwila i mógłby ich wszystkich zahipnotyzować zmieniając
się w jakąś wróżkę. –nabijałam się w myślach. –Nie ukrywam, że bywa to
męczące, ale to co się zobaczyło jest moje. Żadne zdjęcia tego nie
odzwierciedlą. –wszyscy się roześmiali, nawet ja. Szczerze mówiąc, nie wiem
dlaczego właściwie to zrobiłam. Narastająca sytuacja? Możliwe, że tak na mnie
wpłynęła. Po prostu może chciałam się „wtopić w tłum”.
-Europa czy jeszcze dalej? –zapytała głowa rodziny.
-Tatko lubi dużo jeździć po świecie. –wyjaśniłam brunetowi. Zaskakiwałam
samą siebie. Dziwiłam się, ze w ogóle się odezwałam tego wieczoru. Mój pierwszy
raz…
-Europa i dalej. –zaśmiał się. –Taka praca. –uśmiechnął się szeroko.
Znów to samo. Zrobiłam to co on. Byłam w totalnym szoku. Stać mnie na takie coś
w ogóle?
-Rozumiem, że na jakieś zawody jeździsz, tak? –no i padło. Teraz już
wszystko wyjdzie na jaw. Mleko się
rozlało. –zaczęłam rozpaczać wewnątrz siebie.
-Tak zawody. Dokładniej to Puchar Świata...
-W skokach narciarskich. –dokończyłam za niego widząc jego lekkie
zakłopotanie. Dotrzymał obietnicy, ale to ja nie potrafię oszukiwać moich
bliskich. Nigdy nie potrafiłam kłamać, a co najgorsze nawet udawać. Na aktorkę
to ja się nie nadaję, ale on owszem. Poleciłabym go jakiejś wytwórni bądź… kto
tam wie gdzie by się nadawał.
-Jesteś skoczkiem? –zakrztusił się napojem blondyn siedzący naprzeciwko
mnie. Chciałam zmierzyć go wzrokiem. Po co? Sama nie wiem już co robię…
-Tak Jozef. –uśmiechnęłam się do brata na tyle ile było mnie stać.
-Podziwiam cię stary. –powiedział z podziwem. Myślałam, że zaraz
wyciągnie swoją rękę przez stół i poklepie go po ramieniu w geście szacunku.
-Ja też nie ukrywam zaskoczenia. –dołączyła mama wraz ze swoim
zachwytem. No i pięknie. Oczarował i zachwycił. Plan wypalił! Brawo ja! Brawo
my!
-Maciej Kot. –powiedział mój tata. Wszystkie pary oczu skupiały się
teraz na nim. –Obiło mi się o uszy. –zaśmiał się, a razem z nim pozostali tylko
nie ja. W dalszym ciągu patrzyłam na niego z zakłopotaniem w oczach. W dalszym
ciągu nie wiedziałam do czego dąży. –Niezły jest. –dodał. Zmrużyłam brwi odwracając
się w stronę skoczka. Ten milczał. Po chwili na jego twarz wkradł się nieśmiały
uśmiech po czym odwrócił się w moją stronę.
-No tak. –powiedział patrząc na mnie brunet. –Znam twojego ojca od
jakiegoś czasu.
-Kopa lat. –parsknął śmiechem.
-Znowu o czymś nie wiem? –spytałam niezadowolona tą wymianą zdań.
-Polska nie jest mi obca. –zaczął tłumaczyć. –Pracowałem dobre kilka lat
tam, a dokładniej w Zakopanem. –skoczek przytaknął głową na słowa mojego taty.
–Tak wyszło, że pewnego dnia na skocznię przyjechało kilku reprezentantów i
skakali. Z racji tego, że byłem w związku narciarskim to ich poznałem… –zaczął
opowiadać jak to poznał mojego Maćka i jego kolegów z drużyny.
-Muszę się przyznać, że nie poznałem pana od razu. –powiedział Maciek z
lekkim żalem do samego siebie. –Głupio mi z tego powodu.
