piątek, 30 października 2015

#1 - czyli powrót do szarej rzeczywistości.

Tabb & Sound'N'Grace "Możesz wszystko"

„Możesz żyć w świecie wyobraźni
 dopóki nie sprawia ci bólu
 powrót do rzeczywistości.”



[M]
   Kilka dni i październik, a dokładniej dzisiaj 28 września. Z dniem pierwszego października trzeba wrócić na AWF i szczerzyć buźkę przed profesorami i resztą studentów, trzeba pokazać jak fajne są te studia, że to najlepsze miejsce dla ciebie. Takie właśnie mam zadanie jako absolwent tejże akademii. Teraz odpoczywam po Oslo a już niedługo bo 3 października czeka mnie ostatni konkurs letniego pucharu kontynentalnego w Klingenthal, później tylko mistrzostwa Polski i Chorwacja z chłopakami. Nie ukrywam fajny konkurs na zakończenie LGP. Nie wiele brakło do czołowej 10, ale 11 miejsce cieszy. Jest postęp. Oby w zimie było lepiej. Myśląc o następnych wydarzeniach między innymi o wypoczynku, który mnie czeka od razu ma się chęć pojechać do tego Krakowa trochę poudawać.
  -Może znajdziesz jakąś panienkę. –odezwała się moja podświadomość. Jest naprawdę nieprzewidywalna!
  -Akurat teraz to najmniej mi to potrzebne. Niedługo sezon zimowy się zaczyna i co, nawet się nie zdążę nią nacieszyć a co dopiero ona mną. Ciągle w biegu.
  -Płeć piękna u twojego boku. Tego tobie potrzeba, prędzej czy później sam do tego będziesz dążyć bo zrozumiesz, że tak nie potrafisz.
  -Zamilcz. –nie miałem ochoty jej w ogóle słychać tym bardziej, że przypominała mi o takich rzeczach.
  -Nie denerwuj już się tak, zaraz się zmęczyć zamiast 5 kilometrów będą marne 2.
  -A gdybyś się tak nie czepiała szczegółów lekko by poszło nawet z 7.
*
  -Za dwie godziny na Krupówkach przy mostku. –oznajmił wszystkim Dawid.
  -Znowu chcesz się upić do bólu? –zapytał Złotousty. –No wiesz ja bym nie radził, Justynka od razu by mnie zabiła, a co najlepsze do domu nie wpuściła i musiałbym po nocy dzwonić do Maciusia czy, by mnie czasem nie chciał przenocować . –wszyscy ledwo co stali na nogach, ziemia błagała o to by na nią się położyć, a mi wcale nie było do śmiechu spojrzałem się tylko na Pitera pytająco. –Dzieci bym pobudził. –odpowiedział bez wahania dołączając do reszty.
  -Piotrusiu, ale ja nie mam dzieci. –mówił przez śmiech Mustaf.
  -No, ale panienkę masz. –zaśmiał się tym swoim śmiechem i na jego twarzy zagościł szczeniacki uśmieszek.
  -Pamiętaj, Maciuś nie przenocuje w każdym bądź razie. –w końcu się odezwałem. Bo opanowaniu naszych śmiechów zapadła chwila ciszy, co bardzo rzadkie w takim towarzystwie.
  -Dobija mnie ta cisza! –wrzasnął Żyła tak, że pewnie połowa zwiedzających skocznię to usłyszała.
  -Piotrek. –próbował go nieco uspokoić Kamil.
  -Weź mistrzunio. –wtrącił Dawid. –No to jak, mam nadzieję, że widzimy się punkt 19.00 przy mostku?
  -Ja tam wolałbym pod mostem. –odwarknął Piotrek
  -Czekaj se gdzie chcesz. –dodał Kamil.
  -Wiesz co Maciuś. –zerknąłem ukradkiem na rozchodzących się do samochodów kolegów po czym spojrzałem się na niego pytająco. –Mógłbyś po mnie przyjechać przed tą 19 bo ty i tak nawet łyczka nie wypijesz.
  -Czyś ty oszalał?! –po choinkę mam po niego jeździć do Wisły i z powrotem. –To są ponad dwie godziny drogi idioto! –warknąłem na niego a on tylko się zaśmiał.
  -Ale ty jesteś śmieszny Skarbie. Dzisiaj poniedziałek, nie zapomniałeś czasem o czymś?
  -Piotrek gadaj bo czasu nie mam, muszę jeszcze pojechać z mamą na zakupy a o 19 muszę być przy mostku...
