piątek, 30 października 2015

#1 - czyli powrót do szarej rzeczywistości.

Tabb & Sound'N'Grace "Możesz wszystko"

„Możesz żyć w świecie wyobraźni
 dopóki nie sprawia ci bólu
 powrót do rzeczywistości.”



[M]
   Kilka dni i październik, a dokładniej dzisiaj 28 września. Z dniem pierwszego października trzeba wrócić na AWF i szczerzyć buźkę przed profesorami i resztą studentów, trzeba pokazać jak fajne są te studia, że to najlepsze miejsce dla ciebie. Takie właśnie mam zadanie jako absolwent tejże akademii. Teraz odpoczywam po Oslo a już niedługo bo 3 października czeka mnie ostatni konkurs letniego pucharu kontynentalnego w Klingenthal, później tylko mistrzostwa Polski i Chorwacja z chłopakami. Nie ukrywam fajny konkurs na zakończenie LGP. Nie wiele brakło do czołowej 10, ale 11 miejsce cieszy. Jest postęp. Oby w zimie było lepiej. Myśląc o następnych wydarzeniach między innymi o wypoczynku, który mnie czeka od razu ma się chęć pojechać do tego Krakowa trochę poudawać.
  -Może znajdziesz jakąś panienkę. –odezwała się moja podświadomość. Jest naprawdę nieprzewidywalna!
  -Akurat teraz to najmniej mi to potrzebne. Niedługo sezon zimowy się zaczyna i co, nawet się nie zdążę nią nacieszyć a co dopiero ona mną. Ciągle w biegu.
  -Płeć piękna u twojego boku. Tego tobie potrzeba, prędzej czy później sam do tego będziesz dążyć bo zrozumiesz, że tak nie potrafisz.
  -Zamilcz. –nie miałem ochoty jej w ogóle słychać tym bardziej, że przypominała mi o takich rzeczach.
  -Nie denerwuj już się tak, zaraz się zmęczyć zamiast 5 kilometrów będą marne 2.
  -A gdybyś się tak nie czepiała szczegółów lekko by poszło nawet z 7.
*
  -Za dwie godziny na Krupówkach przy mostku. –oznajmił wszystkim Dawid.
  -Znowu chcesz się upić do bólu? –zapytał Złotousty. –No wiesz ja bym nie radził, Justynka od razu by mnie zabiła, a co najlepsze do domu nie wpuściła i musiałbym po nocy dzwonić do Maciusia czy, by mnie czasem nie chciał przenocować . –wszyscy ledwo co stali na nogach, ziemia błagała o to by na nią się położyć, a mi wcale nie było do śmiechu spojrzałem się tylko na Pitera pytająco. –Dzieci bym pobudził. –odpowiedział bez wahania dołączając do reszty.
  -Piotrusiu, ale ja nie mam dzieci. –mówił przez śmiech Mustaf.
  -No, ale panienkę masz. –zaśmiał się tym swoim śmiechem i na jego twarzy zagościł szczeniacki uśmieszek.
  -Pamiętaj, Maciuś nie przenocuje w każdym bądź razie. –w końcu się odezwałem. Bo opanowaniu naszych śmiechów zapadła chwila ciszy, co bardzo rzadkie w takim towarzystwie.
  -Dobija mnie ta cisza! –wrzasnął Żyła tak, że pewnie połowa zwiedzających skocznię to usłyszała.
  -Piotrek. –próbował go nieco uspokoić Kamil.
  -Weź mistrzunio. –wtrącił Dawid. –No to jak, mam nadzieję, że widzimy się punkt 19.00 przy mostku?
  -Ja tam wolałbym pod mostem. –odwarknął Piotrek
  -Czekaj se gdzie chcesz. –dodał Kamil.
  -Wiesz co Maciuś. –zerknąłem ukradkiem na rozchodzących się do samochodów kolegów po czym spojrzałem się na niego pytająco. –Mógłbyś po mnie przyjechać przed tą 19 bo ty i tak nawet łyczka nie wypijesz.
  -Czyś ty oszalał?! –po choinkę mam po niego jeździć do Wisły i z powrotem. –To są ponad dwie godziny drogi idioto! –warknąłem na niego a on tylko się zaśmiał.
  -Ale ty jesteś śmieszny Skarbie. Dzisiaj poniedziałek, nie zapomniałeś czasem o czymś?
  -Piotrek gadaj bo czasu nie mam, muszę jeszcze pojechać z mamą na zakupy a o 19 muszę być przy mostku...
