wtorek, 28 czerwca 2016

Ruszyło!

Nowe opowiadanie już ruszyło!
Wczoraj na blogu: http://czymiloscmiwszystkowybaczy.blogspot.com/ pojawił się prolog opowiadania Czy miłość mi wszystko wybaczy?
Serdecznie zapraszam na nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam, Alutka :*

sobota, 4 czerwca 2016

#Epilog

"Witam z drugiej strony
Musiałam dzwonić z tysiąc razy, by powiedzieć:
"Przepraszam za wszystko, co zrobiłam"
Ale, gdy dzwoniłam, zdawało się nigdy nie być Cię w domu"

[A]
  -Cześć, to ja. Zastanawiam się, czy po tych wszystkich wydarzeniach chcesz się spotkać. –poczułam zbierające się w kącikach oczu łzy, ale kontynuowałam dalej tą jakże żałosną rozmowę, a może i gadanie tylko do samego telefonu wiedząc, że i tak nikogo nie ma po drugiej stronie, że on po prostu nie chce tam być i nie chce słyszeć tego. –By zostawić wszystko za sobą mówią, że czas powinien uleczyć, ale ja się specjalnie nie wyleczyłam… -zaczęłam płakać. Przerodziło się to w nieopanowany, wielki, jeden ryk. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę, która sprawiła, że się rozłączyłam, a zarazem to, że właśnie te słowa może on usłyszeć, gdyż nagrałam mu się na pocztę.
  Tak, te moje idiotyczne wywody mogą dotrzeć do jego uszu. Pewnie uzna mnie za jakąś wariatkę. Mnie już nic nie jest w stanie zaskoczyć. Przez co przeszłam przez ostatni czas dużo mi dało do zrozumienia. Muszę patrzeć też na siebie, a nie dbać oto by inni poza mną mieli ułożone życie, żeby byli szczęśliwi. Mieliby to wszyscy z moją pomocą. Tylko nie ja…
  Do dziś nie mogę o nim zapomnieć, a powinnam już to zrobić jakiś czas temu. Choć minęło już tyle czasu ja nadal nie potrafię go wyrzucić z mojego serca... Te niecałe dwa lata, a trwały jak wieczność, niekończąca się wieczność, dłużyły się niemiłosiernie, ale nic nie zmieniły w moim życiu w tej sprawie, nic nie wniosły. Moje serce zapełnia cały czas on, nikt inny go stąd nie wypędził i tego nie zrobi. Chyba musiałabym go znienawidzić, żeby się tak stało, ale ja nawet tego nie potrafię! Kocham go. Tak jak nikogo innego dotąd. Ty masz pewnie łatwiej, bo zapewne nadal mnie za to nienawidzisz no chyba, że już się pocieszyłeś. –pomyślałam a strumienie z oczu mi nie ustępowały. Wzięłam do ręki pudełko chusteczek po czym wyciągnęłam kilka i wytarłam łzy. To jest takie trudne. W kilka minut zrobiłam coś czego żałuję do dziś.
  Popełniając największy błąd swojego życia nie zdawałam sobie sprawy tego jak będę się dzisiaj czuć. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Pewnie byłam pewna tego, że wyjdę na prostą. Poradzę sobie z tym, ale takiego ciężaru nie potrafię znieść. Przebywałam z wieloma osobami, lecz nic z tego. To nie pomogło. Kasia umawiała mnie z niejednym facetem, ale na nic. W każdym z nich widziałam niego. Zaczynając każdą rozmowę słyszałam jego głos. Później jego twarz. Następnie uciekałam. To było nieprawdopodobne co się ze mną działo. Bałam się po prostu. Było to ciężkie.
  *
  -Halo, czy mnie słyszysz? Jestem w Zakopanym marzę o nas takich, jakimi byliśmy, gdy byliśmy jeszcze młodsi i wolni. Zapomniałam jak się czułam, gdy świat padł u naszych stóp. Jest taka wielka różnica między nami… i sto mil… -rozłączyłam się. Kolejna wiadomość, którą możesz dołączyć do spamu. –westchnęłam i bezradnie opadłam na łóżko.
  Od kilku dni siedzę w jednym pomieszczeniu, w jednym miejscu z nadzieją, że się zjawi, że da jakikolwiek znak. Chociaż znak życia, że on żyje. Żyję złudzeniami. Żyję nadzieją. Nadal wierzę, że to tak się nie skończy. Nie może. Muszę go odzyskać. Wiem, że będzie ciężko. Trudno mu będzie zaufać mi od nowa. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Wiem co zrobiłam i wiem czego tak naprawdę żałuję.
    -To nie możliwe, na pewno już o tobie zapomniał. Pocieszył się w ramionach innej.
    -Przestań!
  Brakuje mi jego magicznego głosu i tego, że po prostu go przy mnie nie ma. Chciałabym, żeby było tak jak dawniej. Mogłam zwrócić się do niego z każdym problemem, nawet z jakąkolwiek błahostką. Był, kiedy go po prostu potrzebowałam. Szepnął kilka słów i to pomogło. Wiele osób mogło mi mówić to samo, ale to on zbierał we mnie siły. Moja osobista motywacja.
  *
  -Halo z drugiej  strony. Dzwoniłam chyba tysiąc razy, by ci powiedzieć: Przepraszam za wszystko, co zrobiłam. Ale gdy dzwonię, ty wydajesz się nigdy nie być w domu. –Kolejna widomość, która tak czy owak wyląduje w koszu wraz z pozostałymi. –podeszłam do okna i spoglądałam w lśniące na niebie jasne gwiazdy.
  Przed oczami pojawił mi się ten sam obraz, ten który zawsze widzę kiedy tylko na nie zerkam. Siedziałam wtulona w niego, moją ręką na niebie rysował zbiory gwiazd, mały i duży wóz, a zarazem wiele innych. Każdego, wspólnego wieczoru szukaliśmy tej jednej, najjaśniejszej pośród wszystkich na niebie – gwiazdy polarnej. Następnie wtapiał się mocno w moje usta. Tak było zawsze. Teraz pozostały mi tylko wspomnienia z tamtych dni, marzenia i nadzieja na lepsze jutro, że w końcu raczy się odezwać, dopiero pomimo tylu moich starań.
  *
  -Witam raz jeszcze. Przynajmniej mogę powiedzieć, że starałam się powiedzieć ci: Przepraszam za złamanie ci serca. Ale to nie ma znaczenia, bo najwyraźniej już się tym nie przejmujesz… -znowu rozbeczałam się jak idiotka. A wszystko to przez niego i brak odzewu z jego strony.
  Powoli tracę nadzieję. Nie mam już siły na walkę. Brak mi motywacji. No tak, moja motywacja się do mnie nie odzywa co oznacza, że przez ten czas polegałam tylko i wyłącznie na sobie. Jestem z siebie dumna, jestem dumna z tego, że tak daleko zaszłam, że odważyłam się do niego zadzwonić po tym wszystkim. Błąd popełniłam w tym, że dopiero dzwonię teraz. Jest już za późno. Cisza z drugiej strony dała mi to do świadomości. Spóźniłam się…
  *
  -Cześć, jak się masz? To takie typowe dla mnie, mówienie o sobie. Przepraszam, mam nadzieję, że masz się dobrze. Czy gdziekolwiek udało ci się wyrwać z tego miasta, w którym do niczego nie doszło? Nie jest tajemnicą, że nam obojgu kończy się czas… -rozłączyłam się. Ostatnia wiadomość jaką może ode mnie odczytać.
  Jak chce to niech się odezwie. Ale ja cholernie chcę znowu przy nim być. Chcę czuć zapach jego perfum. Słuchać jak bije jego serce. Chcę to wszystko co odpędziłam od siebie. Chcę wrócić do niego, ale on do mnie nie…
  *
  -Dela twój telefon dzwoni! –usłyszałam donośny głos przyjaciółki, który odbiegał z dołu.
  -Już idę. –mruknęłam pod nosem niechętnie zwlekając się z kanapy.
  Kolejny raz w ciągu dzisiejszego dnia ktoś się od mnie dobija. Olewałam to. Cały czas leżałam na wypoczynku i użalałam się nad samą sobą. Kasia już ze mną nie wytrzymywała. Odkąd stanęłam w progu jej drzwi minęło sześć dni. Codziennie do niego dzwoniłam. Dzisiaj powiedziałam sobie dość.
  -Kto to znowu? –zapytałam schodząc po schodach.
  -Lepiej odbierz od razu. Nie wiemy jaki jest cierpliwy. –podała mi mój telefon. Nie zwracając na to kto dzwoni wcisnęłam zieloną słuchawkę po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
  -Halo. –usłyszałam niepewny głos. Znajomy mi głos. Usiadłam na krześle przy kuchennym stole. –Jak się masz? –zapytał, a ja nie mogłam uwierzyć. Momentalnie zbladłam. Nie wiedziałam już sama co o tym myśleć. Nie odzywał się przez ten cały czas, a tu nagle dzwoni i się pyta jak się czuję. Pomocy. –Przepraszam. –nawet nie próbowałam się odezwać choć jednym słowem. Już wszystko mu powiedziałam. –Przepraszam, że nie odzywałem się… -wcisnęłam czerwoną słuchawkę po czym odrzuciłam telefon na blat. Przyjaciółka wlepiła we mnie uciążliwe spojrzenie. Milczała. Tak jak ja.
  -Nie wiem co robić. –odparłam wtapiając swój wzrok w drewno, z którego wykonano stół. Po chwili po raz kolejny rozbrzmiał mój telefon. Nie miałam wątpliwości kto to. –To on. –powiedziałam chwytając telefon. Wykonałam te same czynności co kilka minut temu i znów przyjęłam połączenie.
  -Spotkajmy się jutro na konkursie. –powiedział pewnie. –Porozmawiamy. Wyjaśnimy sobie wszystko, okej? –zapytała, a ja miałam wątpliwości. Nie wiedziałam czy się zgodzić. –Po zawodach pójdziemy do kawiarni na kawę. –wsłuchiwałam się w jego głos. Brakowało mi tego. –Żyjesz?
  -Mhm… -mruknęłam.
  -To jesteśmy umówieni. –powiedział po czym się rozłączyłam.
  *
  -Widziałaś gdzieś go może? –zapytałam swoją towarzyszkę.
  -A myślisz, że za kim się rozglądam? –odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Widzę, że ona już jest znudzona tą całą sytuacją, ale obiecała mi coś. Obiecała mi, że będę szczęśliwa.
  -Konkurs już się dawno skończył. –odparłam zniecierpliwiona. –Pewnie mnie wystawił. –warknęłam odwracając się w stronę wyjścia.
  -Daj spokój. To nie jest do niego podobne. –mruknęła.
  -Nie widziałaś go z jakieś dwa lata. Pewnie się zmienił. –powiedziałam sarkastycznie odchodząc kilka metrów od niej.
  -Ale masz o nim zdanie. Tak szybko je zmieniłaś? –zdziwiła się wychylając za barierki. Nie dawała za wygraną. –O! –krzyknęła wesoła, a ja aż podskoczyłam. –Tam idzie! –podbiegła do mnie.
  -Nie jest sam. –mruknęłam podchodząc do ogrodzenia. Zaczęłam biec. Znowu uciekam. Chciałam jak najszybciej opuścić teren skoczni. Nie chcę go już więcej widzieć. Wystawił mnie.
  Przysiadłam na jednym z kamieni. Łzy znów spływały po moich policzkach. Po znalezieniu się przy brodzie spadały co oznaczało poddanie się. Nigdy nie dopuścił do tego, by spłynęły na dół, zawsze je ocierał. A teraz? Płaczę przez niego. Przez to co widziałam chwilę temu na własne oczy. To zabolało. Jak nic dotąd.
  Uwierzyłam w to, że może być tak jak dawniej. Mogłam też obstawić drugą wersję, tą która miała miejsce. Byłam zbyt oszołomiona rozwojem akcji, by pomyśleć też o tym jak może się inaczej to skończyć.
  Trzęsę się cała. Z zimna. Jestem roztrzęsiona. Nie chciałam by się to tak potoczyło. Chciałam żyć tak jak kiedyś. Chciałam mieć go znów przy sobie, ale sam mi pokazał, że to już nie może mieć miejsca. Muszę po prostu o nim zapomnieć.
  W mojej torebce rozdzwonił się telefon. Nie miałam zamiaru nic z tym robić, lec jednak coś pomogło mi zdecydować, by odebrać. Mam w sobie jeszcze resztki nadziei. To mnie trzyma. Zerknęłam na wyświetlacz Kasia dzwoni. Bez wahania odebrałam połączenie od przyjaciółki.
  -Przyjedź proszę szybko do szpitala! Pośpiesz się! Błagam! –krzyczała do telefonu, a ja wstałam na równe nogi i stałam zszokowana.
  -Co się stało?! –nie zdążyłam się zapytać, gdyż połączenie zostało przerwane.
  Wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę i pojechałam do szpitala. W głowie mnóstwo myśli. Co się jej stało? Czy to z nią jest coś nie dobrze, czy też z kimś innym? Wizję Kasi odpędziłam od siebie szybko, gdyż mówiła normalnie. Może i nienormalnie bo krzyczała, ale nie brzmiał na taki po wypadku.
  Wbiegłam na korytarz jak poparzona. Nie wiedziałam gdzie się udać. Na całe szczęście na holu stała moja przyjaciółka. Podbiegłam do niej i mocno ją do siebie przytuliłam.
  -Jesteś cała. –odetchnęłam z ulgą wtulając się w jej włosy.
  -Ja tak, ale on chyba nie. –oderwała się ode mnie i spojrzała ze smutkiem w dużą szybę, za którą kręciło się kilku lekarzy. Usiadła na krześle. Jej mina nic nie wyrażała. Pustka. Była przerażona tym co miało miejsce jakiś czas temu, a ja dalej nie wiem co się stało.
  -Kasia. –położyłam rękę na jej ramieniu. Spojrzała na mnie.
  -Kiedy wybiegłaś stałam chwilę sama po czym od mnie przyszedł i się o ciebie wypytywał. –skierowała swój wzrok na podłogę. –Powiedziałam mu, że ich widziałam. –westchnęła. –Pobiegł ciebie poszukać, a ja zanim. Kiedy tylko się zorientowałam wpadł pod samochód.
  -Muszę tam wejść. –wstałam energicznie udając się w stronę sali.
  Wokół łóżka znajdowało się kilka osób w białych kitlach. Leżał tam. Cały posiniaczony. Owinięty w bandaże.  Wygląda jak po wypadku na skoczni. Nieudane lądowanie. Gleba. Turla się po zeskoku. Szpital. Rehabilitacja. Nie, to nie może się tak skończyć. Wszystko przeze mnie. Nie jest to wina skoku, to nie miało nawet miejsca. To ja. Pobiegł mnie po prostu szukać. Kto mógł przewidzieć, że ten samochód go potrąci.
  -Miał szczęście, że nie jechał szybko. Dopiero co ruszył. –powiedziała podchodząc do mnie. –Będzie dobrze. –przytuliła mnie do siebie. –Kiedy przyjechali ratownicy odzyskał przytomność.
  -Mogło się to gorzej skończyć? –zapytałam. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Przecież to logiczne, że nie skończyło się to źle. –Chcę już tam wejść…
  -Pan Maciej miał dużo szczęścia. –zza drzwi wyłonił się mężczyzna po 40stce. Był doktorem. –Może pani do niego wejść. –dotknął mojego ramienia po czym prawie mnie wepchnął do sali, na której leżał brunet.
  -Dziękuję. –szepnęłam do pozostałych lekarzy, którzy opuszczali pomieszczenie.
  Przysiadłam przy jego łóżku i wpatrywałam się w jego twarz. Spał. Nadal wygląda przystojnie. Kilka siniaków dodaje mu męskości. Nie zmienił się w ogóle. Patrząc dalej robi mi się nie dobrze. Lewa noga w gipsie.
  -Co ja najlepszego zrobiłam. –położyłam dłoń na swoich ustach. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Zamknęłam oczy i pozwoliłam im spłynąć po policzku. Nagle dotknęło mnie ciepło. Jego ciepło. Otarł samotną łzę. Tak jak kiedyś.
  -Proszę cię nie płacz, bo ja zaraz też się rozkleję. –zaśmiał się, a ja wstałam z krzesła i mocno się do niego przytuliłam. Brakowało mi tego.
  -Dlaczego mi to zrobiłeś? –zapytałam z łzami w oczach.
  -To nie było tak jak myślisz… -nie chciałam, by cokolwiek mówił.
 -Nie musisz się mi tłumaczyć. –przejechałam kciukiem po jego policzku. –Ja wszystko zrozumiałam. –zbliżyłam się do niego na „niebezpieczną” odległość, już teraz jest dla mnie bezpieczna. –Kocham cię. –szepnęłam. Po raz pierwszy wypowiedziałam te dwa słowa. –Proszę, nic nie mów. –mój nos zetknął się z jego nosem. Nie protestował, dzięki czemu pokazał mi, że mu na mnie zależy. Lekko musnęłam jego usta. Po czym zaczął oddawać moje pocałunki.
  -Kocham cię najbardziej na świecie. –powiedział przytulając mnie do siebie.