-Nie martw się chłopie. –zaśmiał się. –Ludzie się zmieniają. Ja ciebie
też bym nie poznał gdybyś nic nie powiedział, a gdy powiedziałeś, że jesteś Maciek
to w głowie się rozjaśniło. –Cieszę się, że to ty jesteś dla mojej córki tym
jedynym. –uśmiechnął się do nas obojga odwzajemniając gest.
Nigdy bym nie pomyślała, że mój tata poznał go wcześniej ode mnie. To
był dla mnie szok kiedy tylko o tym usłyszałam. Nie mogłam poskładać tego w
całość, ale gdy mój rodzic o tym zaczął opowiadać zaczęłam wszystko rozumieć.
*
-A co tutaj się wyprawia? –zapytałam widząc Maćka z Jozefem grających w
FIFE. Byli jak zaczarowani. Ich pary oczu intensywnie wpatrywały się w ekran
telewizora śledząc biegających piłkarzy swoich zespołów. Nigdy nie lubiłam tych
gier mojego brata. Ostatnio nawet mi się pochwalił, że jego nowym zakupem jest
„Wiedźmin”. Ucieszyłam się jak nie wiem co. Po prostu ta wiadomość
„rozświetliła” mi dzień, jakby było tego mi potrzeba.
-Mecz gramy. –uśmiechnął się brunet dalej skupiając się na grze.
Pokręciłam głową i dalej ich „podziwiałam”.
-Może obejrzymy jakiś film? –zapytałam oby dwóch siadając pomiędzy nimi.
Swój wzrok przenosiłam z jednego na drugiego oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi
z ich strony. Nic, dalej byli zafascynowani tą grą.
-Jak się skończy to spróbujemy pomyśleć. –odezwał się blondyn. Te słowa
mną wstrząsnęły. Nie tak, że zaczęły mi się zbierać łzy w oczach. Po prostu
miałam ochotę go udusić.
-Spróbujecie?! Chyba ty spróbujesz! Miły jesteś, wiesz? –zmierzyłam go
wzrokiem. Skrzyżowałam swoje ręce na piersi po czym warknęłam rozsiadając się.
Tak, tak jak mała, zdenerwowana dziewczynka, na którą nikt nie chce zwrócić
uwagi. Nie ukrywam, że od zawsze lubiłam się droczyć z moim bratem. Była to
pewnego rodzaju rozrywka.
-Nie no Jozef, nie bądź taki. –zaczął Maciek odkładając konsole na
stolik. Szybko swój wzrok przeniosłam na niego. Nie miałam zielonego pojęcia do
czego dąży. –Co chciałabyś obejrzeć? –zapytał obejmując mnie swoim ramieniem.
Zaskoczył mnie. Pozytywnie, co bardzo mi się spodobało. Tak, zaimponował mi
swoją męskością. Nie to co mój brat. –Jestem otwarty na wszelkie propozycje.
-Kobiety to jednak potrafią zawrócić nam facetom w głowie i to jak.
–pokręcił głową z wyraźnym niezadowoleniem.
-Nie tylko potrafimy wam zawracać w głowie. –uśmiechnęłam się chytro do ich
obu. –Jest jeszcze wiele innych zalet bycia w związku z kobietą. –puściłam
oczko bratu, a ten był oszołomiony moimi słowami.
[M]
Wchodząc do jej pokoju zastałem ciszę i ciemność. Jedynym źródłem
światła w pomieszczeniu były świeczki znajdujące się na białej komodzie
nieopodal łóżka. Półmrok, który tam panował nie ułatwiał mi poszukania jej
sylwetki. Tak, była tu na pewno. Czułem, że ktoś jeszcze jest w tym
pomieszczeniu. Usłyszałem cichy szmer dochodzący z okolic okna. Swój wzrok od
razu przeniosłem w tamtą stronę. Siedziała na podłodze opierając się o szklane,
duże drzwi balkonowe, była owinięta grubym kocem. Jej głowa przylegała to zimnej
szyby, tak wywnioskowałem zwracając uwagę na przymrozek, który panował na
zewnątrz. Jej wzrok śledził wszystko to co działo się za tym oknem. Wyglądała
uroczo, pomimo tego, że nie widziałem jej całej twarzy. Była skupiona, jak i
zamyślona, aż nie chciało jej się przeszkadzać. Byłby to pewnego rodzaju grzech.