  -Pod mostem. –poprawił mnie. Kiwnąłem tylko głową i pozwoliłem mu kontynuować a temu w dalszym ciągu z twarzy nie schodził uśmiech. –No przecież do jutra zostaję w Zakopcu. Maciek weź się ocknij, Nic nie piłeś jeszcze a taki jakiś nie tryb z ciebie dzisiaj.
  -Wybacz. –rzuciłem krótko i poszedłem do hangaru po swoje rzeczy.
  -No to jak?! –usłyszałem za sobą zdyszany głos Piotrka.
  -O której mam być i gdzie? –odwróciłem się w jego stronę z malowanym uśmiechem na twarzy.
  -Wiedziałem, że na ciebie to można zawsze liczyć. –poklepał mnie po ramieniu. Rzuciłem mu pośpieszające spojrzenie i zaczął kontynuować. –No to więc tak, bądź o 19.45 na Stromej.
  -Ty chyba sobie żartujesz.
  -No, ale to całkiem po drodze! –oburzył się.
  -No dobra, za piętnaście będę. –odpowiedziałem zamykając bagażnik samochodu.
  -Jedź, jedź bo będziesz musiał przeze mnie wysłuchiwać kazań swojej mamy. –zamknął drzwi od samochodu i pozwolił mi jechać, w końcu.
  -Nie chciałbym tego. –mruknąłem pod nosem i przekręciłem kluczyk w stacyjce, następnie wcisnąłem gaz i ruszyłem z parkingu spod Krokwi.
[A]
   Siedzę i biję się w głowę za to co zrobiłam. Niepotrzebnie pół dnia tłukłam się przez zakorkowany Kraków jak mogłam pojechać wspólnie z bratem a ja głupia nie poszłam na rękę i jest co jest. Pojechałam sama samochodem do Krakowa, zajęło to mi tyle czasu jak nigdy! No, ale tak to jest jak chce się wszystko samemu bo przecież Ty możesz wszystko!
   Stoję przy oknie wpatrując się w jeden punkt, którym jest stadion lekkoatletyczny akademii po czym szybko przeniosłam wzrok na swój pokój. Ten sam co roku, nic nowego. Dwa łóżka obok nich szafka nocna, dwie sporych rozmiarów szafy na ubrania, jedno biurko z krzesłem w „zestawie”, przy oknie stał niewielki stolik z trzema krzesłami, mały aneks kuchenny i plazma. Czego chcieć więcej?  Brakowało tutaj tylko jednej rzeczy, może lepiej osoby, jednym słowem brakowało tutaj właśnie niej – mojej współlokatorki, którą była Kasia. Ostatnio widziałam ją kiedy kończyłyśmy rok studencki 2014/2015. Naprawdę już nie mogę się doczekać, aż ją znów spotkam, wyściskam ją jak za wszystkie lata. Przez całe wakacje brakowało mi tej mojej kochanej katarynki, zawsze wszystko wiedziałam co się dzieje w Zakopanem dzięki niej, iż stamtąd pochodzi. Tęsknię za tym jej gadaniem o skokach, o skoczkach, o tym jak mi opowiada o każdym z osobna, co się dzieje, które miejsce zajął z kolei, kto jedzie na zawody. Chcę ją zobaczyć a co najważniejsze usłyszeć jej głos!
   Zabrałam się za rozpakowywanie, aby nie myśleć o tym, o tej samotności, którą będę przeżywać jeszcze przez dzisiejszą noc. Ubrania wyciągane z walizki nie miały końca, a szafa zaczęła pękać w szwach, była cała zapchana moimi rzeczami, a to jeszcze nie był koniec.
  -Mogliby zrobić większe szafy! –krzyczałam przez zaciśnięte ze złości zęby wkładając jedną z ostatnich par spodni. –Byłoby lepiej dla każdego. –westchnęłam, po czym opadłam bez radnie wzruszając ramionami. –To wszystko jest beznadziejne! –wrzasnęłam na cały pokój, a po chwili o moje uszy odbiło się echo. –Ty jesteś beznadziejna Dela! –pomyślałam.
  -Zrób coś ze sobą a nie rozpaczasz. Lepiej spójrz w lustro. –jest i ona, moja kochana podświadomość, pełno jej tam gdzie nie trzeba.
  -Wiesz co mnie zastanawia? –zapytałam się jej. –Dlaczego jesteś taka, co? –ponownie zapytałam.
  -Jestem taka jaka powinnam być. Całkiem normalna a na pewno nie beznadziejna.