  -Pod mostem. –poprawił mnie. Kiwnąłem tylko głową i pozwoliłem mu kontynuować a temu w dalszym ciągu z twarzy nie schodził uśmiech. –No przecież do jutra zostaję w Zakopcu. Maciek weź się ocknij, Nic nie piłeś jeszcze a taki jakiś nie tryb z ciebie dzisiaj.
  -Wybacz. –rzuciłem krótko i poszedłem do hangaru po swoje rzeczy.
  -No to jak?! –usłyszałem za sobą zdyszany głos Piotrka.
  -O której mam być i gdzie? –odwróciłem się w jego stronę z malowanym uśmiechem na twarzy.
  -Wiedziałem, że na ciebie to można zawsze liczyć. –poklepał mnie po ramieniu. Rzuciłem mu pośpieszające spojrzenie i zaczął kontynuować. –No to więc tak, bądź o 19.45 na Stromej.
  -Ty chyba sobie żartujesz.
  -No, ale to całkiem po drodze! –oburzył się.
  -No dobra, za piętnaście będę. –odpowiedziałem zamykając bagażnik samochodu.
  -Jedź, jedź bo będziesz musiał przeze mnie wysłuchiwać kazań swojej mamy. –zamknął drzwi od samochodu i pozwolił mi jechać, w końcu.
  -Nie chciałbym tego. –mruknąłem pod nosem i przekręciłem kluczyk w stacyjce, następnie wcisnąłem gaz i ruszyłem z parkingu spod Krokwi.
[A]
   Siedzę i biję się w głowę za to co zrobiłam. Niepotrzebnie pół dnia tłukłam się przez zakorkowany Kraków jak mogłam pojechać wspólnie z bratem a ja głupia nie poszłam na rękę i jest co jest. Pojechałam sama samochodem do Krakowa, zajęło to mi tyle czasu jak nigdy! No, ale tak to jest jak chce się wszystko samemu bo przecież Ty możesz wszystko!
   Stoję przy oknie wpatrując się w jeden punkt, którym jest stadion lekkoatletyczny akademii po czym szybko przeniosłam wzrok na swój pokój. Ten sam co roku, nic nowego. Dwa łóżka obok nich szafka nocna, dwie sporych rozmiarów szafy na ubrania, jedno biurko z krzesłem w „zestawie”, przy oknie stał niewielki stolik z trzema krzesłami, mały aneks kuchenny i plazma. Czego chcieć więcej?  Brakowało tutaj tylko jednej rzeczy, może lepiej osoby, jednym słowem brakowało tutaj właśnie niej – mojej współlokatorki, którą była Kasia. Ostatnio widziałam ją kiedy kończyłyśmy rok studencki 2014/2015. Naprawdę już nie mogę się doczekać, aż ją znów spotkam, wyściskam ją jak za wszystkie lata. Przez całe wakacje brakowało mi tej mojej kochanej katarynki, zawsze wszystko wiedziałam co się dzieje w Zakopanem dzięki niej, iż stamtąd pochodzi. Tęsknię za tym jej gadaniem o skokach, o skoczkach, o tym jak mi opowiada o każdym z osobna, co się dzieje, które miejsce zajął z kolei, kto jedzie na zawody. Chcę ją zobaczyć a co najważniejsze usłyszeć jej głos!
   Zabrałam się za rozpakowywanie, aby nie myśleć o tym, o tej samotności, którą będę przeżywać jeszcze przez dzisiejszą noc. Ubrania wyciągane z walizki nie miały końca, a szafa zaczęła pękać w szwach, była cała zapchana moimi rzeczami, a to jeszcze nie był koniec.
  -Mogliby zrobić większe szafy! –krzyczałam przez zaciśnięte ze złości zęby wkładając jedną z ostatnich par spodni. –Byłoby lepiej dla każdego. –westchnęłam, po czym opadłam bez radnie wzruszając ramionami. –To wszystko jest beznadziejne! –wrzasnęłam na cały pokój, a po chwili o moje uszy odbiło się echo. –Ty jesteś beznadziejna Dela! –pomyślałam.
  -Zrób coś ze sobą a nie rozpaczasz. Lepiej spójrz w lustro. –jest i ona, moja kochana podświadomość, pełno jej tam gdzie nie trzeba.
  -Wiesz co mnie zastanawia? –zapytałam się jej. –Dlaczego jesteś taka, co? –ponownie zapytałam.
  -Jestem taka jaka powinnam być. Całkiem normalna a na pewno nie beznadziejna.
