"Wymyślę się od nowa, poskładam się inaczej.
Ubiorę w inne słowa, najlepiej jak potrafię.
Kilka zmian i będę tym, kim będę chciał."
[M]
Siedziałem w naszym
kadrowym busie, który miał za zadanie dowieźć nas wszystkich, całych i zdrowych
do Klingenthal na ostatni konkurs LPK w skokach narciarskich. Drogę pokonaliśmy
wyjątkowo szybko, pomimo tych licznych przeszkód na trasie, byliśmy po 9
godzinach już pod hotelem, który mieliśmy dzielić z norweskim składem.
Podróżowaliśmy w nie małym składzie, iż było nas 8 w jednym busie. Humory jak
zawsze nam dopisywały. Kubacki, Kłusek i Biegun, no niezłe wydanie. Dzięki
takim właśnie pajacom długa droga mija szybko, ale to nie znaczy, że mile. Nie
zawsze można się przespać podczas podróży, a wina leży po stronie tej świętej
trójcy.
Już dzisiaj mieliśmy
rozpocząć rywalizację na skoczni całą szóstką z naszego kraju: Stefan, Dawid,
Bartek, Krzysiek, Andrzej no i ja. Pogoda dzisiaj nam dopisywała co wskazywało
na to, że wszystkie skoki zostaną oddane planowo. Już na dzisiaj na godzinę
14:30 zaplanowano oficjalny trening, a o 16:30 miał się odbyć konkurs indywidualny.
Jutrzejszy, niedzielny dzień też zapowiadał się dość ciekawie, ponieważ o 9:00
seria próbna a godzinę od jej rozpoczęcia czas na konkurs indywidualny.
Pierwsze co zrobiłem
wchodząc do swojego tymczasowego pokoju to odrzucenie na bok wszystkich swoich
torb i wylądowanie na łóżko. Broń Boże mi
teraz przeszkadzać, odpoczywam. –westchnąłem opadając bez sił twarzą na
miękkie łóżko. Nie mam zamiaru się stąd w ogóle ruszać, przyjemna pościel od
razu otuliła moje policzki. W końcu cisza,
spokój. Jak ja to lubię. –parsknąłem odwracając się na plecy. -Aż za dobrze. –pomyślałem. Moje usta
ułożyły się w szeroki uśmiech a ręce powędrowały za głowę.
-A
pomyśl jak byłoby pięknie gdyby ona też tutaj była, co? Pięknie prawdaż?
-Oj, pięknie by było.
-Wyobraź
sobie, że leżycie sobie tutaj we dwójkę, ty i ona wtulona w ciebie przy czym
jej głowa słodko opada na twój tors i coraz bardziej do ciebie przylega.
Wygląda słodko a ty nie możesz się na to napatrzeć…
-Ja jej nigdy na oczy nie widziałem!
-No to co? Wyobrażać sobie nie można,
rozmarz się trochę a nie taki spięty i nerwowy gość jest z ciebie.
-Ja nerwowy i spięty?!
-Zmień
się.
Leżałem na tym łóżku
jak jakiś debil a mój wzrok przykuł jakiś blady sufit, nic lepszego tylko to
coś właśnie nade mną. Nagle stał się taki interesujący, jak nigdy. Czy ja kiedykolwiek byłem spięty. Czy ja w
ogóle taki jestem? Jestem sobą i nigdy taki nie byłem. Po co mam się w ogóle
zmieniać? Dobrze jest mi z tym, nie narzekam na to. Ba, nikt na to nigdy nie
narzekał. –zacząłem toczyć ciężką walkę z moimi myślami jak nigdy dotąd.
Pytania nasuwały się z ogromną prędkością a odpowiedzi poszukać nie łatwo.
Z zamyślenia wyrwały mnie donośne krzyki,
które dobiegały z hotelowego holu. Zerknąłem na drzwi, za którymi wszystko się
działo, ale były zamknięte, a głosy w dalszym ciągu są głośne a z chwilami
jeszcze bardziej wkurzające.