  -Czyli potwierdzasz, że jestem beznadziejna, wiedziałam.
  -Tak ci się tylko wydaje.
  -Weź nie gadaj głupot tylko lepiej się uspokój.
  -Gdybyś była beznadziejna to czy każdy facet idący za tobą gapił ci się na tyłek, no chyba nie.
  -Nigdy bym o tym nie pomyślała.
  -Bo ty nie chcesz kobieto! Jako, że jestem twoim dobrym słowem jako zadanie mam ci pomóc, a nie. Masz 23 lat, już nie jesteś małą dziewczynką, żeby mówić sobie, że jeszcze masz czas, że to za szybko. Kończysz studia niedługo, to chyba najwyższy czas.
  -Co chcesz przez to mi powiedzieć?
  -Weź się w końcu zacznij oglądać za facetami, no chyba, że wolisz skończyć jako stara panna z tysiącami kociąt.
  -No jednego to już mam. –na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Mały, szary pers biegający po stole to najlepszy widok jaki mogłam mieć w tym momencie przed oczami. Było to mój kochany kociak Filemon.
  -Nie odwracaj kota ogonem dziewczyno. Jesteś tutaj na AWF, chyba najlepsze miejsce pod słońcem. Spójrz lepiej za okno i powiedz co tam widzisz. –posłusznie podeszłam pod nie i wyjrzałam otwierając je.
  -No więc tak, widzę stadion lekkoatletyczny, za którym tęskniłam całe wakacje aż mi się oczy świecą gdy go widzę. Ładny park, budynek główny, wejście na pływalnię, salę gimnastyczną no i salę gier sportowych. O i jeszcze halę tenisową. –no to teraz tym bardziej nie mogę narzekać na złe „mieszkanko”, ponieważ widok za oknem mamy przecudowny, widać cały plac główny.
  -Ale ty jesteś głupia Dela. No i o czym my tutaj w ogóle mówimy co? Mi chodziło o coś całkiem innego.
  -Nie rozumiem.
  -Potrzebujesz faceta! Tak dawno z nikim nie byłaś, że chyba nie pamiętasz, że płeć męska również żyje na tym świecie. Przypominam, że mężczyźni nie wymarli a płeć piękna świata nie podbiła.
  Nagle po pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk telefonu i zabrzmiał głos Seleny Gomez „I’m so Sick of that same old love, that shit, it tears me up”.
  -Sorka ktoś mnie kocha.
  Podeszłam do stołu i zabrałam z niego swój telefon i nie patrząc kto dzwoni odebrałam go.
  -I jak tam? –usłyszałam po drugiej stronie spolszczoną wersję słowackiego co wywołało śmiech z mojej strony. Tylko on potrafił mnie rozbawić w każdej sytuacji, kto inny jak nie on, mój kochany brat Jozef.
  -Dobrze, dobrze. –próbowałam naśladować jego akcent, ale najwyraźniej mi to nie wyszło bo wzbudziłam w nim lekkie parsknięcie. –Ja nic nie mówię, ale powinieneś popracować nad polskim jeśli chcesz do mnie przyjechać i poznać moich znajomych. –zażartowałam wracając do naszego ojczystego języka.
  -Dlaczego tobie to tak łatwo przychodzi, co?
  -Lata praktyki, a nie tak jak ty teoria latami. –zaśmiałam się na samą myśl co chciałam dalej powiedzieć. –No, ale wiesz…
  -Na taki akcent nie wyrwiesz żadnej polki. –zacytował moje słowa, które już nie raz usłyszał z moich ust.
  -Motywacja musi być.
[M]
   Siedzieliśmy piątką w jednym z zakopiańskich klubów, mimo tego, że dziś był początek tygodnia ludzi było o dziwo dużo. Spotkaliśmy się naszą stałą ekipą czyli: ja, Piter, Dawid, Kamil i Janek. Najlepszy skład, aby wrócić do domu z wielkimi przeszkodami, czyli to co dzisiaj ma mnie nie spotkać, ponieważ jestem kierowcą. Głośna muzyka nadawał sens tego wieczoru, a parkiet był cały „zakorkowany” przez tańczących na nim ludzi, którzy poruszali się w rytm muzyki. Przeniosłem wzrok na lewą stronę i skupiłem się na jednym celu. Stoch stał przy barze czekając za barmanem, zaczął gestykulować co było bardzo widoczne, iż podniósł w górę prawą rękę i wskazał liczbę „5”. Nawet nie zauważyłem kiedy podsunął mi pod nos ciecz.