  -Czyli potwierdzasz, że jestem beznadziejna, wiedziałam.
  -Tak ci się tylko wydaje.
  -Weź nie gadaj głupot tylko lepiej się uspokój.
  -Gdybyś była beznadziejna to czy każdy facet idący za tobą gapił ci się na tyłek, no chyba nie.
  -Nigdy bym o tym nie pomyślała.
  -Bo ty nie chcesz kobieto! Jako, że jestem twoim dobrym słowem jako zadanie mam ci pomóc, a nie. Masz 23 lat, już nie jesteś małą dziewczynką, żeby mówić sobie, że jeszcze masz czas, że to za szybko. Kończysz studia niedługo, to chyba najwyższy czas.
  -Co chcesz przez to mi powiedzieć?
  -Weź się w końcu zacznij oglądać za facetami, no chyba, że wolisz skończyć jako stara panna z tysiącami kociąt.
  -No jednego to już mam. –na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Mały, szary pers biegający po stole to najlepszy widok jaki mogłam mieć w tym momencie przed oczami. Było to mój kochany kociak Filemon.
  -Nie odwracaj kota ogonem dziewczyno. Jesteś tutaj na AWF, chyba najlepsze miejsce pod słońcem. Spójrz lepiej za okno i powiedz co tam widzisz. –posłusznie podeszłam pod nie i wyjrzałam otwierając je.
  -No więc tak, widzę stadion lekkoatletyczny, za którym tęskniłam całe wakacje aż mi się oczy świecą gdy go widzę. Ładny park, budynek główny, wejście na pływalnię, salę gimnastyczną no i salę gier sportowych. O i jeszcze halę tenisową. –no to teraz tym bardziej nie mogę narzekać na złe „mieszkanko”, ponieważ widok za oknem mamy przecudowny, widać cały plac główny.
  -Ale ty jesteś głupia Dela. No i o czym my tutaj w ogóle mówimy co? Mi chodziło o coś całkiem innego.
  -Nie rozumiem.
  -Potrzebujesz faceta! Tak dawno z nikim nie byłaś, że chyba nie pamiętasz, że płeć męska również żyje na tym świecie. Przypominam, że mężczyźni nie wymarli a płeć piękna świata nie podbiła.
  Nagle po pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk telefonu i zabrzmiał głos Seleny Gomez „I’m so Sick of that same old love, that shit, it tears me up”.
  -Sorka ktoś mnie kocha.
  Podeszłam do stołu i zabrałam z niego swój telefon i nie patrząc kto dzwoni odebrałam go.
  -I jak tam? –usłyszałam po drugiej stronie spolszczoną wersję słowackiego co wywołało śmiech z mojej strony. Tylko on potrafił mnie rozbawić w każdej sytuacji, kto inny jak nie on, mój kochany brat Jozef.
  -Dobrze, dobrze. –próbowałam naśladować jego akcent, ale najwyraźniej mi to nie wyszło bo wzbudziłam w nim lekkie parsknięcie. –Ja nic nie mówię, ale powinieneś popracować nad polskim jeśli chcesz do mnie przyjechać i poznać moich znajomych. –zażartowałam wracając do naszego ojczystego języka.
  -Dlaczego tobie to tak łatwo przychodzi, co?
  -Lata praktyki, a nie tak jak ty teoria latami. –zaśmiałam się na samą myśl co chciałam dalej powiedzieć. –No, ale wiesz…
  -Na taki akcent nie wyrwiesz żadnej polki. –zacytował moje słowa, które już nie raz usłyszał z moich ust.
  -Motywacja musi być.
[M]
   Siedzieliśmy piątką w jednym z zakopiańskich klubów, mimo tego, że dziś był początek tygodnia ludzi było o dziwo dużo. Spotkaliśmy się naszą stałą ekipą czyli: ja, Piter, Dawid, Kamil i Janek. Najlepszy skład, aby wrócić do domu z wielkimi przeszkodami, czyli to co dzisiaj ma mnie nie spotkać, ponieważ jestem kierowcą. Głośna muzyka nadawał sens tego wieczoru, a parkiet był cały „zakorkowany” przez tańczących na nim ludzi, którzy poruszali się w rytm muzyki. Przeniosłem wzrok na lewą stronę i skupiłem się na jednym celu. Stoch stał przy barze czekając za barmanem, zaczął gestykulować co było bardzo widoczne, iż podniósł w górę prawą rękę i wskazał liczbę „5”. Nawet nie zauważyłem kiedy podsunął mi pod nos ciecz.