-Ty Biegun! –odzywa
się Kłusek. Ten wrzask od razu spowodował, że wstałem z łóżka i już byłem
gotowy na to, by opuścić swój pokój i nawrzeszczeć na tą bandę idiotów. Nawet
nie można mieć chwili spokoju dla samego siebie bo te debile mają pełno energii
i zdolni są tego, by cały ośrodek w nocy postawić na równe nogi.
-Zoba tego idiotę
Kubackiego! –słyszę kolejny głos. Teraz to i Andrzeja mam ochotę ukatrupić. –Te
jednorożce! –parsknął śmiechem. –Chłopaki zobaczcie! –dodał po chwili. No ja po prostu nie ręczę za siebie!
-2w1,
zobacz sam. Nerwus i to jaki spięty. A sam mówi, że nigdy taki nie był, że jest
sobą i dobrze mu się z tym żyje, i że nigdy nikt mu na to uwagi nie zwrócił.
Normalnie zaraz ze śmiechu nie wytrzymam.
Nie
wytrzymuję już tego wszystkiego. Otwieram z wielką siłą drzwi i staję w progu
im na przywitanie. Moim oczom ukazuje się 4 sprawców tej całej szopki. Patrząc
na nich i na to co mają na sobie chce mi się po prostu z nich śmiać, ale z
drugiej strony mam ochotę ochrzanić ich za to co zrobili. Kipię cały złością i
to nie bez przyczyny. Pierwszy zauważył mnie Krzysiek, który od razu podbiegł
do mnie z marnymi jak zawsze wyjaśnieniami. Cały
on… -westchnąłem opierając się o futrynę grot.
-Całą czwórką
–wskazał na resztę chłopaków stojących za nim. –chcielibyśmy ciebie serdecznie
przeprosić. –już nie mogłem na niego patrzeć, ledwo co trzymał się na nogach,
gdyż już nie mógł ze śmiechu a w jego oczach zbierały się już łzy, które były
spowodowane tym wszystkim co tutaj miało miejsce. A te przeprosiny mógł sobie
darować, to jakaś dziecinada nie jesteśmy w szkole i nie zadałem mu zadania, by
wymyślił przeprosiny do jej wysokości. –To na pewno nie jest tak jak ci się
wydaje...
-My właśnie z basenu
wracamy. –wciął mu się w słowa Kubacki, który powoli wymykał się z towarzystwa.
Chwyciłem go mocno za rękę zapobiegając temu. –No przepraszam Maciusiu, ale to
nie moja wina. -na co mi jeszcze usprawiedliwienie tego debila?! –To wszystko
przez tych idiotów. Ja nic złego nie zrobiłem. Po za tym to nie ja...
-Widziałem i
słyszałem dobrze co tutaj się działo. Tyle mi wystarczy! –warknąłem. –Może
jestem lekko przygłuchy, ale za to wzrok mam na tyle dobry bym mógł stwierdzić
co tutaj się stało. A te wasze usprawiedliwienia mogliście zostawić dla siebie,
a może lepiej do trenera bo tam będzie jazda jak się o tym dowie.
-Jeden do zera, grasz dalej?
-Gram. –stanowczo
jej odpowiadam.
–A tak w ogóle to
ciekawe co on, by powiedział na to wasze bieganie i wrzeszczenie po hotelu, w
dodatku w samych kąpielówkach i motylkach dla małych dzieci, które uczą się
pływać. –zmierzyłem wrogo każdego z nich. –A o ile pamiętam to na zajęciach na
basenie nie macie z tym najmniejszych problemów! –zacząłem ich pouczać jak
dobry ojciec. Teraz mogę w 100% zgodzić się ze słowami swojej rodzicielki. Jest
to banda dużych dzieciaków, które nie mogą dorosnąć. Zachowują się gorzej niż
dzieci takiego Piotrka a tamte to święte w ogóle nie są i nie będą. Za ojcem… Wtedy broniłem chłopaków, a
teraz? Nic tylko przyznać jej rację. -Nie zdajecie sobie nawet sprawy z tego co
inni ludzie o tym myślą! Myślcie też o innych a nie tylko o tym, by samemu
dobrze się bawić!