  -Jeszcze tylko MP i mamy wolne jak na razie. –odezwał się Kamil podnosząc w górę swój kufel z piwem. –Teraz się relaksujemy przed konkursem. –wszyscy zgodnie podnieśliśmy także swoje i stuknęliśmy je ze sobą. Po czym każdy wziął dość duży łyk płynu, oblizując przy tym usta od piany.
  -Ja nic nie mówię bo 3 my z Maćkiem jedziemy jeszcze zakończyć skakania w COC do Klingenthal. –poprawił go Dawid na co tylko przytaknąłem głową. –No, ale biedny Maciuś jeszcze pierwszego jedzie do Krakowa na panienki.
  -Ja ci zaraz dam panienki. –zaśmiałem się.
  -Na panienki?! –warknął zawiedziony Piotrek. –Tak beze mnie?!
  -Dawid przesadza. –spojrzałem się na niego litościwie a on tylko zatopił usta w kuflu z piwem. –Jadę tylko na rozpoczęcie roku na AWF. –rozjaśniłem im trochę w głowie.
  -Ty już się tak nie broń bo przydałaby ci się jakaś. –dołączył się do konwersacji Janek. –No nikt nie zaprzeczy.
  -Momentami zrzędzisz jak stara baba. –wciął się Dawid.
  -Ja ci przypominam, że już wolnej ręki to ty nie masz.
  -On? –spojrzał się na mnie Żyła zaraz po czym zaświeciły mu się oczy. –Chyba my wszyscy z wyjątkiem ciebie.
  -Aleś ty głupi! –parsknął Ziobro.
  -No, ale przyznajcie mi rację, że Maćkowi by pasowała u boku taka ładna czarnulka, co nie chłopy? –jest i Pieterek z tym swoim odwracaniem kota ogonem.
  -No a nie lepiej brunetka? –zapytałem z lekkimi łzami w oczach, cały czas śmiejąc się.
  -A co to za różnica? –zapytał Dawid.
  -Na przykład taki Piotrek w takim stanie już nie rozróżnia.
  -No wiesz spotykałbyś się z brunetką przez parę dni a potem z szatynką to ten nawet by nie zwrócił uwagi, że masz inną. Ja się sam czasem dziwię, że nigdy Justyny z żadną nie pomylił. –zaczął cwaniakować Dawid za co dostał od Żyły w biodro.
*
    Po powrocie do domu od razu sięgnąłem po swojego laptopa i wystukałem w klawiaturze link do strony głównej akademii. Wszedłem w zakładkę studenci i zacząłem przeglądać kto taki wszedł na moje miejsce. Wybrałem ostatni rocznik i rozpocząłem zwiedzanie. Zatrzymywałem się sporadycznie, aby zobaczyć kto to taki. Rozpędziłem się w dół, lecz coś kazało mi wrócić tam do góry. Wpadła mi w oczy dość drobna ciemna brunetka, włosy uczesane w dwa luźne kłosy i to co cenię najbardziej w każdym człowieku-szczery uśmiech. Miała w sobie coś innego tego czego nie miała reszta kobiet, które spotkałem w swoim życiu. Nie oderwałem ani razu wzroku od jej fotografii. Jej spojrzenie było tajemnicze jak żadne inne dotąd mi znajome. Jej ciemne źrenice były takie przejrzyste, były piękne, że aż od samego patrzenia na nią uśmiechało się do samego siebie. Coś mi nie pasowało w jej uroku osobistym a także w samym sobie, nie poznawałem samego siebie. Od kiedy to wchodzę na stronę akademii i oceniam, która wygląda najlepiej. Nigdy tak nie robiłem, nie zwracałem najmniejszej uwagi na takie rzeczy. Sięgnąłem do kieszeni u spodni i wyciągnąłem z nich mój telefon. Zrobiłem zdjęcie jej osoby a następnie je zapisałem. Cały czas nie dawała mi ta myśl spokoju, na pierwszy rzut oka przeciętna studentka, ale jak się przyjrzysz zobaczysz coś pięknego coś nienaturalnego. Nie każda ma takie coś, to jest po prostu coś pięknego.
  -Maciek co się z tobą dzieje człowieku?!