Przyglądałem jej się z uwagą. Chciałem poskładać sobie wszystko w całość, a jej
widok mnie uspokajał i pomagał w tym. Dzięki czemu mogłem rozpocząć rozważanie.
W
dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to ona jest córką dobrze znanego mi
mężczyzny. Nigdy bym nie przypuszczał, że takie wydarzenie mogłoby nastąpić w
moim życiu, że będę jeszcze mieć styczności z tym jakże wspaniałym człowiekiem
jakim jest jej ojciec. Myślałem, że takie rzeczy mają miejsce w słabych filmach
amerykańskiej produkcji. Patrząc na zachowanie aktorów, wszystko wygląda
dobrze. Tak naprawdę w realistycznym świecie jest na odwrót. No może nie jest
tak źle. PO prostu człowiek nie wie co ma mówić. Najgorsze to, że jeszcze nie
rozpoznałeś tego człowieka. Tego, który tak wiele ci pomógł. Miałem ochotę
zapaść się pod ziemię. Było mi wstyd.
-Wiem, że tam stoisz i mnie obserwujesz. –usłyszałem ciepły głos Adeli.
–Chodź. –dodała. Nie odpowiadając nic ruszyłem w jej stronę. Bez wahania usiadłem
obok niej. Wzięła koc w swoje dłonie i otuliła mnie nim. Poczułem jej zapach
perfum. Nadal ten sam. Nie zmienił się od tamtego pamiętnego wieczoru w klubie
po konkursie na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
Mogliśmy tak siedzieć jak najdłużej. Mieć ją tak blisko siebie chciałbym
mieć już zawsze. Czuję, że jest bezpieczna, że mi nie ucieknie i nie stanie jej
się nic złego. Coś za co później będę się obwiniać. Czułem, że ona też czuje
się dobrze w moim towarzystwie. Od razu kiedy tylko ją objąłem wtuliła się we
mnie jeszcze bardziej. Teraz to moja głowa była spokojnie oparta o szkło, a jej
lekko opadała na mój tors. Czułem na sobie jej spokojny oddech. Swój wzrok
nadal skupiała na tym co znajduje się na zewnątrz. Było ciemno choć niebo miało
dziś swój urok.
-Tatko? –zapytałem cicho przypominając sobie sytuację przy stole.
„Tatko”, tak właśnie zwracała się i mówiła o swoim tacie. Nie ukrywam, że mnie
to lekko zaskoczyło, gdyż nigdy dotąd nie spotkałem się z takim określeniem.
-Tak. –odpowiedziała spokojnie nie śpiesząc się próbując mi udowodnić,
że mamy czas. –Od dziecka tak do niego mówię. –wyczułem, że się uśmiecha pomimo
tego, że jej twarz byłą zwrócona do ściany. –Usłyszałam kiedyś to słowo i tak
po prostu mi się spodobało. Więc jako małe dziecko chciałam je wypróbować i tak
zostało do dnia dzisiejszego. –zaśmiała się cicho wywołując uśmiech na mojej
twarzy.
-Twój tata jest wspaniałym człowiekiem. –dodałem. Znów to samo, czuję
jak się uśmiecha na moje słowa. To miłe.
Tak, jej tata to wspaniały mężczyzna. Nie żałuję, że miałem zaszczyt go
poznać, a później z nim współpracować razem z całą kadrą. Myślę, że to właśnie
on mnie nauczył walczyć na skoczni. Motywował mnie przed każdym skokiem. Jako
początkujące „dziecko” wyśmiewałem pomysły z psychologiem. Tak naprawdę się
cieszę, że miałem szansę go mieć. Może i nie było to kilkanaście dobrych lat
współpracy, ale za to kilka owocnych miesięcy.
-Wiem. –odpowiada odwracając się w moją stronę. –Dziękuję. –po dłuższej
przerwie wypowiada to słowo, a ja patrzę na nią z niezrozumieniem.
-Nie masz za co mi dziękować. –kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.
-Ależ mam. Cieszę się, że tak na spokojnie podszedłeś do tej sprawy.