"Prawdziwa miłość nie zna swoich granic."
~Alutka



~~*~~
Cześć i czołem!Tak, to już koniec historii Deli i Maćka. Mam nadzieję, że zakończyła się tak jak chciałyście.Chciałabym wam podziękować za to opowiadanie. Za motywację, za ciepłe słowa, które dodawały mi siły do kontynuacji tego dzieła (jeśli tylko można tak to nazwać). Cieszę się, że dotrwałyście razem ze mną do końca. Dzięki temu opowiadaniu zdobyłam nowe doświadczenia. Potrafię pisać o wiele lepiej. Jestem po prostu dumna, a wszystko to dzięki wam, dzięki moich czytelniczek. Cały sukces zawdzięczam wam. Dziękuję jeszcze raz za tą historię. Dziękuję.

NOWA HISTORIA

Już pod poprzednim rozdziałem wypytywałyście się o szczegóły nowego dzieła. Mam nadzieję, że tam również ze mną będziecie. 

Kiedy zacznę coś dodawać? 
Tak naprawdę to ja sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Na dzień dzisiejszy mam napisany prolog i dwa rozdziały. Myślę, że to nędza. Chcę po prostu dodawać każde rozdziały regularnie. Nie chcę się spieszyć. Muszę przyznać, że z czasem pisząc to opowiadanie nie mieściłam się czasami nawet w tych trzech tygodniach. Nauka uprzykrzała mi w życiu (a to dopiero pierwsza klasa gimnazjum). Myślę, że kiedy napiszę całą powieść, bądź połowę dopiero będę publikować. Nie zdziwcie się jak pierwszy rozdział ukaże się we wrześniu. Ustaliłam, że prolog pojawi się wraz z końcem roku szkolnego, a rozdziały tak jak już mówiłam.

Na czym będzie polegać to opowiadanie?
Chciałam stworzyć coś nowego i mam nadzieję, że mi wyszło. Mogę powiedzieć, że obsada też się niewiele zmieni. Jako, że jestem fanką Maćka nie możecie się spodziewać jakiejkolwiek zmiany, ale jest jeszcze ktoś. Będzie to niespodzianka. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ostatnio w jego życiu trochę się pozmieniało. Podjął pewne decyzje i właśnie to mnie zachęciło, by napisać także o nim. Mam nadzieję, że wam się ono spodoba.

Wychodzi na to, że rozstajemy się na jakiś czas. 28 czerwca wyjeżdżam na obóz. Wracam 20 lipca. No tak, trochę mnie nie będzie, ale będą wakacje - więcej czasu na pisanie. Chciałabym po prostu cały czas być z wami w kontakcie. Czy to Facebook, Instagram, Snapchat, E-mail. Możecie do mnie pisać gdzie chcecie.

Jeszcze wracając do Snapchata. Marta założyła konto Skijumpingfamily (@skijumping-snap). Serdecznie zapraszam na tego Snapchata. Fanki skoków z Polski dzielą się z nami swoimi przeżyciami z konkursów. Poznajemy się nawzajem. 15 czerwca tego Snapchata przejmuję ja, już po raz drugi. Naprawdę miło jest dzielić się swoją pasją z kimś, kto także to lubi. Zapraszam!

Druga sprawa. Jeśli chcecie być na bieżąco w nowym opowiadaniu wystarczy do mnie napisać na Facebook'u czy też tutaj w komentarzu to się odezwę, a na pewno będziecie na bieżące. Trudno mi to pisać, ale muszę...

Do zobaczenia za jakiś czas...


Pozdrawiam, Alutka ;*



sobota, 21 maja 2016

#12 - czyli przepraszam.


"Tamta dziewczyna mieszka parę myśli stąd
w tej samej głowie czasem przypomina mnie
ale ma siłę, jaką miewa mało kto
a kiedy trzeba umie głośno mówić "nie""