  -Wydaje mi się, że dopięłaś swego. –na mojej twarzy rozrysował się duży szczery uśmiech.

~~*~~

Alles gute zum Geburtstag Morgi!



No i jest pierwszy rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba nie tak jak mi.
Miał być on już wczoraj, ale jednak sport to zdrowie, oj ta ironia. No tak, kciuk wybity a co dalej to nie mam zielonego pojęcia. No i przez to pisanie tego rozdziału zajęło mi więcej czasu niż zwykle.
No to miłego weekendu życzę.
P.S. Dodałam nową stronkę "Wy" więcej szczegółów dowiesz się klikając.

Pozdrawiam, Alutka :*


Czytasz-komentuj to motywuje 

Tak podoba mi się to zdjęcie Thomasa i Lilly.
Stwierdziłam, że muszę je dodać, podzielić się nim z wami.



poniedziałek, 19 października 2015

On i Ona


[...] miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.


On- czyli Maciek,
Maciej Kot,

24 letni skoczek narciarski, reprezentant Polski w skokach narciarskich należący do kadry B, trenujący pod okiem trenera Maciusiaka.
Nigdy nie jest zadowolony po oddanym skoku, nawet tym dobrym, cały czas wymaga od siebie więcej i jeszcze raz więcej. Stara się walczyć z marzeniami, które nie są jeszcze do końca stracone. Niektórzy przypuszczają, że jedna rzecz, osoba może sprawić, że dawna idylla powróci. 

"Mój cień jest jedyną rzeczą idącą obok mnie. Moje płytkie serce jest jedyną rzeczą, która bije. Czasem chciałbym, żeby ktoś mnie tu znalazł. Aż do tego czasu idę sam."


i Ona- czyli Adel,
Adela Balog.

23 letnia baletnica, która tak naprawdę nigdy w swoim życiu nie doświadczyła smaku, ani lekkiej nutki miłości. Ciągle błądzi i chodzi własnymi ścieżkami byle by uniknąć natarczywych ludzi, którzy mają do niej tylko żal i zazdrość. Żyje swoim życiem, nie zwracając uwagi na postrzeżenia innych osób. 
Zazwyczaj miła, uśmiechnięta wręcz promieniująca drobna osóbka przechadzająca ulicami Krakowa, iż studiuje tam na AWF.
Mieszkanka małej wsi w północnej Słowacji na Orawie w Zuberzcu, mieszka tam wraz ze swoją rodziną (ojcem, matką i starszym o dwa lata bratem Jozefem). 

"Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę? Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie."


P.S. Bohaterowie są fikcyjni, zresztą tak jak to całe opowiadanie jest tylko wyobraźnią mojej głowy. Chociaż będę się starać, aby dane konkursy były zgodne z prawdziwymi datami.


~~*~~
Oto bohaterowie nowego opowiadania pt. "Mój cień jest jedyną rzeczą, która mi towarzyszy." Podobają się? 
No to zobaczymy, piszcie czy tak wyobrażaliście sobie czołówkę.
Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej z tym opowiadaniem i jego bohaterami. Zapraszam do komentowania, ponieważ to dzięki nim chce się pisać dalej.
No to miłego czytania kochane.
Pozdrawiam Alutka :*





środa, 14 października 2015

#Prolog

Pewnie się zastanawiacie co ja znowu wymyśliłam, co nie?!

