sobota, 21 maja 2016

#12 - czyli przepraszam.


"Tamta dziewczyna mieszka parę myśli stąd
w tej samej głowie czasem przypomina mnie
ale ma siłę, jaką miewa mało kto
a kiedy trzeba umie głośno mówić "nie""

[A]
  -Nie, ja tak nie mogę. –wydusiłam z siebie po długim płaczu, który to mi ustąpił. Nie na długo zapewne. Niechętnie zwróciłam swój wzrok ku górze, tak bym mogła zobaczyć jego twarz. Był zaskoczony. Ja też, jestem zaskoczona swoim zachowaniem. Pewnością siebie, która ode mnie bije. Nie poznaję siebie samej. Nic dobrego to nie wróży.
  -Mogłabyś powtórzyć? –zapytał zachrypniętym głosem. Uśmiechnęłam się kpiąco. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zachowuję się jak nigdy dotąd choć doskonale wiem jakie mogę ponieść konsekwencje swojego zachowania w tym momencie.
  -Dobrze usłyszałeś. –rzuciłam wstając z ławki. Zrobiłam parę kroków do przodu. Nie próbował mnie zatrzymywać. Dalej tkwił osłupiały na siedzisku tępo wpatrując się przed siebie. Zwykle to od razu czułam szarpnięcie mojej ręki, a tu nic… Jego też nie poznaję. Co się z nami dzieje?! –Maciej. –odwróciłam się w jego stronę. Miał pusty wzrok. Patrząc na niego bałabym się jego spojrzenia gdyby nie to, że mam świadomość tego co miało miejsce kilka chwil temu. –Maciej. –powtórzyłam podchodząc do niego. Jego oczy skierowały się na moją osobę. Zaniemówiłam. Z jego źrenic wydobyła się ciecz. Słona łez, która to po chwili spłynęła po jego policzku. Przytuliłam go do siebie. Tak po prostu. To było silniejsze ode mnie. Tak, chcę z nim skończyć. Chcę skończyć to całe jakże chamskie przedstawienie. Nie jestem na nic gotowa. Nie chcę ranić nikogo, a szczególnie go… -Przepraszam. –szepnęłam mu do ucha. Odsunął mnie lekko od siebie na taką odległość bym mogła dokładnie widzieć jego wzrok. Znów patrzyłam na niego z niebezpiecznej odległości.
  -Adela. –szepnął nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Nie ukrywałam żadnych emocji przed nim. Widział co czuję. Miał to na wylot, a dalej błądził.
  -Nie Maciej. –mruknęłam niespokojnie.
  -Dlaczego mi to robisz? –ton jego głosy zmienił się momentalnie. Miał żal do samego siebie.
  -Ja tak nie potrafię. –uwolniłam łzę. Na swoim policzku poczułam jego dłoń. Otarł samotną łzę, która to po nim spłynęła. Momentalnie swój wzrok przeniosłam na rękę, którą po woli zabrał z mojej twarzy.
  -Proszę, pozwól mi rozkochać siebie w sobie jeszcze raz. –jego oczy wyrażały więcej niż dotychczas. Mogłam z niego czytać jak z książki. Jak nigdy dotąd. Zmieniliśmy się. Obydwoje.
  -Nie. –odparłam po dłuższej chwili a moje oczy znów się zaszkliły.
  -Coś zrobiłem nie tak? –nie odstępował mi. Mam już tego dość. Zamiast zakończyć wszystko wdałam się w zbędną wymianę zdań.
  -Maciej. –wydukałam z siebie.
  -Ale ja ciebie kocham! –krzyknął. Widziałam jak się miesza. Zabolały mnie te słowa.
  -Daj sobie spokój. –powiedziałam z trudem nie odrywając od niego wzroku. Wolałabym na niego nie patrzeć, ale nie potrafię. Chcę się nacieszyć tą twarzą jeszcze przez chwilę. Przez tyle ile mi sam pozwoli i tyle ile sama sobie na to pozwolę.
  -Dlaczego? –było mi go żal. Chłopacy nie płaczą, a on? Mam przeczucie, że zaraz uwolni łzy. –Powiedz mi, proszę. –z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem z jego strony czułam się totalną idiotką. Ranię go. Z czasem mam wątpliwości co do swojej decyzji. Chcę zakończyć to jak najszybciej, zanim zrobię jakąś głupotę.