[A]
  -Nie, ja tak nie mogę. –wydusiłam z siebie po długim płaczu, który to mi ustąpił. Nie na długo zapewne. Niechętnie zwróciłam swój wzrok ku górze, tak bym mogła zobaczyć jego twarz. Był zaskoczony. Ja też, jestem zaskoczona swoim zachowaniem. Pewnością siebie, która ode mnie bije. Nie poznaję siebie samej. Nic dobrego to nie wróży.
  -Mogłabyś powtórzyć? –zapytał zachrypniętym głosem. Uśmiechnęłam się kpiąco. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zachowuję się jak nigdy dotąd choć doskonale wiem jakie mogę ponieść konsekwencje swojego zachowania w tym momencie.
  -Dobrze usłyszałeś. –rzuciłam wstając z ławki. Zrobiłam parę kroków do przodu. Nie próbował mnie zatrzymywać. Dalej tkwił osłupiały na siedzisku tępo wpatrując się przed siebie. Zwykle to od razu czułam szarpnięcie mojej ręki, a tu nic… Jego też nie poznaję. Co się z nami dzieje?! –Maciej. –odwróciłam się w jego stronę. Miał pusty wzrok. Patrząc na niego bałabym się jego spojrzenia gdyby nie to, że mam świadomość tego co miało miejsce kilka chwil temu. –Maciej. –powtórzyłam podchodząc do niego. Jego oczy skierowały się na moją osobę. Zaniemówiłam. Z jego źrenic wydobyła się ciecz. Słona łez, która to po chwili spłynęła po jego policzku. Przytuliłam go do siebie. Tak po prostu. To było silniejsze ode mnie. Tak, chcę z nim skończyć. Chcę skończyć to całe jakże chamskie przedstawienie. Nie jestem na nic gotowa. Nie chcę ranić nikogo, a szczególnie go… -Przepraszam. –szepnęłam mu do ucha. Odsunął mnie lekko od siebie na taką odległość bym mogła dokładnie widzieć jego wzrok. Znów patrzyłam na niego z niebezpiecznej odległości.
  -Adela. –szepnął nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Nie ukrywałam żadnych emocji przed nim. Widział co czuję. Miał to na wylot, a dalej błądził.
  -Nie Maciej. –mruknęłam niespokojnie.
  -Dlaczego mi to robisz? –ton jego głosy zmienił się momentalnie. Miał żal do samego siebie.
  -Ja tak nie potrafię. –uwolniłam łzę. Na swoim policzku poczułam jego dłoń. Otarł samotną łzę, która to po nim spłynęła. Momentalnie swój wzrok przeniosłam na rękę, którą po woli zabrał z mojej twarzy.
  -Proszę, pozwól mi rozkochać siebie w sobie jeszcze raz. –jego oczy wyrażały więcej niż dotychczas. Mogłam z niego czytać jak z książki. Jak nigdy dotąd. Zmieniliśmy się. Obydwoje.
  -Nie. –odparłam po dłuższej chwili a moje oczy znów się zaszkliły.
  -Coś zrobiłem nie tak? –nie odstępował mi. Mam już tego dość. Zamiast zakończyć wszystko wdałam się w zbędną wymianę zdań.
  -Maciej. –wydukałam z siebie.
  -Ale ja ciebie kocham! –krzyknął. Widziałam jak się miesza. Zabolały mnie te słowa.
  -Daj sobie spokój. –powiedziałam z trudem nie odrywając od niego wzroku. Wolałabym na niego nie patrzeć, ale nie potrafię. Chcę się nacieszyć tą twarzą jeszcze przez chwilę. Przez tyle ile mi sam pozwoli i tyle ile sama sobie na to pozwolę.
  -Dlaczego? –było mi go żal. Chłopacy nie płaczą, a on? Mam przeczucie, że zaraz uwolni łzy. –Powiedz mi, proszę. –z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem z jego strony czułam się totalną idiotką. Ranię go. Z czasem mam wątpliwości co do swojej decyzji. Chcę zakończyć to jak najszybciej, zanim zrobię jakąś głupotę.
  -Daj mi proszę spokój. –warknęłam zła, kiedy zbliżył się do mnie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale energicznie wyswobodziłam się z jego objęć i już biegłam. Doskonale wiedziałam jak mogło się to skończyć. Nie jak mogło, ale jak na pewno, by się to skończyło. Uległabym mu. Skończyłoby się tak jak nie powinno się skończyć. Dalej żyłabym w kłamstwie. Raniłabym go jeszcze bardziej jak i siebie samą.
  Uciekałam jak nastoletnia dziewczyna. Uciekałam niczym jak jakaś nastolatka od niespełnionej miłości. Jakbym się bała, że jeszcze może mnie to złapać i pogrążyć mnie w nieszczęściu. Biegłam ile sił w nogach nie zwracając uwagi na to co znajdowało się wokół mnie. Nie obchodziło mnie to, że mogę wpaść pod auto i skończyć o wiele gorzej niż chciałam. Zależało mi tylko na jednym. Chciałam być szczęśliwa. Chciałam być szczęśliwa będąc sama nie raniąc innych.
  Tak, nie jestem gotowa na miłość. Przecież ja nawet nie wiem co to jest miłość. Jedni mówią, że to uczucie, które czujemy do drugiej osoby. Drudzy zaś tłumaczą, że jest to decyzja, którą podejmujemy. Rozsądna, przemyślana decyzja. Tego trzeba doświadczyć samemu, by wiedzieć o czym mówią nam ci wszyscy ludzie. Tyle razy spotykałam się z tym tematem. Już wiedziałam, że jestem gotowa, że wiem, lecz to było tylko złudzenie. Nie wiem. Nie jestem na to gotowa. To zbyt trudne.
  *
  -Chcesz mi powiedzieć, że oficjalnie jesteś singlem, który nie szuka żadnych przygód? Który chce żyć w całkowitym spokoju bez żadnych niespodzianek? –usadowiła się wygodnie na krześle przede mną. Poprawiła włosy przybierając przy tym wygodną dla siebie pozycję i oczekiwała na jakąkolwiek odpowiedź.
  -Powiedzmy. –westchnęłam ciężko patrząc na nią. Wygląda tak jak zawsze. Rude włosy elegancko upięte. Piegi dodają jej uroku, mimo jej wieku wciąż wygląda bardzo kobieco. Spódniczka pasująca do marynarki i te buty, które pewnie kosztowały majątek z resztą tak jak i jej cała biżuteria, którą ma na sobie. Cała ona pewnie kosztuje miliony, a jej ozdoba to tyko cząstka tego. –Zrobię karierę i pomyślę co dalej powinnam zrobić ze swoim życiem. –dodałam nieśmiało. Widziałam jak na mnie patrzy. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. No fakt, nigdy dotąd nie słyszała z moich ust takich słów.
  -Jeszcze niedawno rozmawiałyśmy i słyszałam od ciebie same pozytywy. Ja naprawdę nie wiem co się z tobą dzieje moja droga. –kręciła głową z niezadowoleniem. Od razu w mojej głowie pojawił się obraz naszej rozmowy sprzed kilku miesięcy, była to nasza ostatnia rozmowa. Sporo rzeczy zmieniło się od tamtego czasu. Ile przeżyłam. Ilu ludzi zraniłam. To nie jestem już ja. –Sama mi przyznałaś rację, kiedy mówiłam, że jest to najlepszy czas na znalezienie sobie kogoś. No i pięknie! –uśmiechnęła się pogodnie składając swoje ręce. Zaśmiała się pod nosem kierując swój wzrok na górne kończyny, które teraz były ze sobą splecione. –Znalazłaś swoją miłość. Byliście ze sobą szczęśliwi, a teraz przychodzisz do mnie, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Wybacz, ale nie rozumiem jak do tego mogło dojść. Mam nadzieję, że się przesłyszałam, w którymś momencie. To jest po prostu nie możliwe. –podniosła swój wzrok na mnie. Poczułam się niekomfortowo. Ma rację. Jeszcze tydzień temu nie widziałam świata poza nim, a teraz nie chcę go widzieć na ulicy. Wiem, że nasze spotkanie w przyszłości, o ile by do takiego doszło, nie skończyłby się najlepiej dla nas obojga. Rany, które utworzyłam w naszych sercach rozszerzyłby się, a wspomnienia powróciłby. Nie moglibyśmy spać po nocach, a jeśli by się to udało to główną rolę odgrywalibyśmy my. Wszystko, by wróciło.
  -Tak, byłam z nim szczęśliwa i to nawet bardzo. –przyznałam się choć czuję pewnego rodzaju niepewność. –Sama nie wiem… nie wiem co tak naprawdę było między nami przez ten czas. –dodałam po niezręcznej jak dla mnie ciszy. –Nie wiem jak to powiedzieć po prostu. Jest tyle słów, których mogłabym użyć do opisu, lecz żadne z nich nie będzie tego odzwierciedlać, tak jak to czuję. –schyliłam głowę w dół. –To trudne. –mruknęłam. Nigdy nie potrafiłam mówić wprost, dlatego też nie umiem sobie poradzić z uczuciami jakie mi towarzyszą.
  -Chcesz mi powiedzieć, że boisz się przyznać do uczucia jakim go darzysz? –natychmiast swój wzrok uniosłam na jej osobę. Byłam w szoku, po raz kolejny tego dnia.
  -Możliwe. –rzuciłam od razu bez żadnej chwili namysłu. –Sama już nie wiem. –zaczęłam energicznie ruszać głową. Kolejny raz poczułam jak moje oczy robią się mokre. –Nie wiem jak to jest.
  -Nie jesteście już parą. –powiedziała z bólem, tak jakby ten fakt ją zranił w jakikolwiek sposób.
  -Może myślałam, że zrywając z nim ucieknę od tego.
  -Uciekniesz od czego? –zapytała nie rozumiejąc moich myśli.
  -Bałam się tego jak to się skończy.
  -Ale z nim byłaś przez jakiś czas.
  -Zauroczył mnie swoją osobą, a to wszystko działo się tak szybko. Konkursy, on tam, a ja tu. Nie widywaliśmy się zbyt często. –odparłam z nieukrywanym smutkiem jaki czułam. –Argumentów mam wiele. –dodałam sarkastycznie ta jedynie pokręciła głową z niezadowoleniem. –Tłumaczę to sobie moją niedojrzałością i brakiem doświadczenia w moim życiu. Ja już sama się w tym wszystkim gubię. Potrzebuję pomocy. Kogoś kto mnie zrozumie, a dotychczas wszyscy nie podzielają mojego zachowania. –mruknęłam chowając twarz w dłonie.
  -Decyzja zależy tylko i wyłącznie od ciebie. To ty zdecydujesz czy powinnaś wrócić do niego, czy też płakać po nocach i okłamywać innych udając twardą.
  -Powinnam stąd na jakiś czas. Z dala od tego wszystkiego co mi przypomina o tym co było. Nie mogę tu dłużej być. –powiedziałam po czym wstałam z krzesła i bez słowa wyszłam z pomieszczenia zostawiając moją rozmówczynię z niemałym zdziwieniem.
  [K]
  -Ale jak to wyjeżdżasz?! –zatrzymałam ją w samych drzwiach. Pewnie jeszcze chwila i mogłabym ją stracić. Nie mam zielonego pojęcia co się z nią dzieje. Nieodebrane połączenia od Maćka. Dziwne zachowanie Deli. Na nic dobrego nie może to wskazywać. Nie ukrywam też, że się boję o nich obydwóch. Znam ją nie od dziś . Wiem, że jest zdolna do głupich rzeczy, ale wiem też, że ma jeszcze trochę oliwy w głowie. –Tylko mi nie mów, że moja ciotka nagadała tobie jakiś głupot i dlatego uciekasz od wszystkiego. –stanęłam równo na nogach zakładają ręce na biodrach. Swój wzrok przeniosłam na twarz mojej współlokatorki. Oczekiwałam odpowiedzi z jej strony choć sama mogę sobie na to odpowiedzieć. Znam ją. Mogę przewidzieć to co zaraz usłyszę. Nie powinno mnie to w jakiś sposób zaskoczyć, choć zawsze tak się dzieje.
  -Nic już mnie tutaj nie trzyma. –rzuciła szybko po czym w jedną dłoń chwyciła torbę, a w drugą walizkę i wyszła z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami. Byłam w szoku. Nie zdołałam nic z siebie wydusić, ani jednego słowa. Stałam tak jak stałam. Zamurowana. Nawet jej nie próbowałam powstrzymać. Jest dorosła. Niech robi co chce. To jej życie, a nie moje. To nie ja będę później ponosić tego konsekwencje. To nie będzie mój problem.
  Wpatrywałam się w otwarte drzwi, prze które to przed chwilą uciekła Dela. Nie poznaję jej. Zawsze ze mną porozmawiała. Otwierała się przede mną i mówiła co ją męczy. Dzieliła się ze mną swoimi problemami, dzięki temu mogłam jej pomóc. Po chwili na klatce usłyszałam hałas. Ktoś biegł po schodach do góry. Zaraz powinnam poznać sprawcę. Tego, który mi przeszkodził w myśleniu i użalaniem się nad innymi. Przed moimi oczami pojawił się wysoki brunet. Znałam go nie od dziś. Już wiem co to był za hałas kilka pięter niżej.
  -Co jej się stało, ja się pytam! Niech w końcu ktoś mi powie co się dzieje z tą kobietą?! –byłam zła na swoją przyjaciółkę jak i na niego. Nigdy w życiu tak się nie czułam. Czułam się zignorowaną jak i niepotrzebną.
  -Chciałbym się tego właśnie dowiedzieć. –odparł nieźle zdenerwowany, niczym ja sama. –Zerwaliśmy ze sobą. –dodał z wielkim żalem, choć było po nim widać, że w głębi serca jest wściekły za to co miało miejsce jakiś czas temu. Nigdy bym nie pomyślała, że to się tak skończy. Nie wyobrażałam sobie takiego dnia.
  -Wyjechała. –powiedziałam ze smutkiem.
  -Ja ją nadal kocham! –warknął uderzając pięścią w ścianę.
  -Opanuj się bo nie chcę mieć do czynienia z sąsiadami. –mruknęłam wpuszczając go do mieszkania.
  Usiadł na krześle przy stole. Usiadł tam gdzie zawsze. Na tym samym miejscu co zwykle. Oparłam się o blat kuchenny, dzięki czemu miałam idealny widok na jego osobę. Milczał. Nie będę zmuszać go do niczego. Jak będzie chciał to się sam otworzy przede mną, wtedy pozwoli mi porozmawiać ze sobą. Jest taki sam jak Dela. Gdzie ona jest do cholery jasnej?!
  Cisza. Z naszych ust nie wypadło ani jedno słowo. Co chwilę zerkałam w jego stronę, by się upewnić czy, aby na pewno on jeszcze tutaj jest. Nie myliłam się. Nadal siedzi w jednym miejscu bawiąc się własnymi dłońmi. Dziwiłam mu się. W głowie atakują go miliony myśli, a na zewnątrz wydaje się spokojny. Nie odzywa się. Złość, która go opanowała jakiś czas temu ustąpiła. Jest grzeczny jak aniołek. Nie sprawia żadnych problemów, choć wiem, że jak zacznie to nie będę w stanie jego pohamować.
  -Odezwiesz się w końcu? Bo myślę, że tracę czas, a mogłabym szukać przyjaciółki, a wiesz, że chciałabym się też dowiedzieć do czego doszło. –nie wytrzymałam. Stanęłam przed nim wyczekująco. Niechętnie uniósł swój wzrok na moją osobę. –Powiesz mi coś? –nie lubię tej ciszy.
  -Zerwała ze mną w parku kilka godzin temu. Uciekła. –to tyle ile z siebie wydobył. Kolejny raz usłyszałam te słowa, lecz znowu trafiły do mnie z tą samą siłą co poprzednio. Jakby był to jakiś sen, lecz nie mogę się obudzić.
  -Uciekła i tyle ją widziałeś? –spytałam go. W moim głosie wyczułam ironię czego żałuję, gdyż nie tak miało zabrzmieć to pytanie. –Powiedziała chociaż coś więcej? –zapytałam na sprostowanie.
  -Powiedziała, że on atak nie może. Próbowałem coś niej wyciągnąć, ale na nic. Uciekła. –odpowiedział po dłuższej chwili. Wypuściłam głośno powietrze opierając się o mebel.
  -Trzymajcie mnie. –myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Co się stało z moją, naszą Delą? –Maciej, a to na pewno była ona? –zapytałam z nadzieją, lecz zaraz karciłam się w głowie za tę jakże głupią myśl.
  -Wyobraź sobie, że chciałbym, żeby to wszystko potoczyło się inaczej. –mruknął pod nosem. –Nie poznaję jej. –westchnął.
  -Byliście może w jakimś miejscu razem? Gdzieś za miastem, czy gdziekolwiek? –wypaliłam. Rzucił mi niezrozumiałe spojrzenie. Westchnęłam. –Wiesz gdzie może być? –zapytałam z zniesmaczeniem.
  -Na pewno jest tam gdzie spędziliśmy najlepsze chwile życia. –parsknął sarkastycznie. –Ona ucieka od tych wspomnień. Nie wydaje mi się, żeby chciała tam być, tam gdzie się tyle wydarzyło. –dodał po chwili. –Nie zdziwiłbym się gdyby kupiła bilet na Hawaje. Zrobiłbym tak samo.
  -Weź bądź poważny. Już wolałam jak się darłeś na klatce. –pokręciłam głową.
  -Sama mówiłaś, że sąsiedzi mieliby problem, więc nie marudź. Zajmijmy się tym co teraz jest najbardziej istotne.
  -Nie mogłabym wytrzymać z wami obojga. –przyznałam.
  -Masz jak na zawołanie. –powiedział to z takim smutkiem, że zrobiło mi się go po prostu szkoda. Oby dwoje mają zranione serce, choć do końca nie jestem pewna tego jak się ona czuje. Jego ból mam pokazany przed sobą i szczerze mówiąc nigdy więcej nie chcę widzieć cierpiącego mężczyzny, który powinien być już dojrzały.
  [A]
  Najlepiej jest jednak we własnym domu. W swoim ojczystym kraju, a nie poza jego granicami, gdzie możesz spotkać tylu ludzi, którym możesz wyrządzić taką wielką krzywdę. Czuję się winna, ale za razem wiem, że tak będzie najlepiej dla mnie i dla innych. Nigdy samotność nie przynosiła mi żadnych problemów. Tak jest i teraz, ale kiedy go poznałam nie potrafiłam być sama. Choć bywały momenty, kiedy niestety go nie było, ale sama sobie to zapewniłam. Nie mając go przy sobie zrozumiałam coś. On doskonale wiedział czego ode mnie wyczekuje. Był doświadczoną osobą. A ja? Mimo tego, że nie był wiele ode mnie starszy między nami była wielka różnica. Gubiłam się w tym wszystkim, bo byłam w nim ślepo zakochana. Wdając się w to wszystko nie byłam w stanie przewidzieć tego co mogło się stać właśnie dzisiaj. Oczarował mnie swoją osobą, a ja mu uległam. Tak po prostu.
  Nigdy nikt, by nie pomyślał, nawet ja sama, że mogłabym kogoś zranić w taki sposób. Oszukiwałam go jak i siebie. Byłam idiotką. Od dziecka ludzie zwracają mi uwagę na to, by patrzeć też na siebie, a nie tylko na innych, by innym było dobrze. Taki pogląd na świat doprowadził do tego wszystkiego. Chciałam, żeby on był szczęśliwy, nie zwracałam uwagi na to jak ja się z tym czuję. Przy nim zapominałam o tym. Zapominałam o tym, że ktokolwiek inny istnieje na tym świecie. Byłam w niego zapatrzona, a on we mnie. Czy kiedykolwiek wypowiedziałam przy nim te dwa słowa? Kocham cię. Czy one wypadły z moich ust? Nigdy ich nie usłyszał więc nie mógł mieć gwarancji na nic. Nie obiecałam mu nic. Powinnam wyjść z tego cało. Więc dlaczego teraz płaczę myśląc o tym?
  -Dela. –usłyszałam za sobą głos, którego dawno nie słyszałam.
  -Usiądź. –poklepałam miejsce na łóżku obok siebie. Nie zwlekał, zajął miejsce.
  -Dlaczego wróciłaś do domu? –zapytał spokojnie. Lubiłam to w nim. Kiedy tylko trzeba było zmieniał ton i udawał spokojnego. Wiem doskonale, że udaje, ale przynajmniej czuję, że mam z kim porozmawiać na spokojnie.
  -Musiałam stamtąd wyjechać. –spojrzał na mnie z niezrozumieniem. –Musiałam. –dodałam z większymi emocjami. Łzy, które powoli spływały na mój policzek zwiększyły tempo i swoją ilość.
  -Dela. –zapewne wyzwałabym go za to zdrobnienie, ale nie teraz. Przytulił mnie do siebie. Czułam, że mam przy sobie swojego, prawdziwego brata, z którym mogę porozmawiać.
  -Dziękuję, że jesteś sobą. –wydukałam w jego koszulkę. Nie musi być tej samej płci co ja byśmy mogli się dogadać. Wystarczy mi to, że jest.
  -Wiedz, że zawsze możesz się zwrócić do mnie o pomoc. –powiedział po dłuższej przerwie.
  -Przepraszam, że wyjechałam do Krakowa, by studiować. –odezwałam się w końcu. Nadal tkwiłam w jego objęciach. Brakowało mi tego jak nigdy dotąd. –Mam nadzieję, że nie jesteś zły. –odsunęłam się od niego, tak bym mogła zobaczyć jego twarz. Uśmiechnął się lekko. –Przez te trzy lata nie mieliśmy nawet czasu o tym porozmawiać na spokojnie. Przepraszam, że ciebie zostawiłam. Ciebie i resztę.
  -Nie mamy ci tego za złe. –ponowił swój gest. –Byliśmy szczęśliwi, kiedy się o tym dowiedzieliśmy. W końcu spojrzałaś na siebie. Wybrałaś tak, by było dla ciebie samej jak najlepiej. Nigdy tak nie myśl. –uśmiech nie schodził mu z twarzy. –Za każdym razem, kiedy będziesz się na coś decydować, wybierzesz to, by móc być szczęśliwą to wiedz, że będziemy podzielać twoją decyzję. Chcemy żebyś była szczęśliwa i nie pozwolimy ciebie przez nikogo zranić.
  -Przepraszam. –powiedziałam spokojnie w jego stronę widząc, że ktoś nie usilnie próbuje się do mnie dodzwonić. Posłał mi uśmiech po czym nacisnęłam zielony przycisk nie zwracając uwagi na to kto dzwoni. –Halo. –powiedziałam do słuchawki.
  -O Boże Dela! –usłyszałam jej głos po drugiej stronie. Tak dawno jej nie słyszałam.
  -Spokojnie żyję. –rzuciłam niechętnie. Była moją przyjaciółką, ale teraz naprawdę nie mam ochoty z nią rozmawiać. Z nikim, oprócz mojego towarzysza. Jozefa.
  -Proszę powiedz mi tylko gdzie jesteś i jak się czujesz. Dela, proszę. –dopiero teraz usłyszałam przejęcie tą sytuacją w jej głosie.
  -Nie martwcie się o mnie. Jestem tam gdzie powinnam być. –rzuciłam szybko, lecz ze spokojem.
  -Wszystko jest okej? –nie poddawała się. Cała ona.
  -Mówiłam, że nie macie się mną przejmować. Jestem cała i zdrowa
  -Dela. –mruknęła. Czuję się głupio. Olewam swoją własną przyjaciółkę. Chcę po prostu zerwać wszystko związane z tym miejscem na pewien czas. Wrócę, kiedy uznam, że jest to czas najwyższy na to.
  -Dajcie mi czas, proszę oto was wszystkich. –poprosiłam po czym się rozłączyłam.