No tak, nowy blog nowe opowiadanie, ale tym razem będzie to coś całkiem innego! A mianowicie głównym bohaterem będzie osoba, którą bardzo dobrze znacie. No co by tu o niej powiedzieć, na 100% już każda z was się domyśliła kto nią jest. Tak masz rację! Cały blog właśnie ukazuję o kim ono jest. Tytuł i opis przy zdjęciu dużo oddaje temu opowiadaniu. Wszystko jasne! Jeśli jesteś bystra od razu się domyślisz o czym tak naprawdę będzie to 3 i nie ostatnie opowiadanie!

No tak jak widać dzisiaj trochę inna forma niż zwykle na poprzednich blogach. Poniżej jest prolog, ale chciałam żebyście na początku trochę się dowiedziały o tym opowiadaniu. Kolejne rozdziały będą już normalne. No więc tak, najpierw prolog potem bohaterowie! Nie chcę wam tak ułatwiać sprawy! 
Trochę nerwów i niecierpliwości nie zaszkodzi, no chyba, że… A to nic!

No to zapraszam do przeczytania poniżej Prologu, mojego nowego, mam nadzieję, że świetnego opowiadania (ach ta skromność!). No to co mi pozostaje, no nic tylko życzyć wam kochane miłego czytamia! :*



                                    Green Day: "Boulevard Of Broken Dreams"

Prolog  


[M]
     Dzień jak każdy inny, nic nowego. Już coś czułem, że ten dzień nie będzie jednak tak jak inne. Już od pierwszych spojrzeń na dzień wywnioskowałem, że coś mnie czeka. Tylko co?!


   Rano obudziłem się o 7.00. Szybko zacząłem się pakować żeby nie było tak jak zawsze, że wszyscy się złoszczą, że mnie nie ma. Najgorzej to chyba jest dopiero po treningu, kiedy do chodzi do tego, że Maciusiak woła mnie do siebie i każe mi się spowiadać. Tak jakby myślał, że coś znowu narozrabiałem. Ale jak Boga kocham przysięgam, że to nie na miejscu, a na pewno nie dla mnie! Nie wiem co wszyscy do mnie mają. Najlepsze jest to, że zaczęło się to wszystko dopiero niedawno, dokładnie po LGP w Hinterzanter. A co było powodem, sami byście na to nie wpadli. Mnie osobiście także to cały czas męczyło! Dopóki Pietrek się nie wygadał, ten to jednak ma długi język, ciekawe jak Justynka tam z nim wytrzymuje. No, ale wracając do rzeczy. No po prostu nie uwierzycie jacy to są idioci! A to wszystko przez jakąś głupią pannę. A dlaczego właściwie? Poszło o to, że ja po prostu nie chciałem do niej zagadać (tak to jest jak się jest tym jedynym w kadrze bez tej drugiej połówki), nie dla mnie, kolczyki na brwi, w nosie i nie wiadomo gdzie jeszcze. Do tego jeszcze te jej czarne krótkie włosy cięte na skos, fuu. No co by o niej tu powiedzieć, na pewno nie dla mnie taka dziewczyna! Jak to Piotrek mi wytłumaczył, po prostu chcieli mnie jakoś złapać, nie wiem na co im to. Przecież wszystko było dobrze. No, ale fakt Kubacki znalazł sobie pannę to teraz ten ciężar musiał spaść na kogo innego jak na mnie. Prawda taka, że jeszcze mogę liczyć na tego Żyłę. Może ma język długi, ale od takiego to zawsze się dowiesz co się dzieje po tej drugiej stronie. Chociaż ktoś do wygadania.
   Po wczorajszej rozmowie z nim sam wywnioskowałem, że przydałby mi się naprawdę ktoś. Trudno mi to mówić, ale taka prawda, ktoś kto by mnie ułożył i ustawił do pionu. Sam siebie tak oceniam i mówię bo wydaję mi się, że co niektórzy mają rację, że cały czas zachowuję się jak dziecko, że w dalszym ciągu nie dorosłem, że cały czas dużo mi brakuje do dojrzałego mężczyzny. Jedni mówią, że powodem jest to, że od wielu lat nie mam dziewczyny (muszę przyznać trochę racji), a myślą tak kumple z kadry i z okolic. A na przykład mojej mamie się wydaje, że to przez tych wszystkich idiotów, z którymi spędzam większą część swojego życia. Niech myśli swoje. Kobiety i te ich poglądy, czasem szokujące, czasem zaskakująco prawdziwe. No, ale wcale jej się nie dziwie, że tak mówi, idioci, gorzej niż przedszkole czy coś tam jeszcze, sam też czasem tak myślę. Rozumiem, martwi się o swojego małego synka, stop, już nie małego, ale i tak dla niej jestem cały czas tym syneczkiem mamuni. Nic tego nie zmieni. A wracając do chłopaków no i mnie, tej naszej „Bandy”. Nawet mistrz świata ma odpały gorsze niż Wiewiór a ten to już naprawdę. A co piszą o nas w gazetach, na przykład o takim Piotrku? Jakieś artykuły, które wywołują śmiech. No naprawdę czasem jak dzieci, a ja głupi z nimi, aż czasem mi naprawdę za siebie wstyd… Teraz to moja mama nawet się cieszy, że przenieśli mnie do kadry „B”. Jej zdaniem jest z tego powodu wiele plusów, ale jednak dla mnie nie. Cieszy się, ponieważ będę mniej czasu spędzał z tymi matołami i zajmę się samym sobą, swoim życiem co jest mi bardzo potrzebne. No, ale nie zapominajmy o tym, że treningi mamy z kadrą „A” na której czele stoi trener Kruczek. Ten to się nieźle dobrał z tym Maciusiakiem, oby dwaj dobrzy do ochrzaniania mojej osoby. Może i przeniósł mnie sam Kruczek do innej kadry, ale to nie zmieniło faktu, że to on cały czas uważa się za mojego głównego trenera.