–uśmiechnąłem się słysząc te słowa. Przytuliłem ją mocniej do siebie zwracając
swój wzrok na zewnątrz.
Niebo wyglądało dziś tajemniczo. Świecące na nim gwiazdy lśniły mocniej
niż zwykle. W jednym ze skupisk znajdowało się jedno, duże ciało niebieskie.
Patrząc na nie można było się zahipnotyzować. A księżyc? Dziś pełnia. Dzięki
czemu niebo dziś było jeszcze jaśniejsze.
Zawsze ten widok mnie uspokajał. Odprężał. Mogłem tak siedzieć
godzinami, a dzisiejsze niebo dodawało mi jeszcze więcej siły. Było inne.
Jeszcze nigdy się z takim nie spotkałem. Miało coś w sobie wyjątkowego. Tak jak
ona.
To może dlatego ono takie jest?
Bo jest przy mnie. Jestem szczęśliwy mając ją tak blisko siebie. Czuję
się wyjątkowo. Wiem, że to ona daje mi największe szczęście. Nie musi być
blisko bym był szczęśliwy, lecz to, że mam ją przy sobie mnie motywuje jeszcze
bardziej. Jestem szczęśliwszy.
To jakaś nagroda, czy co?
Tego nie wiem, ale podoba mi się to. Zasłużyłem. Zasłużyłem na nią. Tak
myślę, choć jestem pewien w 100%, że to nie jest żaden przypadek. Tak musiało
być. Nie widzę świata poza nią. Każdy w życiu zasłużył na miłość. Ja ją właśnie
znalazłem. Leży wtulona we mnie i wpatruje się w niebo. Tak jak ja.
-Kocham takie widoki. –usłyszałem jej cichy jak i delikatny głos. –Mogę
w spokoju pomyśleć nad wszystkim, to pomaga. –dodała również „osłabionym”
głosem.
-Mam tak samo. –czułem jak się uśmiecha.
-To jest niesamowite jak to wszystko pięknie wygląda nocą. –zaczęła
mówić, a ja czułem w jej głosie nutkę zafascynowania, inspiracji. –Te góry, a
na szczytach śnieg. Jak pięknie odbija księżyc. Czasem mam wrażenie, że gdy
zapada mrok świat staje się piękniejszy. –dokończyła odwracając się w moją
stronę. –A staje się jeszcze piękniejszy gdy mam cię przy sobie. –poczułem jej
delikatne wargi na swoich ustach. Niepewnie je musnęła po czym się odchyliła na
„bezpieczną” odległość. Spojrzałem jej prosto w oczy. Wiem co czuła. Czuła
pożądanie. Niepewność. Ból. Próbowała się uśmiechnąć, ale na nic. Objąłem jej
twarz swoimi dłońmi. Nasze czoła się zderzyły. Tkwiliśmy tak chwilę aż nie
odważyłem się tego zrobić. Połączyłem nasze usta w pocałunek. Nie protestowała.
Odwzajemniała je. Można było w nich wyczuć mieszane uczucia, lecz przeważało
pożądanie. Już się nie bała. A ja? Bałem się jednej rzeczy. Tego co możesz
nastąpić za kilka minut. Wiem, że ja nie będę tego żałować, ale czy ona będzie
czegokolwiek później żałować? Tego nie wiem… wiem tyle, że nie chcę, by
cierpiała z mojego powodu, że coś jej zrobiłem.
Zagłębialiśmy się coraz mocniej w tych pocałunkach. Nadal się bałem,
lecz nie chciałem tego przerywać. Pragnąłem tego. Brakowało mi tego.
Zasłużyłem. Ciepło, które od niej biło znikało z każdą sekundą. Wystraszyła się.
Liczyłem się z tym, że to tak może się skończyć. Po chwili oderwała się ode
mnie. Schowała twarz w dłonie i tyle. Nie wiedziałem co robić. Podniosłem
delikatnie jej głowę ku górze, tak bym mógł zobaczyć jej oczy. Zaczęła płakać.