"Pozwólcie mi być sobą. Chociaż na chwilę. Naprawdę tak było o niebo lepiej."
~Alutka

~~*~~
Cześć i czołem!
W końcu udało mi się dokończyć ten ostatni rozdział! Jestem dumna, że mi się udało. Jeśli to jest ostatni rozdział to kolejnym postem będzie epilog. Tak, zbliżamy się do końca. Przepraszam, że trochę namąciłam w historii naszych bohaterów. Już teraz mogę powiedzieć, że żal mi kończyć to opowiadanie, lecz i tak już nic nowego, by nie było. Po prostu nie mam już weny na to opowiadanie. Tak naprawdę to sama zdaję sobie sprawę dlaczego tka się stało. 

Co dalej?
Więc tak. Doskonale wiem co będę robić dalej, po zakończeniu tej historii. A mianowicie pewien czas temu rozpoczęłam nową historię. Moje nowe dzieło. Obiecuję, że nowa powieść będzie o wiele lepsza od poprzednich. Już po pierwszym rozdziale widzę, że mój styl się poprawił. Wystarczy tylko trochę chęci. Kiedy tylko zakończę to opowiadanie wezmę się za nowe i już niedługo będziecie mogły czytać efekty mojej pracy.
Pozdrawiam, Alutka :*

sobota, 23 kwietnia 2016

#11 - czyli muszę się postarać, nie chcę go stracić.


"Wszystko jedno, będzie jak będzie i już,
machniesz ręką, przecież nie stanie się cud, 
a potem żałujesz że znów nic."