  -Daj mi proszę spokój. –warknęłam zła, kiedy zbliżył się do mnie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale energicznie wyswobodziłam się z jego objęć i już biegłam. Doskonale wiedziałam jak mogło się to skończyć. Nie jak mogło, ale jak na pewno, by się to skończyło. Uległabym mu. Skończyłoby się tak jak nie powinno się skończyć. Dalej żyłabym w kłamstwie. Raniłabym go jeszcze bardziej jak i siebie samą.
  Uciekałam jak nastoletnia dziewczyna. Uciekałam niczym jak jakaś nastolatka od niespełnionej miłości. Jakbym się bała, że jeszcze może mnie to złapać i pogrążyć mnie w nieszczęściu. Biegłam ile sił w nogach nie zwracając uwagi na to co znajdowało się wokół mnie. Nie obchodziło mnie to, że mogę wpaść pod auto i skończyć o wiele gorzej niż chciałam. Zależało mi tylko na jednym. Chciałam być szczęśliwa. Chciałam być szczęśliwa będąc sama nie raniąc innych.
  Tak, nie jestem gotowa na miłość. Przecież ja nawet nie wiem co to jest miłość. Jedni mówią, że to uczucie, które czujemy do drugiej osoby. Drudzy zaś tłumaczą, że jest to decyzja, którą podejmujemy. Rozsądna, przemyślana decyzja. Tego trzeba doświadczyć samemu, by wiedzieć o czym mówią nam ci wszyscy ludzie. Tyle razy spotykałam się z tym tematem. Już wiedziałam, że jestem gotowa, że wiem, lecz to było tylko złudzenie. Nie wiem. Nie jestem na to gotowa. To zbyt trudne.
  *
  -Chcesz mi powiedzieć, że oficjalnie jesteś singlem, który nie szuka żadnych przygód? Który chce żyć w całkowitym spokoju bez żadnych niespodzianek? –usadowiła się wygodnie na krześle przede mną. Poprawiła włosy przybierając przy tym wygodną dla siebie pozycję i oczekiwała na jakąkolwiek odpowiedź.
  -Powiedzmy. –westchnęłam ciężko patrząc na nią. Wygląda tak jak zawsze. Rude włosy elegancko upięte. Piegi dodają jej uroku, mimo jej wieku wciąż wygląda bardzo kobieco. Spódniczka pasująca do marynarki i te buty, które pewnie kosztowały majątek z resztą tak jak i jej cała biżuteria, którą ma na sobie. Cała ona pewnie kosztuje miliony, a jej ozdoba to tyko cząstka tego. –Zrobię karierę i pomyślę co dalej powinnam zrobić ze swoim życiem. –dodałam nieśmiało. Widziałam jak na mnie patrzy. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. No fakt, nigdy dotąd nie słyszała z moich ust takich słów.
  -Jeszcze niedawno rozmawiałyśmy i słyszałam od ciebie same pozytywy. Ja naprawdę nie wiem co się z tobą dzieje moja droga. –kręciła głową z niezadowoleniem. Od razu w mojej głowie pojawił się obraz naszej rozmowy sprzed kilku miesięcy, była to nasza ostatnia rozmowa. Sporo rzeczy zmieniło się od tamtego czasu. Ile przeżyłam. Ilu ludzi zraniłam. To nie jestem już ja. –Sama mi przyznałaś rację, kiedy mówiłam, że jest to najlepszy czas na znalezienie sobie kogoś. No i pięknie! –uśmiechnęła się pogodnie składając swoje ręce. Zaśmiała się pod nosem kierując swój wzrok na górne kończyny, które teraz były ze sobą splecione. –Znalazłaś swoją miłość. Byliście ze sobą szczęśliwi, a teraz przychodzisz do mnie, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Wybacz, ale nie rozumiem jak do tego mogło dojść. Mam nadzieję, że się przesłyszałam, w którymś momencie. To jest po prostu nie możliwe. –podniosła swój wzrok na mnie. Poczułam się niekomfortowo. Ma rację. Jeszcze tydzień temu nie widziałam świata poza nim, a teraz nie chcę go widzieć na ulicy. Wiem, że nasze spotkanie w przyszłości, o ile by do takiego doszło, nie skończyłby się najlepiej dla nas obojga. Rany, które utworzyłam w naszych sercach rozszerzyłby się, a wspomnienia powróciłby. Nie moglibyśmy spać po nocach, a jeśli by się to udało to główną rolę odgrywalibyśmy my. Wszystko, by wróciło.