[A] 
  Od samego rana nie mogłam uwierzyć, że pozostał mi tylko tydzień do końca tych długich jak i wyczerpujących wakacji choć mogę powiedzieć, że już mi się skończyły. Za tydzień już wracam na studia do Krakowa na trzeci, no i mam nadzieję, że ostatni rok bo już naprawdę nie jest to zabawne. Teraz pozostało mi tylko pakowanie się i wyjazd z mojej pięknej, rodzinnej wsi, którą jest Zuberzec. Piękna wieś w północnej Słowacji na Orawie. Mogę powiedzieć, że najpiękniej jest tam zimą, a co najgorsze, że akurat wtedy muszę siedzieć w Krakowie studiując zamiast jeździć u nas na nartach. No bo jak to mówią moi rodzice „człowiek wykształcony ma większe szanse w lepszym życiu”. Tak w ogóle to co mnie ciągnie do tej polski? Może i jestem rodzoną Słowaczką, ale Polska nigdy nie była mi obca. Może to przez mojego ojca, któremu polska kojarzyła się z dzieciństwem, ponieważ tam się wychowywał. To właśnie on sam chciał, abym tam studiowała-w Polsce. Przyjęłam taką propozycję od niego, a co najlepsze, że z radością przyjęli mnie. Dzięki temu od dobrych dwóch lat jestem studentką Akademii Wychowania Fizycznego im. Bronisława Czecha w Krakowie. Naprawdę to ja sama nigdy bym nie wpadła na pomysł, aby studiować w Polsce i to jeszcze na takim kierunku jakim jest wychowanie fizyczne. Przecież ja tańczę balet od dziecka a nie biegam, chciałam wiązać przyszłość z baletem a nie jakieś bieganie co jest, pff było mi obce dopóki nie stanęłam na stadionie akademii.
-No bo co ma piernik do wiatraka. –pomyślałam.
   Dopiero wtedy tata mi uświadomił, że z umiejętnościami jakie posiadam dzięki baletowi to właśnie taki zawód będzie mi najbliższy. Choć ja sama długo się z tym borykałam, ponieważ ja cały czas żyłam z myślą o jakiś studiach tanecznych a nie sport. No i wyszło co wyszło. Jeszcze trochę i będę absolwentką z wyróżnieniem o ile mi się w ogóle uda.
   Przez te całe dwa lata nauki tam nie mogę sobie odpuścić porannego biegania, nawet w deszczowe dni kiedy mam wolne i przebywam w domu. Dodaje mi to energii na resztę dnia, jestem pełna siły i gotowa do dalszego działania. Można powiedzieć, że teraz nie potrafiłabym żyć bez sportu takiego jakim jest jogging bądź kolarstwo. Wcześniej tylko gimnastyka i nic więcej byleby być bardziej rozciągniętą co jest podstawą tego tańca.