[A]
  W pomieszczeniu nadal panowało napięcie. Nikt nic nie mówił. Mierzyłyśmy się zranionym wzrokiem. Chciałabym coś powiedzieć, ale… nie wiem jak. Wiem, że kiedy wszystko z siebie wyrzucę będzie mi lepiej. Kamień spadnie mi z serca. Tylko jak zacząć? Nie jest to temat z życia codziennego. Coś się zaczęło i chce się skończyć. Tylko, że bez zranienia tej drugiej osoby się nie obejdzie…
  -Teraz Kasia mnie słuchaj, proszę. –westchnęłam ciężko. Na jej twarzy nie było zdziwienia. Był smutek. Pewnego rodzaju przerażenie. –Zaczęłam coś. Myślałam cały czas, że to jest to… -w gardle pojawiła się wielka gula, która nie umożliwia mi kontynuowanie. Może powinnam westchnąć z ulgą, że to mnie ratuje. Ale nie… muszę. –Choć teraz wydaje mi się, że obietnica, którą złożyłam zaciągnęła mnie aż do tego stopnia. –dodałam z wielkim bólem. Spojrzałam się w jej oczy. Niezrozumienie. Mówię niezrozumiale dla niej? Mówię jasno. Już nawet wszystko jej powiedziałam o co mi chodzi. –Chciałabym to skończyć, ale… -zawiesiłam się na chwilę. Ręce zaczęły mi się pocić. Stres. Nie, to strach przed tym co może zaraz się wydarzyć. –Boję się, że to może go za bardzo podłamać. –dodałam po czym głośno westchnęłam. Nadal czuję ten ból. Ciężkość. Nie pomogło.
  -Poczekaj, poczekaj! –podniosła się na łokciach co dało jej lepszy widok na moją osobę. –Nie rozumiem. –pokręciła głową z niezadowoleniem przygryzając dolną wargę. –Jaka obietnica? –zapytała, a ja wytrzeszczyłam oczy. –Kto ma się podłamać? –zalewała mnie pytaniami. –Sorka, ale nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz. –dodała nieco spokojnie. –Nie wiem czy robisz sobie jakieś jaja, czy co. –znów jej głowa obracała się w tą i z powrotem.
  Pomimo jej reakcji wiem, że będę mogła z nią porozmawiać o tym wszystkim. Wiem, że ona mi doradzi jak powinnam postąpić. Powie mi dobre słowo i to jest w stanie załatwić wszystko. Wierzę, że jest w stanie mi pomóc w tej sytuacji i każdej innej. Jest przy mnie. Chce mi pomóc. Ja to wiem i za to jej zawsze dziękuję z całego serca. Gdyby nie ona, to kto, by mi pomagał właśnie w takich chwilach? Nikogo innego tutaj nie mam przy sobie… cenię ją za to, że jest pomocna i spieszy w każdej potrzebie. Nie było sytuacji, żeby nie pomogła, kiedy jej potrzebowałam.
  -Obiecałam jakiś czas temu coś mamie. –zaczęłam spokojnie, tak jak ona zakończyła. Wolę być spokojna niż wybuchać jakąś niepohamowaną paniką, która jest teraz zbędna. –Obiecałam jej, że przed śmiercią pozna mojego chłopaka. Obiecałam i to się spełniło. Poznała Maćka. –dodałam z trudem. Takie słowa przeobrażające się w zdania nie łatwo przechodzą przez gardło. –Polubiła go. Wszyscy go tam polubili. Są nim oczarowani. –westchnęłam głośno. Nadal patrzyła na mnie z tym samym wyrazem twarzy od kiedy zaczęłam jej tylko wyjaśniać. Chciała słuchać, a później według tradycji pomóc. Patrzyła na mnie ze skupieniem. Nie widziała nic poza mną. Wytężyła słuch i oczekiwała na więcej. –Nie wiem czy jest sens ciągnąć to dalej… -zawiesiłam się na chwilę widząc zdziwienie, które wkradło się na jej twarz.
  -To ty przez ten cały czas zgrywałaś?! –pisnęła co obiło się o moje uszy. –Rozkochałaś go w sobie tylko po to, żeby twoja mama była szczęśliwa?! –znów ten sam głos. Już chciałam coś powiedzieć, ale nie dopuściła mnie do słowa. –Przepraszam. Ty pozwoliłaś go w sobie rozkochać? –bardziej stwierdziła niż mnie o to zapytała.
  -Kasia… -nie dała mi dokończyć. Nie ukrywam, że nie podoba mi się to… ale z drugiej strony wiem, że w taki sposób próbuję mi pomóc. Może nie jest to normalna forma pomocy, ale zawsze jakakolwiek pomoc się liczy.
  -Nie. –powiedziała stanowczo. Nie poznawałam jej. Pierwszy raz w życiu tak ze mną rozmawia. Chce mi przemówić do rozsądku… -Jeśli myślałaś, że w ten sposób uszczęśliwisz swoją mamę to się grubo mylisz moja droga. –warknęła niezbyt groźnie. –Zranisz ją gorzej niż los, który zesłał jej życie. –zmierzyłam ją wzrokiem. –Taka prawda. –dalej zgrywała poważną. Chciała pokazać, że potrafi zająć się takimi sprawami. Wychodzi jej to. –Zrywając z Maćkiem zranisz nie tylko go, ale i ludzi wokół was. Może i myślisz, że twoja mama mieszkając w innym kraju o tym się nie dowie, ale wiedz, że plotki szybko się rozchodzą.
  -Co masz na myśli? –szybko „wrzuciłam” swoje trzy grosze. Spojrzała na mnie głupio się uśmiechając.
  -Prędzej czy później by się o tym dowiedziała. Uwierz, że nie byłaby zadowolona.
  -Mogłabyś odejść? –zapytałam. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki talerzy. –Chciałabym porozmawiać z prawdziwą Kasią, możesz? –zadałam kolejne pytanie, a ona się cicho zaśmiała po czym podeszła do mnie i po prostu mnie przytuliła. –Dziękuję. –powiedziałam cicho wtulając się w nią jeszcze bardziej.
  -No to, żeś się wpakowała w niezłe bagno. –zaśmiała się, a ja ją tylko skarciłam wzorkiem. Usiadła obok mnie. Wzrok skupiała na swoich dłoniach. –Teraz to wszystko zależy od ciebie. –powiedziała cicho nie patrząc na mnie. –Rozumiesz? –odwróciła się w moją stronę. –Twoje serce wie co powinnaś robić, ja nie. –uśmiechnęła się lekko. –Słuchaj. –podniosła się z łóżka. Swoje oczy momentalnie skierowałam na stojącą nieopodal mnie sylwetkę. –Przepraszam, ale muszę jeszcze iść na miasto. Jak wrócę to porozmawiamy. –dodała zakładając buty na korytarzu przez co zgubiłam ją z widoku. –Obiecuję. –po chwili zjawiła się z powrotem w pokoju całując mnie w policzek po czym wyszła z mieszkania.
  [M]
  Wokół mnie mnóstwo uśmiechniętych dzieci. Pokazują rzędy białych zębów żywo ze mną rozmawiając. Zadają mi pytanie, na które nigdy nie wpadłby dorosły człowiek, tylko dziecko. Patrząc na nich nie można nic im zarzucić, nawet choroby. Gdybym nie wiedział, nie powiedziałbym, że zmagają się z nowotworami. Są to żywe, młode osoby, które powinny być szczęśliwe pomimo tego i właśnie takie są. Nie chcę sobie mówić, że tym powodem jest moja wizyta tutaj, ale wiem, że one są po prostu sobą. Wiem, że na co dzień wygląda to nieco inaczej, ale wiem też, że one walczą. Walczą bo jest o co… walczą o powrót do zdrowia. Do 100% formy. Tak jak my sportowcy. Dopóki walczymy jesteśmy zwycięzcami.
  To naprawdę wspaniałe uczucie, kiedy jesteśmy otoczeni przez grono młodych osób, które ciebie podziwiają. Nie pragną nic w zamian. Chcą, żebyś był z nimi i wysłuchiwał ich pytań. Tylko to. To niesamowite jak te dzieci potrafią być dojrzałe. Tak, sądzę, że choroba i trudna sytuacja w jakiej się znajdują zmieniają ich podejście do świata. Myślę, że to dość dziwne, że takie dziecko mówi swoim rodzicom co jest piękne, a nie oni. To nawet przykre, że młode osoby uczą dorosłych.
  To nie jest tak, że ja wszystkim życzę choroby, a co najgorsze śmierci, byśmy mogli zobaczyć piękno, które nas otacza. To nie tak. My wszyscy to widzimy. Tylko czasem to jest tak, że nie chcemy tego do siebie dopuścić. Smutne to. Tak naprawdę nie wiemy gdzie żyjemy. Co jest wokół nas. Czasem nawet nie wiemy jak brzmi śpiew ptaków, a rano gdy coś nas budzi jesteśmy źli na cały świat.
  -A czy ty się kiedyś zakochałeś? –zapytała mała blondyneczka, która to ani razu się nie odezwała. Siedziała z tyłu i wyglądała na nieosiągalną. Bujała w obłokach. Była zamyślona. Ucieszyłem się, kiedy tylko zadała mi pytanie. Pytanie może i proste, ale to w jaki sposób mnie zapytała zainspirowało mnie. Może była to dziesięciolatka, może i młodsza, ale na pewno zdążyła już dojrzeć. Tak, to rzadkie, no i nie mogę wyciągać pochopnych wniosków, ale wiem, że musiała przeżyć coś ciężkiego. Nie każde dziecko tak się zachowuje, a na pewno nie przy idolu.
  -Jak masz na imię? –zapytałem uśmiechając się ciepło. Odwróciłem kota ogonem, tak wiem. Wypowiedziane prze ze mnie słowa spowodowały cichy szmer na „widowni”. Po chwili wszystkie pary oczu znajdujące się w tym pomieszczeniu i na korytarzu przeniosły się na dziewczynkę.
  -Ada. –odpowiedziała pewnie. Przeszedł mnie pewnego rodzaju dreszcz. Zdałem sobie sprawę, że wyczekuje ode mnie takiej szczerej odpowiedzi jaką jest osobą.
  -Tak, zakochałem się. –odpowiedziałem. Spojrzała się na mnie zdziwiona. Nie taką odpowiedź chciała usłyszeć? Nie, to oczywiste, że tak, ale pewnego rodzaju rozbudowaną. Nie lubię nikogo zawodzić. Kąciki moich ust uniosły się lekko do góry, kiedy przypomniałem sobie widok uśmiechniętej dziewczyny, która to zajęła miejsce w moim sercu. –Jest taka jedna. –zaśmiałem się. Stojące na holu pielęgniarki wytrzeszczyły oczy. Niespodzianka. –Tak naprawdę jesteście pierwszymi osobami, którym o tym mówię. –szepnąłem co wywołało cichy śmiech ze strony młodych pacjentów. A te siostry? Nadal były w szoku. –Cóż, mamy marzec. Jestem po sezonie. Za rogiem święta.
  -Niech pan mówi kto to. –wtrąciła brunetka opierająca się o framugę drzwi. Spojrzałem się w jej stronę. Cały czas obdarzała każdego ciepłym spojrzeniem. Patrząc na jej ubiór i wiek wywnioskowałem, że to ona jest dyrektorem tego szpitala.
  -Poznaliśmy się po konkursie w Zakopanem. –powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Kiedy chcę coś powiedzieć o tym spotkaniu zawsze w mojej głowie pojawia się jej obraz. Uśmiechnięta czarnulka. Posiada uśmiech, który potrafi zaczarować każdego. Oczy nie lepsze. Można się w nich zatopić, nawet wyobrażając sobie jak wygląda. Nie trzeba widzieć jej w rzeczywistości, może to być zdjęcie, film. Choć każdy wie, że jednak to co widzimy, dotykamy nie równa się z czymś co można poszukać w wyszukiwarce internetowej.
  -Czyli jest Polką? –usłyszałem żywe pytanie dobiegające z ostatniego rzędu. Przytaknąłem dziewczynce. Ten widok naprawdę chwyta za serce. Dzieci, które zamiast włosów na głowie mają jedynie chustkę. Oszukuję siebie i je, że wszystko jest okej. Uśmiecham się do nich pomimo tego, że im bardzo współczuję. Chcę dać im chociaż trochę szczęścia. Tyle ile mogę.
  [A]
  Kiedy tylko się dowiedziałam, że znalazła się w szpitalu nie mogłam uwierzyć. Jeszcze tak niedawno się widziałyśmy i wszystko było okej. A teraz? Nie lubię do niej jeździć. To nie to, że już jej nie lubię. Tu chodzi o coś całkiem innego. Ten widok. Widok, który powoduje, że w oku zbierają się łzy, na sercu czuć wielki ból. Widok ten przedstawia chorych. Młode osoby, które każdego dnia walczą z losem. Nigdy nie wiedzą co przyniesie jutro. Próbują się cieszyć każdym dniem.
  Patrząc na nie wszystkie widać, że są zżyte. Widzę, że tworzą jedną zgraną drużynę. Każda strata jest dowodem walki. One wiedzą, że trzeba walczyć, by żyć dalej. One to wiedzą. Są to mądre dzieciaki. Kochane. Pomocne. Zapewne, kiedy tylko bym poprosiła jednego z nich o pomoc nie odmówiłby mi. Wspierają siebie na wzajem.
   Znów idąc tym korytarzem czuję ból. Ten sam zapach. Nieprzyjemny zapach. Sama chemia. Leki. Białe ściany, które wywierały we mnie wstręt. Jedynie stołówka, którą mijam jakoś wygląda. No nie jakoś, ale jest kolorowa. Pomarańcz dodaje temu pomieszczeniu ciepło. To tu można zastać uśmiechnięte dzieciaki. Jest jeszcze jedno miejsce gdzie dzieją się cuda. Zapewne nie są to nieprzyjemne sale, w których „mieszkają” pacjenci. Według mnie najlepszym miejscem jest pokój zabaw, jeśli można tak go nazwać. Multum zabawek, kolorowe dywany, książki, jakieś gry planszowe. Tam znajduje się wszystko co potrzebne jest dziecku do szczęścia. Przynajmniej do jakiejś części euforii. Nadal stwierdzam, że można zastać tam najwięcej uśmiechniętych twarzyczek. Właśnie dlatego też zmierzam w tym kierunku.
  Już z daleka, kiedy wchodzę po schodach na piętro słyszę głośne śmiechy. Mogę nawet powiedzieć, że zawsze jest tam „przepych”. Wszyscy rodzice zabierają tu swoje pociechy, by choć na chwilę zapomniały o chorobie, a mogły odżyć. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie mojego dziecka tutaj. Nie wybaczyłabym samej sobie, że zachorowało i walczy z nowotworem. Zapewne zachowywałbym się tak jak każda matka takiego dziecka. Nie odstępowała mu na krok. Martwiłabym się jak nigdy. Walczyłabym razem z nim. Razem dążylibyśmy do zwycięstwa. Byłabym przy nim silna. Tak, udawałbym, bo tak naprawdę w głowie karciłabym się, czemu to on, a nie ja. Byłabym w stanie zrobić wiele głupot, bezmyślnie. Liczyłoby się tylko moje dziecko. Mój skarb.
  Przed wejściem do sali dostrzegam dobrze znaną mi blondynkę, która żywo rozmawia z jakimś mężczyzną. Stoi do mnie tyłem więc nie mogę określić kim on jest. Patrząc na niego mogę tylko powiedzieć, że jest dobrze zbudowanym brunetem, ale nie przypomina tych mięśniaków, którzy większość część swojego życia przesiedzieli na siłowni. Przypomina mi pewną osobę. Przypomina mi go… Maćka. Ta sama budowa ciała, ale nie mogę powiedzieć, że to on, gdyż stoi plecami do mnie. Wiem też, że na świecie niejeden facet ma taką sylwetkę jak on.
  Nieco się przestraszyłam. Nie wiem co ten mężczyzna od niej chce. Nie wiem czy ją zaczepił. Czy może też ją szantażuje. Gdybym tylko mogła zobaczyć jej wyraz twarzy, wszystko stałoby się jasne. Wiedziałabym też o czym mogą rozmawiać. Na pewno mogłabym rozróżnić kłótnię od żartów. Przyśpieszyłam nieco swój krok co spowodowało, że dzieliło mnie od tej dwójki tylko kilka metrów. Po chwili do moich uszów dobiegł krzyk. Dziewczęcy głos, który krzyczał moje imię. Nawet nie mogłam rozróżnić czy to euforia czy też może to był strach. Po prostu podbiegłam do niej i wtuliłam ją w swoje ramiona. Byłam przerażona. Moja głowa została otoczona przez jej piękne, blond włosy. Poczułam jak z moich oczu po woli wypływają łzy. Nie chciałam ich nawet zatrzymywać. Po jakimś czasie poczułam chłód i zdałam sobie sprawę, że teraz dwójka stojąca obok mnie zobaczy, że płaczę. Kiedy odważyłam się na otarcie łez zauważyłam na swojej kurtce pasma jasnych włosów. Znów ten ból. To już się zaczyna. Nic nie powiedziałam tylko ponownie przytuliłam ją do siebie. Nie chciałam zwracać uwagi na tego chłopaka, który to teraz zapewne przygląda nam się ze zdziwieniem.
  -Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, Adi. –wyszeptałam w jej szyję. Mocno ją ścisnęłam po czym lekko od siebie odchyliłam, tak bym mogła zobaczyć jej twarz. Płakała. Otarłam jej łzy uwalniając ją z mojego uścisku. Wstałam po woli kierując swój wzrok w dół. Dotarło do mnie, że wypadałoby mi się przedstawić tej osobie, która od samego początku na to czeka. Uniosłam swoją głowę w górę i zamarłam. –Maciek. –to tyle ile zdołałam z siebie wydobyć. Uśmiechnął się lekko podchodząc do mnie i już po chwili tonęłam w jego uścisku. Teraz już wiem, że był to radosny krzyk Ady. Cieszyła się gdy mnie zobaczyła. A moja reakcja? Boję się o nią. Jest dla mnie ważna. Nie potrafiłabym tego zrozumieć dlaczego odeszła gdyby już to się stało…
  -Wszystko będzie dobrze. –usłyszałam cichy głos. Od razu opuściłam bezpieczne ramiona chłopaka i skierowałam się w stronę dziewczynki. –Nie musisz się tak o mnie martwić. Ja walczę i będę walczyć, bo mam o co. –łzy zaczęły napływać do moich oczu. Czuję się jakby to mi się śniło, jakbym przeżywała jakiś koszmar, z którego nie mogę się wybudzić.
  [M]
  Nie mam zielonego pojęcia co się stało kilka minut temu na korytarzy tego budynku. Nie jestem w stanie złożyć niczego w całość. Mam mętlik w głowie.
  Skąd tutaj się wzięła Dela?
  Co ona tutaj w ogóle robi?
  Kim jest dla niej Ada?
  W mojej głowie tworzy się burza wraz z kolejną myślą rośnie. Mam ochotę zadać jej tyle pytań, ale wiem, że nie mogę. Widzę, że cierpi. Wiem, że to ją zaboli. Ale chyba to nie może tak być? Jestem jej chłopakiem, chyba mam prawo do tego, by się dowiedzieć co się takiego dzieje w jej życiu.
  Siedzimy w trójkę przy stoliku nieopodal okna. Niedaleko nas kilka dzieci zajadających zupę zaserwowaną przez kuchnię szpitalną. My również spożywamy posiłek. W przeciwieństwie do tamtej grupki u nas panuje cisza. Nikt się nie odezwał od opuszczenia holu. Nadal tkwię w niezrozumieniu. Nie ukrywam, że nie lubię być tym niedoinformowanym. Zawsze wolałem wszystko wiedzieć, a przynajmniej chociaż trochę.
  -Czyli mam rozumieć, że Maciek jest twoim chłopakiem, Dela? –do moich uszów dotarł ten sam głos co kilkanaście minut temu w Sali, kiedy to wypytywała mnie się o moją drugą połówkę. Jest nią dziewczyna siedząca naprzeciwko mnie. Tak, to ona. Moja dziewczyna.
  -Tak to właśnie jest moja dziewczyna. –spojrzałem z uśmiechem na nią. Wyglądała jakby nie miała kontaktu ze światem. Pewnie też dlatego nie odpowiedziała na zadane jej wcześniej pytanie. –Hej, Adel. –dotknąłem jej ramiona, od razu oprzytomniała. –Wszystko dobrze? –zapytałem widząc jej oczy. Były podkrążone. Nigdy jej takiej nie widziałem. Tłumaczę sobie, że to przez ten płacz, ale pewności nie mam.
  -Tak, wszystko jest okej. –odpowiedziała szybko. –Nie musisz się martwić. –posłała mi uśmiech choć nie nazwałbym tak tego. Bliżej temu było do grymasu. Niestety.
  *
  Znów tu idziemy. Cisza stała się naszą wierną towarzyszką. Nie wiem co się z nią dzieje. Ostatnimi czasy stała się inna. Martwię się o nią. Od wyjścia ze szpitala nie wypowiedziała ani jednego słowa na swój temat. Pożegnanie, które przeciągało się w wieczność zakończyła pielęgniarka, która oznajmiła, że czas odwiedzin zakończył się kilka minut temu. Nie chętnie opuściła szpital kierując się w stronę mojego auta, które zauważyła na parkingu. Zapytała się tylko nieśmiało czy możemy jechać do tego parku, w którym ostatnio rozmawialiśmy. Zgodziłem się od razu.
  Pustka. Tylko my w ogromnym skwerze. Latarnie, które swoim światłem ukazują nam drogę. Obok nas płynąca rzeka, której słychać szum. A między nami ciągle to napięcie. Co chwilę zerkam w jej stronę, by sprawdzić czy nadal tu jest. Czuję na sobie jej wzrok, kiedy tylko odwracam swoją głowę bokiem do niej. Wiem, że chce coś mi powiedzieć. Już od początku spaceru chce to zrobić. Idziemy już z dobre pół godziny, a za tym rogiem dobiega koniec ogrodu. Mogę przewidzieć, że będziemy chodzić tutaj tak długo, aż nie odważy się odezwać.
  -Spójrz na mnie. –odezwałem się jako pierwszy chwytając jej podbródek. Podniosła powieki w górę co umożliwiło jej widok na moją osobę. –Możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? –zapytałem zbyt ostro, gdyż poczułem jak się wycofuje. –Ja się martwię. –usiadłem obok niej na ławce. Chwyciłem jej dłoń co spowodowało, że drgnęła. Co się z nią dzieje…
  -Znam Adę od kiedy tylko zaczęłam studiować. Pochodzi z domu dziecka. –zamurowało mnie. Od początku coś podejrzewałem, ale nie dom dziecka. Nie wyglądała na takie dziecko… -Niedawno się dowiedziałam, że wykryto u niej nowotwór. –wbiła swój wzrok w ziemię. Widzę jak ciężko jej przychodzi to mówić. Wiem, że nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś dla niej bliski jest w takim stanie. Ona to zna. Boi się. –Sam to widziałeś. –podniosła głowę łapiąc mój wzrok. –Jeszcze chwila i zaczną się przeżuty. –dodała. Chciałem ją przytulić do siebie bo spodziewałem się zaraz ataku łez, a tu spokój. Nic. Jest spokojna. Nauczyła się walki. To przez co przechodzi daje jej taką możliwość. Wie, że powinna być silna. Zdaje sobie sprawę, że to nie koniec świata. Trzeba walczyć. „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.”
  -A co z nami? –zapytałem niepewnie. To pytanie, a raczej odpowiedź na nie była dla mnie bardzo istotna.
  -Nie wiem. –rozpłakała się. Zdałem sobie sprawę, że to sprawa naszego związku ją męczy, a nie coś innego. Tak, obwiniam się, że to przeze mnie do tego doszło. Nie było mnie przy niej, kiedy mnie tylko potrzebowała. Byłem na końcu świata. Dobrze się bawiłem, a ona tu walczyła. Była sama…