-Panowie co tutaj się
dzieje? –do rozmowy dołącza się trener Maciusiak. No to wywołał wilka z lasu! Jeszcze tego brakowało. Kiedy tylko
zobaczył chłopaków zamarł. Wcale mu się nie dziwię, zastał piątkę swoich
podopiecznych w niecodziennej sytuacji. Jeden naburmuszony a reszta płacze ze
śmiechu w dodatku ten żałosny strój w jakim są… Nic tylko na łeb dostać z takimi ludźmi.
[TM]
-Może łaskawie mi
ktoś opowie co tutaj się wydarzyło kiedy mnie nie było, bo na pierwszy rzut oka
najlepiej to nie wygląda. –poprosiłem. Wszystkie pary oczu skupiły się na
jednym z moich młodzików, na Maćku.
-Nie można pobyć w
chwili spokoju przed zawodami bo te debile latają jak jacyś idioci po tym
korytarzu i wrzeszczą. Nawet w busie nie zmrużyłem na chwilę oka bo bawili się
w najlepsze. –odezwał się nieźle wkurzony Kot a jego mina mówiła sama za
siebie. –Zachowują się jak dzieciaki! –krzyknął. –Rozpieszczone dzieciaki,
które myślą, że im wszystko wolno! –dodał z wielką złością, która w nim rosła.
Po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju trzaskając donośnie nimi, zrobił
to z taką siłą, że numerek pokoju „7” aż się zachwiał.
-Gratulacje chłopaki
dla was. Gromkie brawa. –parsknąłem. Dzięki nim Maciek i jego tymczasowy stan
psychiczny wymaga uwagi. Niby takie małe zajście, ale jednak jest to wrażliwy
chłopak, którego szczerze podziwiam i jestem z niego dumny pod każdym nawet
małym względem. Miejsce na podium w konkursach LPK, jestem dumny z tego
młodszego syna Rafała, naprawdę robi wrażenie.
-To nie nasza wina.
–zaczął Bartek.
-Zgłaszam przeciw. –z
tłumu wyjawia się szanowny pan Kubacki. –Maciek ma racje.
-Jak zawsze z resztą,
nie ma w ogóle o czym gadać. –przytaknął mu Andrzej.
-Ależ jest chłopacy.
–powiedziałem uspokajając podenerwowanych podopiecznych. –Po pierwsze, nie
powinniście biegać po korytarzach w takim właśnie oto stroju. –wskazałem na
stojącego obok mnie Bieguna. –Po drugie, nie wrzeszczeć tak głośno, że ludzie
się skarżą bo było już tak nie raz. –moje słowa wywołały wybuch śmiechu u
pozostałych. Każdy z nich dobrze zna tą sytuację, która miała miejsce na
pierwszych zawodach LPK. –Po trzecie, Maciek ma zupełną rację, bardzo się
cieszę, że stwierdziliście to sami. Nie miejcie mu za złe tej awantury, iż
zrobił bardzo dobrze. Nic tylko się zmieńcie chłopcy, wyjdzie wam to na dobre.
–wszyscy zgodnie przytaknęli głowami. –No to teraz tak. –zerknąłem na swój
zegarek, który wskazywał 12:30. –Wracamy do swoich pokoi, a za 40 minut widzimy
się na dole w holu i jedziemy na skocznie. Proszę tylko o to, abyście się
spakowali i wszystko wzięli, żeby odbyło się bez jakiś zbędnych poszukiwań
zaginionych rzeczy.
-Pamiętajcie tylko o
porządku w pokojach, co nie Dawid? –zapytał Kłusek.
-Ależ skądże.
–parsknął znikając za drzwiami z numerem „4”.
*
Taki talent, nie może
go zaprzepaścić, to byłaby katastrowa dla każdego z nas, z osobna. Ta
zaistniała sytuacja nie może mu zaszkodzić w dzisiejszym konkursie, choć dobrze
wiem, że nie będzie z tym łatwo. Ma chłopak ambicje tylko, żeby na tym nie popadł.
Trzymam mocno kciuki za jego dzisiejsze i jutrzejsze występy.