  -Jeszcze tylko MP i mamy wolne jak na razie. –odezwał się Kamil podnosząc w górę swój kufel z piwem. –Teraz się relaksujemy przed konkursem. –wszyscy zgodnie podnieśliśmy także swoje i stuknęliśmy je ze sobą. Po czym każdy wziął dość duży łyk płynu, oblizując przy tym usta od piany.
  -Ja nic nie mówię bo 3 my z Maćkiem jedziemy jeszcze zakończyć skakania w COC do Klingenthal. –poprawił go Dawid na co tylko przytaknąłem głową. –No, ale biedny Maciuś jeszcze pierwszego jedzie do Krakowa na panienki.
  -Ja ci zaraz dam panienki. –zaśmiałem się.
  -Na panienki?! –warknął zawiedziony Piotrek. –Tak beze mnie?!
  -Dawid przesadza. –spojrzałem się na niego litościwie a on tylko zatopił usta w kuflu z piwem. –Jadę tylko na rozpoczęcie roku na AWF. –rozjaśniłem im trochę w głowie.
  -Ty już się tak nie broń bo przydałaby ci się jakaś. –dołączył się do konwersacji Janek. –No nikt nie zaprzeczy.
  -Momentami zrzędzisz jak stara baba. –wciął się Dawid.
  -Ja ci przypominam, że już wolnej ręki to ty nie masz.
  -On? –spojrzał się na mnie Żyła zaraz po czym zaświeciły mu się oczy. –Chyba my wszyscy z wyjątkiem ciebie.
  -Aleś ty głupi! –parsknął Ziobro.
  -No, ale przyznajcie mi rację, że Maćkowi by pasowała u boku taka ładna czarnulka, co nie chłopy? –jest i Pieterek z tym swoim odwracaniem kota ogonem.
  -No a nie lepiej brunetka? –zapytałem z lekkimi łzami w oczach, cały czas śmiejąc się.
  -A co to za różnica? –zapytał Dawid.
  -Na przykład taki Piotrek w takim stanie już nie rozróżnia.
  -No wiesz spotykałbyś się z brunetką przez parę dni a potem z szatynką to ten nawet by nie zwrócił uwagi, że masz inną. Ja się sam czasem dziwię, że nigdy Justyny z żadną nie pomylił. –zaczął cwaniakować Dawid za co dostał od Żyły w biodro.
*
    Po powrocie do domu od razu sięgnąłem po swojego laptopa i wystukałem w klawiaturze link do strony głównej akademii. Wszedłem w zakładkę studenci i zacząłem przeglądać kto taki wszedł na moje miejsce. Wybrałem ostatni rocznik i rozpocząłem zwiedzanie. Zatrzymywałem się sporadycznie, aby zobaczyć kto to taki. Rozpędziłem się w dół, lecz coś kazało mi wrócić tam do góry. Wpadła mi w oczy dość drobna ciemna brunetka, włosy uczesane w dwa luźne kłosy i to co cenię najbardziej w każdym człowieku-szczery uśmiech. Miała w sobie coś innego tego czego nie miała reszta kobiet, które spotkałem w swoim życiu. Nie oderwałem ani razu wzroku od jej fotografii. Jej spojrzenie było tajemnicze jak żadne inne dotąd mi znajome. Jej ciemne źrenice były takie przejrzyste, były piękne, że aż od samego patrzenia na nią uśmiechało się do samego siebie. Coś mi nie pasowało w jej uroku osobistym a także w samym sobie, nie poznawałem samego siebie. Od kiedy to wchodzę na stronę akademii i oceniam, która wygląda najlepiej. Nigdy tak nie robiłem, nie zwracałem najmniejszej uwagi na takie rzeczy. Sięgnąłem do kieszeni u spodni i wyciągnąłem z nich mój telefon. Zrobiłem zdjęcie jej osoby a następnie je zapisałem. Cały czas nie dawała mi ta myśl spokoju, na pierwszy rzut oka przeciętna studentka, ale jak się przyjrzysz zobaczysz coś pięknego coś nienaturalnego. Nie każda ma takie coś, to jest po prostu coś pięknego.
  -Maciek co się z tobą dzieje człowieku?!