"Wiesz, że tak nie możesz, ale nie chcesz go zranisz."
~Alutka


~~*~~
Cześć i czołem!
Jest 11 rozdział i jak widzicie zbliża się koniec historii naszych bohaterów. Przewiduję jeszcze z 1-2 rozdziały i epilog.
Jak wrażenie po tym rozdziale? Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za taki rozwój akcji i za to, że już dobiega koniec tego opowiadania. Ale pamiętajcie, że to nie jest ostatni rozdział i, że wszystko może jeszcze was zaskoczyć jak i mnie samą.

P.S. Niedawno bo 4 kwietnia zeszłego roku rozpoczęłam swoją przygodę z blogiem. Tak, to już rok od kiedy dla was piszę. Tutaj mój pierwszy blog. Sama widzę ile się nauczyłam przez ten rok. Oczywiście mam nadzieję, że będę pisać dla was jak i dla siebie jeszcze przez długi czas.

niedziela, 3 kwietnia 2016

#10 - czyli jesteś gwiazdą na niebie.



"Pozwól, że sfotografuję Cię w tym świetle
Na wypadek, gdyby to miał być ostatni raz
Kiedy możemy być tacy, jacy byliśmy
zanim zdaliśmy sobie sprawę
Smuciło nas stawanie się starszymi
Byliśmy przez to niespokojni
To było zupełnie jak jakiś film
To było zupełnie jak jakaś piosenka."