  -Tak, byłam z nim szczęśliwa i to nawet bardzo. –przyznałam się choć czuję pewnego rodzaju niepewność. –Sama nie wiem… nie wiem co tak naprawdę było między nami przez ten czas. –dodałam po niezręcznej jak dla mnie ciszy. –Nie wiem jak to powiedzieć po prostu. Jest tyle słów, których mogłabym użyć do opisu, lecz żadne z nich nie będzie tego odzwierciedlać, tak jak to czuję. –schyliłam głowę w dół. –To trudne. –mruknęłam. Nigdy nie potrafiłam mówić wprost, dlatego też nie umiem sobie poradzić z uczuciami jakie mi towarzyszą.
  -Chcesz mi powiedzieć, że boisz się przyznać do uczucia jakim go darzysz? –natychmiast swój wzrok uniosłam na jej osobę. Byłam w szoku, po raz kolejny tego dnia.
  -Możliwe. –rzuciłam od razu bez żadnej chwili namysłu. –Sama już nie wiem. –zaczęłam energicznie ruszać głową. Kolejny raz poczułam jak moje oczy robią się mokre. –Nie wiem jak to jest.
  -Nie jesteście już parą. –powiedziała z bólem, tak jakby ten fakt ją zranił w jakikolwiek sposób.
  -Może myślałam, że zrywając z nim ucieknę od tego.
  -Uciekniesz od czego? –zapytała nie rozumiejąc moich myśli.
  -Bałam się tego jak to się skończy.
  -Ale z nim byłaś przez jakiś czas.
  -Zauroczył mnie swoją osobą, a to wszystko działo się tak szybko. Konkursy, on tam, a ja tu. Nie widywaliśmy się zbyt często. –odparłam z nieukrywanym smutkiem jaki czułam. –Argumentów mam wiele. –dodałam sarkastycznie ta jedynie pokręciła głową z niezadowoleniem. –Tłumaczę to sobie moją niedojrzałością i brakiem doświadczenia w moim życiu. Ja już sama się w tym wszystkim gubię. Potrzebuję pomocy. Kogoś kto mnie zrozumie, a dotychczas wszyscy nie podzielają mojego zachowania. –mruknęłam chowając twarz w dłonie.
  -Decyzja zależy tylko i wyłącznie od ciebie. To ty zdecydujesz czy powinnaś wrócić do niego, czy też płakać po nocach i okłamywać innych udając twardą.
  -Powinnam stąd na jakiś czas. Z dala od tego wszystkiego co mi przypomina o tym co było. Nie mogę tu dłużej być. –powiedziałam po czym wstałam z krzesła i bez słowa wyszłam z pomieszczenia zostawiając moją rozmówczynię z niemałym zdziwieniem.
  [K]
  -Ale jak to wyjeżdżasz?! –zatrzymałam ją w samych drzwiach. Pewnie jeszcze chwila i mogłabym ją stracić. Nie mam zielonego pojęcia co się z nią dzieje. Nieodebrane połączenia od Maćka. Dziwne zachowanie Deli. Na nic dobrego nie może to wskazywać. Nie ukrywam też, że się boję o nich obydwóch. Znam ją nie od dziś . Wiem, że jest zdolna do głupich rzeczy, ale wiem też, że ma jeszcze trochę oliwy w głowie. –Tylko mi nie mów, że moja ciotka nagadała tobie jakiś głupot i dlatego uciekasz od wszystkiego. –stanęłam równo na nogach zakładają ręce na biodrach. Swój wzrok przeniosłam na twarz mojej współlokatorki. Oczekiwałam odpowiedzi z jej strony choć sama mogę sobie na to odpowiedzieć. Znam ją. Mogę przewidzieć to co zaraz usłyszę. Nie powinno mnie to w jakiś sposób zaskoczyć, choć zawsze tak się dzieje.
  -Nic już mnie tutaj nie trzyma. –rzuciła szybko po czym w jedną dłoń chwyciła torbę, a w drugą walizkę i wyszła z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami. Byłam w szoku. Nie zdołałam nic z siebie wydusić, ani jednego słowa. Stałam tak jak stałam. Zamurowana. Nawet jej nie próbowałam powstrzymać. Jest dorosła. Niech robi co chce. To jej życie, a nie moje. To nie ja będę później ponosić tego konsekwencje. To nie będzie mój problem.