Wiedziałem, że ci
nasi są zdolni do różnych rzeczy, ale bieganie po hotelu w kąpielówkach i tych
gumowych motylkach na rękach, no bez przesady. Jakoś nigdy żaden z nich mi się
nie skarżył na to, że nie potrafi pływać, a zadowoleni są z wodnego aerobiku.
Zabawy, zabawami, ale nie przesadzajmy. Jeszcze trochę i nie będę miał na nich
w ogóle sił. Mam nadzieję, że wezmą sobie moje i Maćka słowa do siebie i zrobią
coś ze swoim zachowaniem. Zachowują się nieodpowiednia jak na ich wiek
przystało. Dobre 20 lat mają, a czasem nie da się ich ustawić do pionu. Stają
się dla mnie wielkim problemem. Bo co niektórym ludziom to się wydaje, że
pełnoletni faceci są odpowiedzialni. Ba, bynajmniej powinni tacy być. Nie raz
słyszałem od Łukasza o wypałach jego kadry, jacy to oni czasem są
nieodpowiedzialni i nieprzewidywalni. Nic, nawet niedbały sobie ręki za nich
uciąć, a szczególnie za takiego Żyłę. Najstarszy w kadrze razem z Kamilem a
jakoś tego nie okazuje w żadnym, a nawet najmniejszym, jakimkolwiek stopniu.
Dlatego chciałbym zapobiec tego wszystkiego tutaj, u mnie. Nawet to niemożliwe
tutaj, w tej grupie, nie ma tutaj Piotrka więc jestem od tego uchroniony. No
niezły wywijas z niego muszę to przyznać.
[M]
Tuż za podium! 4
miejsce. Ale pozytywnie. Klasyfikacja periodu wygląda dobrze, a o to przede
wszystkim walczę. Mam nadzieję, że jutro warunki będą równie dobre i
sprawiedliwe, a moje skoki lepsze.
1 miejsce w
klasyfikacji generalnej należy do Daniela Andre Tandego i na to wygląda, że już
z niego nie zejdzie. Kubacki uplasował się pozycję niżej a ja tuż za nim
zamykając czołową trójkę. Mam nadzieję, że już tak zostanie do jutra, do końca
ostatnich zawodów. Nie chcę jeszcze opadać na laurach, trzeba walczyć do samego
końca, do jutra kiedy to wszystko się już zakończy.
*
Wchodząc do stołówki
dopadł mnie chaos, który był wywołany przez norweską grupę skoczków. Od samego
początku czułem, że nie będzie nam z ty za dobrze, a organizatorzy się nie postarali
o dobre warunki mieszkaniowe dla nas z tymi właśnie o to ludźmi.
-Chyba tobie coś nie pasuje. Inni jakoś nie
narzekają na to.
-Odpocząć się nie da.
-A
dziwne bo jak się z Piterkiem zgracie to innym żyć nie dajecie. Ty miszcz
kawałów a tamten dopełnia całość.
Szaleli jak nie
normalni, myślałem już, że nasz Piotrek tylko potrafi takie rzeczy. Ale, że
oni?! Zawsze tacy wzorowi. Alexander tylko ich chwalił, a ta impreza to chyba
nie jest godna pochwały. Nawet Maciusiak i Kruczek nigdy w życiu tak się nami
nie zachwycali. Oby dwoje wymagają od nas więcej, więcej i coraz więcej. Moim
zdaniem dobrze, że tak właśnie jest. Oby te chłopaki nie opadli na tych
ciągłych pochwałach od trenerów.
Do moich uszów
dotarła głośna muzyka, którą puścił z głośniku właśnie jeden z nich. Stanąłem
przy oknie i uważnie zacząłem oglądać całą tą sytuację. Wszyscy Norwedzy
tańczyli z radości a Daniel im
przygrywał. Coś niepodobnego… Nigdy nie widziałem, żeby jakakolwiek grupa
urządzała sobie imprezę przed zakończeniem konkursów. Oni są jacyś nienormalni.