  [A]
  Cudownie jest znów poczuć domowe ciepło i panującą tu atmosferę. Home, sweet home. Coś niesamowitego. Po całym domu rozchodzi się ten sam zapach co zawsze. Świeże ciasto mamy. Kiedy tylko wracam do domu jestem przywitana moim ulubionym ciastem autorstwa mojej rodzicielki. Tarta z jabłkami i podpalaną bezą, to jest coś co ubóstwiam, a zwłaszcza jej roboty. A mój pokój? W takim stanie w jakim go opuściłam, takim go zastałam. Zawsze lubię tutaj wracać. Po męczącej podróży z Krakowa wiem, że znajdę tutaj swoje miejsce i w spokoju będę mogła odpocząć, w swojej oazie spokoju. Choć wracam tutaj co jakiś miesiąc za każdym razem jestem miło przyjęta, dzięki czemu mam po co tu wracać. Zawsze znajdzie się coś co mnie tutaj przyciągnie. No tak, nigdzie nie ma tak dobrze jak w domu. Nigdy nie potrafiłabym stawić czoła tym słowom, gdyż dla mnie jest to święta prawda!
  -Nawet nie wiesz córciu jak się cieszę, że przyjechałaś. –usłyszałam ciepły, damski głos kiedy wychodziłam z łazienki. –Już się za tobą stęskniłam. –odwróciłam się w stronę osoby, która kierowała do mnie te słowa. Była to uśmiechnięta mama. Od kiedy tylko mnie zobaczyła wysiadającą z samochodu uśmiech nie schodzi z jej twarzy. –Muszę się tobą nacieszyć bo za chwilę znów nam uciekniesz. –udała niezadowoloną akcentując ostatnie słowa. –A te wasze telefony to nic specjalnego. To nie jest jednak to samo co taka rozmowa. –roześmiała się. –A wy wychwalacie te urządzenie, gdyby był to jakiś ósmy cud świata. –dodała z lekka zdenerwowana. Widać było po niej, że nie pochwalała dzisiejszych technologii.
  -Prędzej czy później bym tu jeszcze wróciła. –zaśmiałam się. –Też tęskniłam. –wtuliłam się w jej ciepłe i pełne matczynej opieki ramiona. –A te nasze komórki nie są takie złe jak mówisz. –zaśmiałam się pod nosem tkwiąc w jej ramionach tak przez dłuższy czas aż w końcu przeszkodził nam zdesperowany głos brata.
  -Z tym kurczakiem jest coś nie tak! –zza ściany wyłoniła się głowa Jozefa, a na jego twarzy wymalowane przerażenie. Dawno nie widziałam go w takiej sytuacji. Mama odwróciła się w jego stronę głośno wypuszczając powietrze z płuc. Kurczak –w myślach nabijałam się z brata.
  -Co ja z wami mam. –uśmiechnęła się szeroko i podążyła do kuchni za moim bratem. Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem i udałam się do mojego pokoju.
  *
  -Bardzo się cieszę Maćku, że z miłą chęcią przyjąłeś zaproszenie na kolację w naszym rodzinnym domu tutaj. –zaczęła moja mama. Spojrzałam na siedzącego obok mnie bruneta. Wyglądał na szczęśliwego, uśmiechał się sympatycznie do mojej rodzicielki. –Dziękuję, że jesteś. –odwzajemniła jego poprzedni gest. Spojrzałam się na nią i doszło do tego, że kąciki moich ust uniosły się ku górze.
   -To ja dziękuję za zaproszenie. –ponownie się uśmiechnął. Można powiedzieć, że ja tak naprawdę bałam się tego spotkania - mojej rodziny z Maćkiem. Nie mogłam sobie wyobrazić jak ono będzie wyglądać i przebiegać, lecz ciągle byłam dobrej myśli. Pff, cały czas wierzę to, że nie będzie żadnych sprzeczek i wszystko będzie odbywać się płynnie. Odbędzie się bez wpadki –modliłam się w myślach zerkając po kolei, na każdego kto siedział przy stole w naszej jadalni.
  Nastąpiła cisza. Krępująca cisza. Można było nawet usłyszeć tą muchę, która latała pod sufitem. Ba! Mamy zimę. Nie ma żadnych much. Co ja gadam?! –karciłam się w myślach. Tak, stresuję się i to bardzo! Moje ręce całe się trzęsą. Nie wiem już co ze sobą robić. Niech ta „przerwa” się wreszcie skończy.
  -Można wiedzieć czym zajmujesz się na co dzień? –zapytała moja matka po dłuższej chwili przerywając stukot odbijanych sztućców o talerze, które nagle przypomniały nam o swoim istnieniu. Bałam się tego pytania w jego stronę. Doskonale wiedziałam, że odpowie zgodnie z prawdą. Ta odpowiedź ma duże. Ba! Wielkie znaczenie w moim życiu i zaraz nie tylko dla mnie będzie mieć to jakiekolwiek znaczenie. Przed kolacją coś mi obiecał choć pomimo tego boję się… cholernie się boję!
  -Jestem po AWF, także studiowałem w Krakowie. –spojrzał się na mnie z uśmiechem na twarzy. Zaczął pewnie. Mógłby już na tym skończyć, ale co to za prawda? Uznaliby, że z bezrobotnym się spotykam. Czego na pewno nie chcieliby dla własnej córki. Pff. Zapewne sama bym nie chciała mieć faceta bez pracy. Taka prawda. –Na co dzień uprawiam sport, gdyż jest on mi bliski i z nim wiążę swoją przyszłość. –dodał zgodnie z prawdą. –Może w przyszłości nie będę go wykonywać, ale nie chciałbym na pewno rozstawać się z aktywnością. –westchnął. Spojrzałam na niego. Dalej jego twarz była wesoła. Złapał mój wzrok. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. Jego wzrok mówił jedno: Będzie dobrze. Nie bój się. Mam wszystko pod kontrolom.
  -Lubisz podróżować? –kolejne pytanie padło ze strony mojego tatki. Wiedziałam, że to tak będzie. Nie mogłam nic na to poradzić, choć wcale im się nie dziwię. Chcą go poznać, rzecz jasna. Nie pozostaje mi nic innego jak usiąść wygodniej i słuchać ciekawostek o moim chłopaku. Może dowiem się o czymś czego jeszcze nie miałam okazji się dowiedzieć. Może mnie czymś nowym zaskoczy. Może pozytywnie, lecz może też negatywnie.
  -Można powiedzieć, że jestem na to nawet skazany. –zaśmiał się. –No tak, co roku odwiedzam te same miejsca choć z biegiem pojawiają się też w kalendarzu i nowe miasta, i kraje. –słuchali go jak zaczarowani. Od razu wiedziałam co ma na myśli mówiąc tak „tajemniczo”. A oni? Nic, siedzieli i czekali aż będzie opowiadać dalej. Byli nim zafascynowani. Ta, przyprowadź skoczka do domu i patrz jak czaruje twoich najbliższych. Niczym czarodziej. Jeszcze chwila i mógłby ich wszystkich zahipnotyzować zmieniając się w jakąś wróżkę. –nabijałam się w myślach. –Nie ukrywam, że bywa to męczące, ale to co się zobaczyło jest moje. Żadne zdjęcia tego nie odzwierciedlą. –wszyscy się roześmiali, nawet ja. Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego właściwie to zrobiłam. Narastająca sytuacja? Możliwe, że tak na mnie wpłynęła. Po prostu może chciałam się „wtopić w tłum”.
  -Europa czy jeszcze dalej? –zapytała głowa rodziny.
  -Tatko lubi dużo jeździć po świecie. –wyjaśniłam brunetowi. Zaskakiwałam samą siebie. Dziwiłam się, ze w ogóle się odezwałam tego wieczoru. Mój pierwszy raz…
  -Europa i dalej. –zaśmiał się. –Taka praca. –uśmiechnął się szeroko. Znów to samo. Zrobiłam to co on. Byłam w totalnym szoku. Stać mnie na takie coś w ogóle?
  -Rozumiem, że na jakieś zawody jeździsz, tak? –no i padło. Teraz już wszystko wyjdzie na jaw. Mleko się rozlało. –zaczęłam rozpaczać wewnątrz siebie.
  -Tak zawody. Dokładniej to Puchar Świata...
  -W skokach narciarskich. –dokończyłam za niego widząc jego lekkie zakłopotanie. Dotrzymał obietnicy, ale to ja nie potrafię oszukiwać moich bliskich. Nigdy nie potrafiłam kłamać, a co najgorsze nawet udawać. Na aktorkę to ja się nie nadaję, ale on owszem. Poleciłabym go jakiejś wytwórni bądź… kto tam wie gdzie by się nadawał.
  -Jesteś skoczkiem? –zakrztusił się napojem blondyn siedzący naprzeciwko mnie. Chciałam zmierzyć go wzrokiem. Po co? Sama nie wiem już co robię…
  -Tak Jozef. –uśmiechnęłam się do brata na tyle ile było mnie stać.
  -Podziwiam cię stary. –powiedział z podziwem. Myślałam, że zaraz wyciągnie swoją rękę przez stół i poklepie go po ramieniu w geście szacunku.
  -Ja też nie ukrywam zaskoczenia. –dołączyła mama wraz ze swoim zachwytem. No i pięknie. Oczarował i zachwycił. Plan wypalił! Brawo ja! Brawo my!
  -Maciej Kot. –powiedział mój tata. Wszystkie pary oczu skupiały się teraz na nim. –Obiło mi się o uszy. –zaśmiał się, a razem z nim pozostali tylko nie ja. W dalszym ciągu patrzyłam na niego z zakłopotaniem w oczach. W dalszym ciągu nie wiedziałam do czego dąży. –Niezły jest. –dodał. Zmrużyłam brwi odwracając się w stronę skoczka. Ten milczał. Po chwili na jego twarz wkradł się nieśmiały uśmiech po czym odwrócił się w moją stronę.
  -No tak. –powiedział patrząc na mnie brunet. –Znam twojego ojca od jakiegoś czasu.
  -Kopa lat. –parsknął śmiechem.
  -Znowu o czymś nie wiem? –spytałam niezadowolona tą wymianą zdań.
  -Polska nie jest mi obca. –zaczął tłumaczyć. –Pracowałem dobre kilka lat tam, a dokładniej w Zakopanem. –skoczek przytaknął głową na słowa mojego taty. –Tak wyszło, że pewnego dnia na skocznię przyjechało kilku reprezentantów i skakali. Z racji tego, że byłem w związku narciarskim to ich poznałem… –zaczął opowiadać jak to poznał mojego Maćka i jego kolegów z drużyny.
  -Muszę się przyznać, że nie poznałem pana od razu. –powiedział Maciek z lekkim żalem do samego siebie. –Głupio mi z tego powodu.
  -Nie martw się chłopie. –zaśmiał się. –Ludzie się zmieniają. Ja ciebie też bym nie poznał gdybyś nic nie powiedział, a gdy powiedziałeś, że jesteś Maciek to w głowie się rozjaśniło. –Cieszę się, że to ty jesteś dla mojej córki tym jedynym. –uśmiechnął się do nas obojga odwzajemniając gest.
  Nigdy bym nie pomyślała, że mój tata poznał go wcześniej ode mnie. To był dla mnie szok kiedy tylko o tym usłyszałam. Nie mogłam poskładać tego w całość, ale gdy mój rodzic o tym zaczął opowiadać zaczęłam wszystko rozumieć.
  *
  -A co tutaj się wyprawia? –zapytałam widząc Maćka z Jozefem grających w FIFE. Byli jak zaczarowani. Ich pary oczu intensywnie wpatrywały się w ekran telewizora śledząc biegających piłkarzy swoich zespołów. Nigdy nie lubiłam tych gier mojego brata. Ostatnio nawet mi się pochwalił, że jego nowym zakupem jest „Wiedźmin”. Ucieszyłam się jak nie wiem co. Po prostu ta wiadomość „rozświetliła” mi dzień, jakby było tego mi potrzeba.
  -Mecz gramy. –uśmiechnął się brunet dalej skupiając się na grze. Pokręciłam głową i dalej ich „podziwiałam”.
  -Może obejrzymy jakiś film? –zapytałam oby dwóch siadając pomiędzy nimi. Swój wzrok przenosiłam z jednego na drugiego oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z ich strony. Nic, dalej byli zafascynowani tą grą.
  -Jak się skończy to spróbujemy pomyśleć. –odezwał się blondyn. Te słowa mną wstrząsnęły. Nie tak, że zaczęły mi się zbierać łzy w oczach. Po prostu miałam ochotę go udusić.
  -Spróbujecie?! Chyba ty spróbujesz! Miły jesteś, wiesz? –zmierzyłam go wzrokiem. Skrzyżowałam swoje ręce na piersi po czym warknęłam rozsiadając się. Tak, tak jak mała, zdenerwowana dziewczynka, na którą nikt nie chce zwrócić uwagi. Nie ukrywam, że od zawsze lubiłam się droczyć z moim bratem. Była to pewnego rodzaju rozrywka.
  -Nie no Jozef, nie bądź taki. –zaczął Maciek odkładając konsole na stolik. Szybko swój wzrok przeniosłam na niego. Nie miałam zielonego pojęcia do czego dąży. –Co chciałabyś obejrzeć? –zapytał obejmując mnie swoim ramieniem. Zaskoczył mnie. Pozytywnie, co bardzo mi się spodobało. Tak, zaimponował mi swoją męskością. Nie to co mój brat. –Jestem otwarty na wszelkie propozycje.