  Wpatrywałam się w otwarte drzwi, prze które to przed chwilą uciekła Dela. Nie poznaję jej. Zawsze ze mną porozmawiała. Otwierała się przede mną i mówiła co ją męczy. Dzieliła się ze mną swoimi problemami, dzięki temu mogłam jej pomóc. Po chwili na klatce usłyszałam hałas. Ktoś biegł po schodach do góry. Zaraz powinnam poznać sprawcę. Tego, który mi przeszkodził w myśleniu i użalaniem się nad innymi. Przed moimi oczami pojawił się wysoki brunet. Znałam go nie od dziś. Już wiem co to był za hałas kilka pięter niżej.
  -Co jej się stało, ja się pytam! Niech w końcu ktoś mi powie co się dzieje z tą kobietą?! –byłam zła na swoją przyjaciółkę jak i na niego. Nigdy w życiu tak się nie czułam. Czułam się zignorowaną jak i niepotrzebną.
  -Chciałbym się tego właśnie dowiedzieć. –odparł nieźle zdenerwowany, niczym ja sama. –Zerwaliśmy ze sobą. –dodał z wielkim żalem, choć było po nim widać, że w głębi serca jest wściekły za to co miało miejsce jakiś czas temu. Nigdy bym nie pomyślała, że to się tak skończy. Nie wyobrażałam sobie takiego dnia.
  -Wyjechała. –powiedziałam ze smutkiem.
  -Ja ją nadal kocham! –warknął uderzając pięścią w ścianę.
  -Opanuj się bo nie chcę mieć do czynienia z sąsiadami. –mruknęłam wpuszczając go do mieszkania.
  Usiadł na krześle przy stole. Usiadł tam gdzie zawsze. Na tym samym miejscu co zwykle. Oparłam się o blat kuchenny, dzięki czemu miałam idealny widok na jego osobę. Milczał. Nie będę zmuszać go do niczego. Jak będzie chciał to się sam otworzy przede mną, wtedy pozwoli mi porozmawiać ze sobą. Jest taki sam jak Dela. Gdzie ona jest do cholery jasnej?!
  Cisza. Z naszych ust nie wypadło ani jedno słowo. Co chwilę zerkałam w jego stronę, by się upewnić czy, aby na pewno on jeszcze tutaj jest. Nie myliłam się. Nadal siedzi w jednym miejscu bawiąc się własnymi dłońmi. Dziwiłam mu się. W głowie atakują go miliony myśli, a na zewnątrz wydaje się spokojny. Nie odzywa się. Złość, która go opanowała jakiś czas temu ustąpiła. Jest grzeczny jak aniołek. Nie sprawia żadnych problemów, choć wiem, że jak zacznie to nie będę w stanie jego pohamować.
  -Odezwiesz się w końcu? Bo myślę, że tracę czas, a mogłabym szukać przyjaciółki, a wiesz, że chciałabym się też dowiedzieć do czego doszło. –nie wytrzymałam. Stanęłam przed nim wyczekująco. Niechętnie uniósł swój wzrok na moją osobę. –Powiesz mi coś? –nie lubię tej ciszy.
  -Zerwała ze mną w parku kilka godzin temu. Uciekła. –to tyle ile z siebie wydobył. Kolejny raz usłyszałam te słowa, lecz znowu trafiły do mnie z tą samą siłą co poprzednio. Jakby był to jakiś sen, lecz nie mogę się obudzić.
  -Uciekła i tyle ją widziałeś? –spytałam go. W moim głosie wyczułam ironię czego żałuję, gdyż nie tak miało zabrzmieć to pytanie. –Powiedziała chociaż coś więcej? –zapytałam na sprostowanie.
  -Powiedziała, że on atak nie może. Próbowałem coś niej wyciągnąć, ale na nic. Uciekła. –odpowiedział po dłuższej chwili. Wypuściłam głośno powietrze opierając się o mebel.
  -Trzymajcie mnie. –myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Co się stało z moją, naszą Delą? –Maciej, a to na pewno była ona? –zapytałam z nadzieją, lecz zaraz karciłam się w głowie za tę jakże głupią myśl.
  -Wyobraź sobie, że chciałbym, żeby to wszystko potoczyło się inaczej. –mruknął pod nosem. –Nie poznaję jej. –westchnął.