*
  Wracając z zakupów sięgnęłam do skrzynki pocztowej, po prostu tak już mam z czystego przyzwyczajenia. Jak zawsze coś w niej było, o dziwo znalazło się także coś dla mnie. Wzięłam do dłoni list skierowany do mojej osoby i łapczywie zaczęłam go otwierać.
„Droga Adelo Balog!
Już niedługo rozpoczynamy rok akademicki 2015/2016…”
   Nagle przerwałam czytać i spojrzałam na kopertę.
„Akademia Wychowania Fizycznego im. Bronisława Czecha w Krakowie
Aleja Jana Pawła II 78
31-571 Kraków
Poland”
   No tak! Mogłam się spodziewać listu z polski od akademii. No fakt to już całkiem niedługo, jeszcze kilka dni i zawitam na uczelni, już trochę tęsknię choć ostatnio nie bywało tam najlepiej. Jakieś dodatkowe zajęcia, w ogóle nie było czasu na jakąkolwiek rozrywkę. Z uczelni do akademika wracało się późno i od razu do nauki, nawet weekendy zawalone. Dochodziło do tego, że rodzinę widziałam tylko raz na dwa lub trzy miesiące i to tylko krótki weekend. Tak wybrałam i teraz muszę wiązać z tym takie konsekwencje.

[M]
   Trening jak trening, chociaż dzisiaj się nie spóźniłem tak jak postanowiłem no i wyszło. Niestety po treningu tradycyjnie trener mnie wezwał do siebie, po co? Przecież się nie spóźniłem, przebrany i rozgrzany czekałem na wszystkich w COS-ie. Mówią, że to ja zawsze się spóźniam i muszą na mnie czekać. No, ale trening był umówiony na 8.30, no to 10 minut przed nim przyjechałem do ośrodka. Nadszedł czas treningu, ale nic nikogo nie ma dopiero po czasie ukazał się lider kadry, którym był sam Kamil Stoch. Teraz to i ja mogę powiedzieć, na resztę, że nie tylko ja tak robię. 
   Wziąłem szybki prysznic, aby się odprężyć, wtedy poczułem jak moje mięśnie były napięte. Nieco się rozluźniłem, ale czułem, że przychodząc na rozmowę do trenera znów przybiorą swoją poprzednią pozycję i napięcie wzrośnie a emocje będą górą. No bo na pewno nie chodziło mu o ciągłe spóźnianie, przecież się poprawiłem. Nie, to na pewno nie to! No to, co?!-Myślałem tak zawiązując swoje sportowe buty.
   Tak naprawdę to chciał tylko porozmawiać o Mistrzostwach Polski, które odbędą się już nie długo bo za dobre 3 tygodnie. Głównie życzył mi powodzenia i mówił jak on bardzo chce, żebym stanął na podium podczas konkursu w Szczyrku, no tak cały trener Łukasz. Bardzo mnie to ucieszyło, że tak bardzo we mnie wierzy, w moje możliwości.


~~*~~
Witam was kochane jeszcze raz. Prolog zapoznawczy tak jak powinien być, mam nadzieję, że się podobał. A tak w ogóle to podoba się taka forma pisania? Mi ogólnie jest tak łatwiej pisać, no i chyba wam łatwiej czytać, przynajmniej mi. Wtedy można się dowiedzieć co czują bohaterzy, każdy z osobna.
A może tak w ogóle, co zainspirowało mnie do napisania tego opowiadania o takim temacie? Wszystko wywołała piosenka z repertuaru Green Day, którą osobiście uwielbiam jest to Boulevard Of Broken Dreams.
Już niedługo poznacie głównych bohaterów, o których już trochę się dzisiaj dowiedziałyście.
Mam nadzieję, że prolog się podobał i zostaniecie ze mną i opowiadaniem na dłużej. Zachęcam także do obserwowania bloga, aby być na bieżąco. Zapraszam także do odwiedzenia zakładki Inspiration i do komentowania postów. 
Pozdrawiam, Alutka :*