  -Kobiety to jednak potrafią zawrócić nam facetom w głowie i to jak. –pokręcił głową z wyraźnym niezadowoleniem.
  -Nie tylko potrafimy wam zawracać w głowie. –uśmiechnęłam się chytro do ich obu. –Jest jeszcze wiele innych zalet bycia w związku z kobietą. –puściłam oczko bratu, a ten był oszołomiony moimi słowami.
  [M]
  Wchodząc do jej pokoju zastałem ciszę i ciemność. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu były świeczki znajdujące się na białej komodzie nieopodal łóżka. Półmrok, który tam panował nie ułatwiał mi poszukania jej sylwetki. Tak, była tu na pewno. Czułem, że ktoś jeszcze jest w tym pomieszczeniu. Usłyszałem cichy szmer dochodzący z okolic okna. Swój wzrok od razu przeniosłem w tamtą stronę. Siedziała na podłodze opierając się o szklane, duże drzwi balkonowe, była owinięta grubym kocem. Jej głowa przylegała to zimnej szyby, tak wywnioskowałem zwracając uwagę na przymrozek, który panował na zewnątrz. Jej wzrok śledził wszystko to co działo się za tym oknem. Wyglądała uroczo, pomimo tego, że nie widziałem jej całej twarzy. Była skupiona, jak i zamyślona, aż nie chciało jej się przeszkadzać. Byłby to pewnego rodzaju grzech. Przyglądałem jej się z uwagą. Chciałem poskładać sobie wszystko w całość, a jej widok mnie uspokajał i pomagał w tym. Dzięki czemu mogłem rozpocząć rozważanie.
  W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to ona jest córką dobrze znanego mi mężczyzny. Nigdy bym nie przypuszczał, że takie wydarzenie mogłoby nastąpić w moim życiu, że będę jeszcze mieć styczności z tym jakże wspaniałym człowiekiem jakim jest jej ojciec. Myślałem, że takie rzeczy mają miejsce w słabych filmach amerykańskiej produkcji. Patrząc na zachowanie aktorów, wszystko wygląda dobrze. Tak naprawdę w realistycznym świecie jest na odwrót. No może nie jest tak źle. PO prostu człowiek nie wie co ma mówić. Najgorsze to, że jeszcze nie rozpoznałeś tego człowieka. Tego, który tak wiele ci pomógł. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Było mi wstyd.
  -Wiem, że tam stoisz i mnie obserwujesz. –usłyszałem ciepły głos Adeli. –Chodź. –dodała. Nie odpowiadając nic ruszyłem w jej stronę. Bez wahania usiadłem obok niej. Wzięła koc w swoje dłonie i otuliła mnie nim. Poczułem jej zapach perfum. Nadal ten sam. Nie zmienił się od tamtego pamiętnego wieczoru w klubie po konkursie na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
  Mogliśmy tak siedzieć jak najdłużej. Mieć ją tak blisko siebie chciałbym mieć już zawsze. Czuję, że jest bezpieczna, że mi nie ucieknie i nie stanie jej się nic złego. Coś za co później będę się obwiniać. Czułem, że ona też czuje się dobrze w moim towarzystwie. Od razu kiedy tylko ją objąłem wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Teraz to moja głowa była spokojnie oparta o szkło, a jej lekko opadała na mój tors. Czułem na sobie jej spokojny oddech. Swój wzrok nadal skupiała na tym co znajduje się na zewnątrz. Było ciemno choć niebo miało dziś swój urok.
  -Tatko? –zapytałem cicho przypominając sobie sytuację przy stole. „Tatko”, tak właśnie zwracała się i mówiła o swoim tacie. Nie ukrywam, że mnie to lekko zaskoczyło, gdyż nigdy dotąd nie spotkałem się z takim określeniem.
  -Tak. –odpowiedziała spokojnie nie śpiesząc się próbując mi udowodnić, że mamy czas. –Od dziecka tak do niego mówię. –wyczułem, że się uśmiecha pomimo tego, że jej twarz byłą zwrócona do ściany. –Usłyszałam kiedyś to słowo i tak po prostu mi się spodobało. Więc jako małe dziecko chciałam je wypróbować i tak zostało do dnia dzisiejszego. –zaśmiała się cicho wywołując uśmiech na mojej twarzy.
  -Twój tata jest wspaniałym człowiekiem. –dodałem. Znów to samo, czuję jak się uśmiecha na moje słowa. To miłe.
  Tak, jej tata to wspaniały mężczyzna. Nie żałuję, że miałem zaszczyt go poznać, a później z nim współpracować razem z całą kadrą. Myślę, że to właśnie on mnie nauczył walczyć na skoczni. Motywował mnie przed każdym skokiem. Jako początkujące „dziecko” wyśmiewałem pomysły z psychologiem. Tak naprawdę się cieszę, że miałem szansę go mieć. Może i nie było to kilkanaście dobrych lat współpracy, ale za to kilka owocnych miesięcy.
  -Wiem. –odpowiada odwracając się w moją stronę. –Dziękuję. –po dłuższej przerwie wypowiada to słowo, a ja patrzę na nią z niezrozumieniem.
  -Nie masz za co mi dziękować. –kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.
  -Ależ mam. Cieszę się, że tak na spokojnie podszedłeś do tej sprawy. –uśmiechnąłem się słysząc te słowa. Przytuliłem ją mocniej do siebie zwracając swój wzrok na zewnątrz.
  Niebo wyglądało dziś tajemniczo. Świecące na nim gwiazdy lśniły mocniej niż zwykle. W jednym ze skupisk znajdowało się jedno, duże ciało niebieskie. Patrząc na nie można było się zahipnotyzować. A księżyc? Dziś pełnia. Dzięki czemu niebo dziś było jeszcze jaśniejsze.
  Zawsze ten widok mnie uspokajał. Odprężał. Mogłem tak siedzieć godzinami, a dzisiejsze niebo dodawało mi jeszcze więcej siły. Było inne. Jeszcze nigdy się z takim nie spotkałem. Miało coś w sobie wyjątkowego. Tak jak ona.
  To może dlatego ono takie jest?
  Bo jest przy mnie. Jestem szczęśliwy mając ją tak blisko siebie. Czuję się wyjątkowo. Wiem, że to ona daje mi największe szczęście. Nie musi być blisko bym był szczęśliwy, lecz to, że mam ją przy sobie mnie motywuje jeszcze bardziej. Jestem szczęśliwszy.
  To jakaś nagroda, czy co?
  Tego nie wiem, ale podoba mi się to. Zasłużyłem. Zasłużyłem na nią. Tak myślę, choć jestem pewien w 100%, że to nie jest żaden przypadek. Tak musiało być. Nie widzę świata poza nią. Każdy w życiu zasłużył na miłość. Ja ją właśnie znalazłem. Leży wtulona we mnie i wpatruje się w niebo. Tak jak ja.
  -Kocham takie widoki. –usłyszałem jej cichy jak i delikatny głos. –Mogę w spokoju pomyśleć nad wszystkim, to pomaga. –dodała również „osłabionym” głosem.
  -Mam tak samo. –czułem jak się uśmiecha.
  -To jest niesamowite jak to wszystko pięknie wygląda nocą. –zaczęła mówić, a ja czułem w jej głosie nutkę zafascynowania, inspiracji. –Te góry, a na szczytach śnieg. Jak pięknie odbija księżyc. Czasem mam wrażenie, że gdy zapada mrok świat staje się piękniejszy. –dokończyła odwracając się w moją stronę. –A staje się jeszcze piękniejszy gdy mam cię przy sobie. –poczułem jej delikatne wargi na swoich ustach. Niepewnie je musnęła po czym się odchyliła na „bezpieczną” odległość. Spojrzałem jej prosto w oczy. Wiem co czuła. Czuła pożądanie. Niepewność. Ból. Próbowała się uśmiechnąć, ale na nic. Objąłem jej twarz swoimi dłońmi. Nasze czoła się zderzyły. Tkwiliśmy tak chwilę aż nie odważyłem się tego zrobić. Połączyłem nasze usta w pocałunek. Nie protestowała. Odwzajemniała je. Można było w nich wyczuć mieszane uczucia, lecz przeważało pożądanie. Już się nie bała. A ja? Bałem się jednej rzeczy. Tego co możesz nastąpić za kilka minut. Wiem, że ja nie będę tego żałować, ale czy ona będzie czegokolwiek później żałować? Tego nie wiem… wiem tyle, że nie chcę, by cierpiała z mojego powodu, że coś jej zrobiłem.
  Zagłębialiśmy się coraz mocniej w tych pocałunkach. Nadal się bałem, lecz nie chciałem tego przerywać. Pragnąłem tego. Brakowało mi tego. Zasłużyłem. Ciepło, które od niej biło znikało z każdą sekundą. Wystraszyła się. Liczyłem się z tym, że to tak może się skończyć. Po chwili oderwała się ode mnie. Schowała twarz w dłonie i tyle. Nie wiedziałem co robić. Podniosłem delikatnie jej głowę ku górze, tak bym mógł zobaczyć jej oczy. Zaczęła płakać. Nie wiem co myśleć. Bez wahania przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się w moje ramiona. Czułem jak moja koszulka spotkała się z atakiem jej łez. W błyskawicznym tempie zaczęła nasiąkać cieczą z jej oczu. Nie chciałem jej tego zabraniać. Niech wyleje wszystkie łzy w moje ubranie. Nie przeszkadza mi to. Ważne jest to, żebym mógł później na jej twarzy zobaczyć szczery uśmiech. Ten, który mnie do niej zaciągnął.
  [A]
  -Nie chcę, żebyś się cały czas martwiła o mnie kiedy będę w Krakowie. –podniosłam na nią wzrok, a ta uśmiechając się do mnie pogodnie przytuliła mnie.
  -Wiem, że będąc z Maciejem jesteś bezpieczna. –szepnęła mi do ucha. –Wiem, że będąc z nim nie muszę się o ciebie martwić…
  -Naprawdę? –zapytałam zdziwiona odsuwając się od niej.
  -Poznałam go w końcu. Wiem, że jest dobrym chłopakiem, nie muszę się już o ciebie martwić córciu. Jesteś dorosła, masz swoje życie, a w nim swoją miłość. –znów się do mnie uśmiechnęła, a ja w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Zmieniła się. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba. Zawsze kiedy opuszczałam ten dom… Stop! Nigdy „nie mogłam” go opuścić. Kiedy tylko zachciałam opuścić próg domu zatrzymywano mnie. Moja rodzicielka zawsze chciała mieć mnie przy sobie. Instynkt macierzyński. Rozumiem, że mamy się o nas troszczą, ale kiedy wkraczamy w dorosłe życie jesteśmy zdani na siebie. Przynajmniej próbujemy się usamodzielnić. Moja nigdy nie chciała mnie puścić na studia do innego kraju. Cudem się zgodziła i jestem jej za to wdzięczna do dziś.
  -Nie poznaję ciebie. –zaśmiałam się. Jej twarz przejęła powaga. Złe posunięcie ze śmiechem. Oj ty głupia! –karciłam się w myślach. –Szczerze mówiąc cieszę się, że go polubiłaś. –próbowałam się tłumaczyć.
  -Już dobrze. –chwyciła moją dłoń. –Po prostu wiem, że mając kogoś przy sobie jesteś szczęśliwsza. Nie będziesz się przynajmniej już tak mną przejmować, gdyż twoją głową zajął ktoś inny niż mamusia. –westchnęła głośno. Widzę, że nie jest jej z tym łatwo. Jak zawsze kryje się ze swoimi uczuciami, nie okazując tego. Ja cię czasem zastanawiam jak tata doszedł do tego, że mama się w nim zakochała. –Choć nie ukrywam, że czuję się trochę zazdrosna. –udała zazdrosną.
  -Oj, oto się nie martw. –wtuliłam się w nią mocno. –Będę tęsknić za wami. Znowu. –dodałam ze smutkiem tuląc się do rodzicielki.

"Jesteś taką moją, małą gwiazdą na niebie.
Wiem, że jesteś tylko moja.
Mam ciebie na wyłączność."
~Alutka

~~*~~
Cześć i czołem!
Na początku chciałabym was przeprosić z całego serduszka za moją dość długą nieobecność. Jest mi strasznie głupio. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
No, ale wracając do rozdziału. Myślę, że wam się podoba. trochę nowości w życiu naszych bohaterów (chyba nie macie mi tego za złe).
Komentując motywujecie mnie jeszcze bardziej. Wiem wtedy co i jak. Wiem co wam się podoba, a co trzeba byłoby zmienić.
Życzę wam udanej niedzieli i jeszcze raz przepraszam kochane :*
Pozdrawiam, Alutka :*