  -Byliście może w jakimś miejscu razem? Gdzieś za miastem, czy gdziekolwiek? –wypaliłam. Rzucił mi niezrozumiałe spojrzenie. Westchnęłam. –Wiesz gdzie może być? –zapytałam z zniesmaczeniem.
  -Na pewno jest tam gdzie spędziliśmy najlepsze chwile życia. –parsknął sarkastycznie. –Ona ucieka od tych wspomnień. Nie wydaje mi się, żeby chciała tam być, tam gdzie się tyle wydarzyło. –dodał po chwili. –Nie zdziwiłbym się gdyby kupiła bilet na Hawaje. Zrobiłbym tak samo.
  -Weź bądź poważny. Już wolałam jak się darłeś na klatce. –pokręciłam głową.
  -Sama mówiłaś, że sąsiedzi mieliby problem, więc nie marudź. Zajmijmy się tym co teraz jest najbardziej istotne.
  -Nie mogłabym wytrzymać z wami obojga. –przyznałam.
  -Masz jak na zawołanie. –powiedział to z takim smutkiem, że zrobiło mi się go po prostu szkoda. Oby dwoje mają zranione serce, choć do końca nie jestem pewna tego jak się ona czuje. Jego ból mam pokazany przed sobą i szczerze mówiąc nigdy więcej nie chcę widzieć cierpiącego mężczyzny, który powinien być już dojrzały.
  [A]
  Najlepiej jest jednak we własnym domu. W swoim ojczystym kraju, a nie poza jego granicami, gdzie możesz spotkać tylu ludzi, którym możesz wyrządzić taką wielką krzywdę. Czuję się winna, ale za razem wiem, że tak będzie najlepiej dla mnie i dla innych. Nigdy samotność nie przynosiła mi żadnych problemów. Tak jest i teraz, ale kiedy go poznałam nie potrafiłam być sama. Choć bywały momenty, kiedy niestety go nie było, ale sama sobie to zapewniłam. Nie mając go przy sobie zrozumiałam coś. On doskonale wiedział czego ode mnie wyczekuje. Był doświadczoną osobą. A ja? Mimo tego, że nie był wiele ode mnie starszy między nami była wielka różnica. Gubiłam się w tym wszystkim, bo byłam w nim ślepo zakochana. Wdając się w to wszystko nie byłam w stanie przewidzieć tego co mogło się stać właśnie dzisiaj. Oczarował mnie swoją osobą, a ja mu uległam. Tak po prostu.
  Nigdy nikt, by nie pomyślał, nawet ja sama, że mogłabym kogoś zranić w taki sposób. Oszukiwałam go jak i siebie. Byłam idiotką. Od dziecka ludzie zwracają mi uwagę na to, by patrzeć też na siebie, a nie tylko na innych, by innym było dobrze. Taki pogląd na świat doprowadził do tego wszystkiego. Chciałam, żeby on był szczęśliwy, nie zwracałam uwagi na to jak ja się z tym czuję. Przy nim zapominałam o tym. Zapominałam o tym, że ktokolwiek inny istnieje na tym świecie. Byłam w niego zapatrzona, a on we mnie. Czy kiedykolwiek wypowiedziałam przy nim te dwa słowa? Kocham cię. Czy one wypadły z moich ust? Nigdy ich nie usłyszał więc nie mógł mieć gwarancji na nic. Nie obiecałam mu nic. Powinnam wyjść z tego cało. Więc dlaczego teraz płaczę myśląc o tym?
  -Dela. –usłyszałam za sobą głos, którego dawno nie słyszałam.
  -Usiądź. –poklepałam miejsce na łóżku obok siebie. Nie zwlekał, zajął miejsce.
  -Dlaczego wróciłaś do domu? –zapytał spokojnie. Lubiłam to w nim. Kiedy tylko trzeba było zmieniał ton i udawał spokojnego. Wiem doskonale, że udaje, ale przynajmniej czuję, że mam z kim porozmawiać na spokojnie.
  -Musiałam stamtąd wyjechać. –spojrzał na mnie z niezrozumieniem. –Musiałam. –dodałam z większymi emocjami. Łzy, które powoli spływały na mój policzek zwiększyły tempo i swoją ilość.
  -Dela. –zapewne wyzwałabym go za to zdrobnienie, ale nie teraz. Przytulił mnie do siebie. Czułam, że mam przy sobie swojego, prawdziwego brata, z którym mogę porozmawiać.