  -Wydaje mi się, że dopięłaś swego. –na mojej twarzy rozrysował się duży szczery uśmiech.

~~*~~

Alles gute zum Geburtstag Morgi!



No i jest pierwszy rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba nie tak jak mi.
Miał być on już wczoraj, ale jednak sport to zdrowie, oj ta ironia. No tak, kciuk wybity a co dalej to nie mam zielonego pojęcia. No i przez to pisanie tego rozdziału zajęło mi więcej czasu niż zwykle.
No to miłego weekendu życzę.
P.S. Dodałam nową stronkę "Wy" więcej szczegółów dowiesz się klikając.

Pozdrawiam, Alutka :*


Czytasz-komentuj to motywuje 

Tak podoba mi się to zdjęcie Thomasa i Lilly.
Stwierdziłam, że muszę je dodać, podzielić się nim z wami.



6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, znakomite rozpoczęcie! Jestem ciekawa, kiedy Maciek pozna Adel, pewnie nie da za wygraną i rozpocznie poszukiwania :D Chcę Ci pogratulować, bo piszesz znakomicie(każdy rozdział jest udoskonalany). Trzymaj się mocno i wracaj do zdrowia! Życzę weny :* PS.Ja w tym tygodniu na treningu też coś wywinęłam z palcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz coś te palce mają niedobrego do sportu.
      Dziękuję bardzo za takie słowa, każdy komentarz motywuje do dalszego pisania. Ja również życzę tobie powrotu do zdrowia.
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń
  2. Alutka świetny rozdział :*** Czekam na wiecęj xd aaa i czekam na dokończenie ostatniego opowiadania! :****
    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kocikowa :* W tym to już moja głowa. Jeszcze trochę pociągnę tamto opowiadanie. Do epilogu długa droga.
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń
  3. Jestem i ja!
    Zapowiada się ciekawie. Początek wyszedł Ci świetnie, więc dwojeczka ma być jeszcze ciekawsza.
    Zastanawiam się jak przebiegnie spotkanie Maćka i Adel. Jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę .
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że jesteś ze mną i moimi opowiadaniami. Tak szczerze to sama muszę pomyśleć jak się oni spotkają. Coś w głowie jest ułożone zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń

czytasz? = komentuj