Skaczą po stołach, naskakują na siebie, śpiewają tekst piosenki, którą zapodaje
Tande. Przepraszam, oni krzyczą a nie śpiewają. Talentu wokalnego to żaden z
nich nie posiada, a szkoda, byłoby miło i takim sposobem podbiliby YouTube. Nie
pozostało mi nic innego w tym wypadku jak wyciągnięcie telefonu i nagranie tych
debili. No to teraz będę miał z czego się
pośmiać jak wrócę już do domu. –parsknąłem. Odblokowałem telefon, włączyłem
kamerę i rozpocząłem nagrywanie.
-Piotrkowi od razu wyślij, to będzie niezły
ubaw!
-Ze
śmiechu się nie pozbiera!
-Prędzej to się obrazi, a później wymyśli co
zrobić, by być lepszym od tej bandy.
-O tak!
[K]
-Czy ty kiedykolwiek
byłaś w kimś zakochana? –zapytałam rozbawioną szatynkę. Jej oczy momentalnie
zrobiły się wielkie, ale znów powróciła do niej wielka euforia. Jest taka
radosna jak nigdy dotąd…
-A może. –parsknęła.
Wywróciłam teatralnie oczami. Nie raz rozpoczynała ten temat w stosunku do
mnie, aż w końcu dopięła swego.
-Wiem, że strasznie rozpiera
ciebie energia, ale ja się ciebie pytam na serio. Od kilku dni jesteś taka
jakaś inna, rozgarnięta a w tobie cały czas radość, uśmiech nie schodzi tobie z
twarzy. Coś musi być na rzeczy, a mnie nie oszukasz. –uśmiechnęłam się cwanie.
-Kilka dni temu
zadzwonił do mnie Jozef. –zaczęła niepewnie. –Wolałabym, żeby to ona do mnie
sama zadzwoniła…
-Wnioskując z twojego
zachowania to wszystko okej? –spojrzała się na mnie. –Tak? –zapytałam ponownie.
-Powiedział, że
wyszła ze szpitala. Nie wiem co będzie dalej, cieszę się tym co jest. Nawet nie
wiesz jakbym chciała teraz tam z nimi być… -przez jej twarz przeszedł cień.
Zrobiła się smutna i nieswoja.
-Ale to już wszystko
okej? –zapytałam, by się upewnić.
-To znaczy się…
-Trzeba żyć z
nadzieją. –dodałam pewnie.
-Dokładnie. –z
radosnej dziewczyny zrobiła się zrozpaczona kobieta. Jestem z niej po prostu
dumna. Ile musi mieć i odwagi, w ogóle jak mocno trzeba w to wszystko wierzyć,
żeby przejechać te dobre 100 kilometrów, by kontynuować tutaj studia.
-Może tak po prostu nie jest jej z tym lekko.
-To
niby dlaczego tutaj przyjechała?
-W taki
sposób o tym zapomina. Jest jej tak lepiej, lżej.
-A ta
radość?
-Ona
żyje z nadzieją o lepsze jutro. Nie dziw się jej. Od kilku dni jest jak
skowronek bo cieszy się, że wróciła do domu. A jak jest naprawdę to nie wiesz i
musiałabyś coś więcej od niej wyciągnąć, ale wątpię w to, że powiedziałaby ci
wszystko co się dzieje.
-No
fakt, nie jest to najlepsza sytuacja. Mi też nie byłoby z takim czymś lekko.
Pff, mnie tutaj w ogóle, by nie było, nie dałabym rady.
-Gdzie podziała się ta optymistka? Gdzie to
pozytywne nastawienie?
-To
inna bajka…
-Pesymistka.
*
Dobrą godzinę temu
wyszła z mieszkania bez słowa i nadal jej nie ma, nie wróciła w dalszym ciągu...
Zaczynam się naprawdę martwić. Czuję się winna, zrozumiałam, że nie powinnam tak
na nią naciskać, złamałam coś w niej i nie jest mi z tym najlepiej. Nie chcę,
żeby przeze mnie coś zmieniała w swoim życiu. Dobrze wiem jak jest dla niej to
wszystko ważne, jak ją kocha i nie tylko.