  -Dziękuję, że jesteś sobą. –wydukałam w jego koszulkę. Nie musi być tej samej płci co ja byśmy mogli się dogadać. Wystarczy mi to, że jest.
  -Wiedz, że zawsze możesz się zwrócić do mnie o pomoc. –powiedział po dłuższej przerwie.
  -Przepraszam, że wyjechałam do Krakowa, by studiować. –odezwałam się w końcu. Nadal tkwiłam w jego objęciach. Brakowało mi tego jak nigdy dotąd. –Mam nadzieję, że nie jesteś zły. –odsunęłam się od niego, tak bym mogła zobaczyć jego twarz. Uśmiechnął się lekko. –Przez te trzy lata nie mieliśmy nawet czasu o tym porozmawiać na spokojnie. Przepraszam, że ciebie zostawiłam. Ciebie i resztę.
  -Nie mamy ci tego za złe. –ponowił swój gest. –Byliśmy szczęśliwi, kiedy się o tym dowiedzieliśmy. W końcu spojrzałaś na siebie. Wybrałaś tak, by było dla ciebie samej jak najlepiej. Nigdy tak nie myśl. –uśmiech nie schodził mu z twarzy. –Za każdym razem, kiedy będziesz się na coś decydować, wybierzesz to, by móc być szczęśliwą to wiedz, że będziemy podzielać twoją decyzję. Chcemy żebyś była szczęśliwa i nie pozwolimy ciebie przez nikogo zranić.
  -Przepraszam. –powiedziałam spokojnie w jego stronę widząc, że ktoś nie usilnie próbuje się do mnie dodzwonić. Posłał mi uśmiech po czym nacisnęłam zielony przycisk nie zwracając uwagi na to kto dzwoni. –Halo. –powiedziałam do słuchawki.
  -O Boże Dela! –usłyszałam jej głos po drugiej stronie. Tak dawno jej nie słyszałam.
  -Spokojnie żyję. –rzuciłam niechętnie. Była moją przyjaciółką, ale teraz naprawdę nie mam ochoty z nią rozmawiać. Z nikim, oprócz mojego towarzysza. Jozefa.
  -Proszę powiedz mi tylko gdzie jesteś i jak się czujesz. Dela, proszę. –dopiero teraz usłyszałam przejęcie tą sytuacją w jej głosie.
  -Nie martwcie się o mnie. Jestem tam gdzie powinnam być. –rzuciłam szybko, lecz ze spokojem.
  -Wszystko jest okej? –nie poddawała się. Cała ona.
  -Mówiłam, że nie macie się mną przejmować. Jestem cała i zdrowa
  -Dela. –mruknęła. Czuję się głupio. Olewam swoją własną przyjaciółkę. Chcę po prostu zerwać wszystko związane z tym miejscem na pewien czas. Wrócę, kiedy uznam, że jest to czas najwyższy na to.
  -Dajcie mi czas, proszę oto was wszystkich. –poprosiłam po czym się rozłączyłam.


"Pozwólcie mi być sobą. Chociaż na chwilę. Naprawdę tak było o niebo lepiej."
~Alutka

~~*~~
Cześć i czołem!
W końcu udało mi się dokończyć ten ostatni rozdział! Jestem dumna, że mi się udało. Jeśli to jest ostatni rozdział to kolejnym postem będzie epilog. Tak, zbliżamy się do końca. Przepraszam, że trochę namąciłam w historii naszych bohaterów. Już teraz mogę powiedzieć, że żal mi kończyć to opowiadanie, lecz i tak już nic nowego, by nie było. Po prostu nie mam już weny na to opowiadanie. Tak naprawdę to sama zdaję sobie sprawę dlaczego tka się stało. 

Co dalej?
Więc tak. Doskonale wiem co będę robić dalej, po zakończeniu tej historii. A mianowicie pewien czas temu rozpoczęłam nową historię. Moje nowe dzieło. Obiecuję, że nowa powieść będzie o wiele lepsza od poprzednich. Już po pierwszym rozdziale widzę, że mój styl się poprawił. Wystarczy tylko trochę chęci. Kiedy tylko zakończę to opowiadanie wezmę się za nowe i już niedługo będziecie mogły czytać efekty mojej pracy.
Pozdrawiam, Alutka :*