Nie wiem co myśleć. Bez wahania przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się w
moje ramiona. Czułem jak moja koszulka spotkała się z atakiem jej łez. W
błyskawicznym tempie zaczęła nasiąkać cieczą z jej oczu. Nie chciałem jej tego
zabraniać. Niech wyleje wszystkie łzy w moje ubranie. Nie przeszkadza mi to. Ważne
jest to, żebym mógł później na jej twarzy zobaczyć szczery uśmiech. Ten, który
mnie do niej zaciągnął.
[A]
-Nie chcę, żebyś się cały czas martwiła o mnie kiedy będę w Krakowie.
–podniosłam na nią wzrok, a ta uśmiechając się do mnie pogodnie przytuliła
mnie.
-Wiem, że będąc z Maciejem jesteś bezpieczna. –szepnęła mi do ucha. –Wiem,
że będąc z nim nie muszę się o ciebie martwić…
-Naprawdę? –zapytałam zdziwiona odsuwając się od niej.
-Poznałam go w końcu. Wiem, że jest dobrym chłopakiem, nie muszę się już
o ciebie martwić córciu. Jesteś dorosła, masz swoje życie, a w nim swoją
miłość. –znów się do mnie uśmiechnęła, a ja w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć w
to co słyszę. Zmieniła się. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba. Zawsze kiedy
opuszczałam ten dom… Stop! Nigdy „nie mogłam” go opuścić. Kiedy tylko
zachciałam opuścić próg domu zatrzymywano mnie. Moja rodzicielka zawsze chciała
mieć mnie przy sobie. Instynkt macierzyński. Rozumiem, że mamy się o nas
troszczą, ale kiedy wkraczamy w dorosłe życie jesteśmy zdani na siebie. Przynajmniej
próbujemy się usamodzielnić. Moja nigdy nie chciała mnie puścić na studia do
innego kraju. Cudem się zgodziła i jestem jej za to wdzięczna do dziś.
-Nie poznaję ciebie. –zaśmiałam się. Jej twarz przejęła powaga. Złe
posunięcie ze śmiechem. Oj ty głupia! –karciłam
się w myślach. –Szczerze mówiąc cieszę się, że go polubiłaś. –próbowałam się
tłumaczyć.
-Już dobrze. –chwyciła moją dłoń. –Po prostu wiem, że mając kogoś przy
sobie jesteś szczęśliwsza. Nie będziesz się przynajmniej już tak mną przejmować,
gdyż twoją głową zajął ktoś inny niż mamusia. –westchnęła głośno. Widzę, że nie
jest jej z tym łatwo. Jak zawsze kryje się ze swoimi uczuciami, nie okazując
tego. Ja cię czasem zastanawiam jak tata doszedł do tego, że mama się w nim
zakochała. –Choć nie ukrywam, że czuję się trochę zazdrosna. –udała zazdrosną.
-Oj, oto się nie martw. –wtuliłam się w nią mocno. –Będę tęsknić za
wami. Znowu. –dodałam ze smutkiem tuląc się do rodzicielki.
"Jesteś taką moją, małą gwiazdą na niebie. Wiem, że jesteś tylko moja. Mam ciebie na wyłączność." ~Alutka |
~~*~~
Cześć i czołem!
Na początku chciałabym was przeprosić z całego serduszka za moją dość długą nieobecność. Jest mi strasznie głupio. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
No, ale wracając do rozdziału. Myślę, że wam się podoba. trochę nowości w życiu naszych bohaterów (chyba nie macie mi tego za złe).
Komentując motywujecie mnie jeszcze bardziej. Wiem wtedy co i jak. Wiem co wam się podoba, a co trzeba byłoby zmienić.
Życzę wam udanej niedzieli i jeszcze raz przepraszam kochane :*
Pozdrawiam, Alutka :*
Nic się nie stało, że później dodałaś, ważne że jest. Genialny ♥ Już czekam na następny. Weny
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, że się nie gniewasz. Oczywiście cieszę się, że rozdział Ci się podoba.
UsuńDziękuję i pozdrawiam, Alutka :*
Super rozdział! Fajnie, że pojawiło się trochę nowości, bo robi się ciekawiej ;)Nie przepraszaj. Życzę weny i powodzenia! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu! Naprawdę jestem wam wdzięczna, że się nie gniewacie.
UsuńDziękuję i pozdrawiam, Alutka :*