Usłyszałam jak ktoś
za drzwiami próbuje się uporać z kluczami od nich. Lekkie przekręcenie klucza w zamku, naciśnięcie klamki i
do pomieszczenia wchodzi rozpłakana Adela. W ogóle nie zwraca na mnie uwagi i
pierwsze co robi to udaje się do kuchni tak jakby mnie w ogóle tutaj nie było,
jakby byłą sama w tym mieszkaniu. Słychać lecącą wodę z kranu a po chwili
pstryknięcie elektrycznego czajnika. Zatrzaśnięcie szafki a po chwili
stuknięcie kubków o blat kuchenny. Znam ją nie od dziś a od 3 lat i wiem, że
taka kolej rzeczy oznacza coś poważniejszego. Nagle do „salonu” przychodzi moja
kochana czarnulka i siada na swoim łóżku naprzeciwko mnie. Podaje mi z
uśmiechem mój ulubiony kubek w pstrokate kwiaty, a ona sama ze swojego upija łyk.
-Wyszłaś bez słowa,
spokojnie z mieszkania. Wróciłaś zapłakana, poszłaś prosto do kuchni nie
zwracając na mnie w ogóle uwagi. Usiadłaś przede mną z dwoma kubkami gorącej
herbaty. –zaczęłam cicho. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który tak
bardzo chciałam teraz zobaczyć. –Mów co masz mówić, później mnie przytulisz i
będziemy żyć szczęśliwie. –przytaknęła głową z bananem na twarzy.
-Jak ty mnie dobrze
znasz. –szepnęła. Przytuliła mnie mocno a kiedy się ode mnie odkleiła
dostrzegłam w jej oczach zbierające się łzy. Ponownie upiła łyk cieczy i zaczęła
kontynuować. –Budząc się rano każdego, kolejnego dnia mam nadzieję, że jest z
nią lepiej, ale nigdy nie mam pewności o to. –ledwo mówi, gdyż przeszkadzają
jej strumienie łez. –Nie ma mnie tam z nimi, a tutaj jak mam ich wspierać jak ja
nie wiem co tam się w ogóle dzieje, jaki jest jej stan i tak dalej. Miałam ciężką
decyzję do podjęcia, czy zostać z nimi czy wrócić tutaj kontynuować studia na
kierunku. –spojrzała się na mnie smutnym wzrokiem.
-Chciałaś z nimi
zostać i ich wspierać, w ogóle nie myślałaś wtedy o studiach, prawda? –zapytałam
ze smutkiem. Choć to jest oczywiste, że nie przyjechała tutaj z własnej woli.
-Od samego początku chciałam
zostać w Zuberzcu i opiekować się nią, ale oni nalegali, żebym wróciła do
Krakowa, że nie mogę zaprzepaścić takiej okazji na karierę i lepszą przyszłość.
Wybili mi ten pomysł z głowy. –spuściła głowę w dół. –To dla mojego dobra,
prawda? –przytaknęłam głową. –Oni po prostu nie chcieli, bym widziała jak ona
cierpi. –wydukała ledwo. –tak szczerze to nie mam pewności czy ona naprawdę
wyszła z tego szpitala.
-Ale on mówił…
-Może nie chciał mnie
po prostu martwić. Sam dobrze wiedział jak ja się z tym czuję. Zawsze chodziłam się wypłakać do
Jozefa, pomagało mi to, ale teraz…
-Nie ma go tutaj. Ba,
nie ma ich tutaj razem z tobą.
-Nie, to mnie tam nie
ma. –po jej policzkach znów zaczęły spływać słone krople. Wiem co pomaga na
takiego smutasa. Gestem wskazałam na to, by się do mnie przytuliła, natychmiast
to zrobiła.
-Będzie dobrze
kochana. –szepnęłam jej do ucha.
[TM]
Chwile temu
zakończyła się seria próbna przed ostatnim konkursem Pucharu Kontynentalnego
tego lata. Najlepiej w niej spisał się wczorajszy triumfator – Daniel Andre
Tande, który wyprzedził Kubackiego i Domena Prevca. Pozostali nasi Polacy
zaprezentowali się obiecująco. Tande znów
najlepszy. –westchnąłem ciężko smarując narty. No tak, wczorajsze
zwycięstwo Daniela nie było przypadkiem. Norweg prezentuje tutaj w Niemczech
bardzo wysoką formą i raczej nic nie przeszkodzi mu w wygraniu klasyfikacji
generalnej LPK. Skoczył on 137,5 metra, czyli o metr dalej niż Dawid, który był
drugi. No i na trzecim miejscu uplasował się Domen skacząc 136m. Patrząc na postawę
pozostałych Polaków można optymistycznie patrzeć patrzeć na te zawody. Maciej
Kot (132m) zajął 5 lokatę, a Bartłomiej Kłusek (131m) został sklasyfikowany 2
oczka niżej. Czołową dziesiątkę zamknął Stefan Hula (128,5m). Pozostałe miejsca
naszych reprezentantów to: 16. Andrzeja Stękały i 43. Krzysztofa Bieguna.
Początek zmagań na Vogtland Arenie zaplanowany jest na godzinę 10:00. Trzymam
kciuki za naszych orzełków.
[D]
Od kilku dni sam nie
wiem co się z nim dzieje. Chodzi taki nieobecny a gdy coś się stanie to od razu
wybucha afera bo coś mu nie pasuje, ciągle narzeka jak stara baba. Gaworzy coś
pod nosem sam do siebie, no chyba nie jest to normalne zachowanie u faceta w takim
wieku.
-To jest miłość Dawidku.
-A możliwe,
możliwe.
-Sam taki byłeś.
-No, ale jego miłość
to jakaś kpina po prostu.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Człowiek nie
widział jej ani razu na oczy w realistycznym świecie a zakochany po uszy.
Wieczorem po imprezie usiadł przed laptopem, wszedł na stronę akademii i
upatrzył sobie jakąś pannę.
-Tylko Maciuś tak potrafi.
-No, ale bez
żartów.
Ciekawi mnie tylko
jedna rzecz, czy w ogóle on przeczytał jej życiorys, który mu podesłałem? Było
tam napisane wszystko na jej temat co w życiu osiągnęła, z czym walczy, z kim.
Jej rodzina wiek i inne niezbędne informacje do poznania osoby. Według mnie nie
wierzę, żeby oni kiedykolwiek się spotkali i żeby ona od razu się w nim
zakochała tak jak on w niej już dawno.
Szczerze mówiąc nie
daję szans na przetrwanie tego związku, pff nawet nie wiem czy oni się spotkają
i będą żyć długo i szczęśliwie.
Dziś znów po raz kolejny
usiadłem z laptopem na kolanach i zacząłem ponownie redagować jej biografię. Wnioskując
z tego mogę powiedzieć tyle fajna babka z
niej. Nie dziwię się mu się wcale, że się w niej zakochał.
-A może to tylko zauroczenie, skąd wiesz.
Może jeszcze nie zaczął tego rozróżniać.
-Znam Maćka nie od
dziś i wiem, ze długo o tym nie zapomni i będzie dążyć do celu.
-Może.
Od kilkunastu
czy tam kilku lat nie ma dziewczyny, przez ten czas nie był w nikim zakochany,
a teraz? Lata jak oszalały co oznacza, ż to nie jest tylko jakieś głupie,
chwilowe zauroczenie kimś. On ją kocha!
-Nie
zna jej a kocha, no coś podobnego!
-Też można!
~~*~~
Cześć i czołem kochane!
Obiecałam, że będzie dłuższy i jest, o wiele! Chyba mój rekord :)
Rozdział jest już dzisiaj, gdyż postanowiłam zrobić wam prezent na te święta, które będą już w czwartek. Mam nadzieję, że się podoba ten "prezent".
Nie pozostaje mi nic więcej jak życzyć wam wesołych świąt Bożego Narodzenia, bogatego gwiazdora, aby ten czas spędzony w gronie rodziny był najlepszym czasem dla was samych.
Pozdrawiam i gorąco całuję, Alutka :*