"Co to jest miłość? Jaki jest jej sens?
Jaki byłby świat bez miłości?
Czy jest ona tak zwaną oazą szczęścia i spokoju?
A może polega ona na cierpieniu?"
[A]
-Nawet nie wiem co to
miłość… -powiedziałam zauważając stojącą za drzwiami dyrektorkę tego domu
dziecka, która najwyraźniej była zaciekawiona naszą konwersacją. Swoją głowę
opierała o drewnianą futrynę przy czym jej rudawe włosy rozchodziły się na
każde strony.
-Ej to łatwe. Ja
wiem. –uśmiechnęła się słodko siedząca przede mną mała blondyneczka, prawdziwe
przeciwieństwo mojej osoby każdy, by tak powiedział bez jakiegokolwiek
dłuższego myślenia nad tym. –Miłość to… jak bardziej się boisz o kogoś innego
niż o samego siebie. –spojrzała się na mnie wyczekująco tymi swoimi wielkimi
zielonymi oczkami pełnymi błysku a reszta jej twarzyczki niesamowicie promienieje.
Skąd takie małe dziecko posiada taką wiedzę i umiejętności, że odpowiada mi tak
mądrze na przeróżne pytania, które są w dalszym ciągu zagadką dla niejednej,
dorosłej osoby.
-Ada. –spojrzałam się
z lekkim uśmiechem na dziecko. –To nie jest takie łatwe ani dla mnie, ani dla
innych, już dorosłych ludzi. Wydaje się proste, ale tak wcale nie jest. Jest
wiele różnych rzeczy do wytłumaczenia a miłość do nich jak najbardziej należy,
jest to jedna wielka zagadka dla niejednego z nas.
-Oj Dela! –roześmiała
się wchodząca do pokoju opiekunka. –Masz rację, dla mnie też nie było to
proste, ale mała też ma rację mówiąc o tym. –powiedziała siadając obok
blondynki. –Ja przez to przeszłam i co z tego mam? –zaśmiała się ruda kobieta
po 40, na której to teraz skupiam swój wzrok razem z Adą. –Od 15 lat jestem
mężatką i szczęśliwą matką gromadki dzieci. –uśmiechnęła się przyjaźnie do nas
obu a jedną z nas otuliła swoim ramieniem i przyciągnęła do siebie. –Dziewczyno.
–zwróciła się do mnie. –Masz 23 lata, jesteś studentką i to w dodatku AWF-u!
Przyjechałaś tutaj do Polski na studia ze swojego rodzinnego kraju. –spojrzała
się na mnie niepewnie. –Czego ty w ogóle chcesz od życia? –zapytała nieco
spokojniej.
-Czego ja chcę?
–odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. Jej mina wyrażała wiele, miała ze mnie
ubaw, ale nie tylko, współczucie i troskę.
-Dopiero niedawno
dowiedziałam się o tym co się u ciebie dzieje, o twojej rodzinie. Pewnie
myślisz, że nie jest to najlepszy moment na wielkie poszukiwanie miłości, że
sytuacja obecna w rodzinie jest o wiele ważniejsza. –zaczęłam przyglądać się
jej zielonym oczom. Nagle oderwała swój wzrok od wiszącego na ścianie obrazu i przeniosła
go na mnie po czym lekko się uśmiechnęła. -To się grubo mylisz panno.
-Ale ja się o nią
cholernie boję. –prawie warknęłam.
-Słuchaj mnie.
–chwyciła moją dłoń w swoje. Przez moje ciało przeszedł nie jeden dreszcz.
Kątem oka zerknęłam na jej oczy, była skupiona na naszych dłoniach z resztą tak
jak i ja. –Powinnaś się wziąć za siebie, poszukać sobie kogoś z kim będziesz
chciała planować przyszłość, kogoś przy kim nie będziesz się cały czas o nią
martwić, takiego kogoś, by ciebie zawsze rozumiał i mógł pomóc w każdej,
nieważne jakiej, trudnej sytuacji. Życzę tobie jak najlepiej. –swój wzrok
przeniosła na moją twarz. Poczułam się niezręcznie. Starsza od ciebie, już
doświadczona kobieta mówi ci co masz robić, co dla ciebie najlepsze jakbyś sama
nie wiedziała czego chcesz. –Ale to wszystko zależy od ciebie i tylko
wyłączenie od ciebie. –ścisnęła moją dłoń, tak mocno, że aż drgnęłam. –Takiego
mężczyznę, o którego będziesz się bardziej bać niż o samą siebie. –dodała
uśmiechając się do Ady, która cały czas siedzi obok nas w milczeniu
przysłuchując się naszej rozmowie.
-Dzieci mają bardzo
bujną wyobraźnię. –w końcu się odezwała. Na jej twarzyczce od razu zagościła
radość, aż miło popatrzeć.
-Zawsze to sobie
powtarzam. –parsknęła kobieta. –To ja was zostawiam same tutaj kobietki.
–powiedziała wstając z łóżka. –Jeszcze macie godzinę na ploteczki a później
widzimy się w stołówce na dole, na obiedzie. –uśmiechnęła się do nas obu. –Mam
nadzieję, że ty również się zjawisz na dole Adelo. –obdarzyła mnie jeszcze
krótkim spojrzeniem i zniknęła nam z oczu zza zamykającymi się drzwiami.
-Mam nadzieję, że
pani Renata nie obraziła cię swoimi słowami, przemyśleniami i tak dalej.
–powiedziała cicho bawiąc się nieudacznie swoimi palcami u dłoni.
-Nie od dziś ją znam.
–zaśmiałam się co wywołało uśmiech na twarzy dziewczyny. –Tak naprawdę to nie
mam zielonego pojęcia co o tym myśleć. –teraz to ja nie wiem co ze sobą zrobić
i bawię się swoimi palcami skupiając na tym swój wzrok. Cały czas czuję na
sobie wzrok tej małej towarzyszki. –Musiałabym to przemyśleć na spokojnie w
domu. –powiedziałam unosząc wzrok na nią.
-Za trzy dni wigilia
Bożego Narodzenia pewnie wracasz do domu. –odezwała się po chwili. Była smutna
tak jakby tego nie chciała. Ale czego ona nie chciała… świąt Bożego Narodzenia?
-Tak, jutro rano wracam
do Zuberzca. Zobaczymy się dopiero 3 stycznia, albo później. –dodałam cicho.
Cholernie przywiązałam się do tej dziewczynki jak do nikogo innego, z wyjątkiem
Kaśki. Wracając do domu tęsknię za nimi tak samo, aż nie chce mi się wyjeżdżać
wiedząc, że mam tutaj takie wspaniałe osoby jak one… mam do kogo tutaj wracać. Ale
jest jeszcze jedna kobieta ważna w moim życiu, z którą chcę się zobaczyć jak
najszybciej, ale coś mnie zatrzymuje przed tym spotkaniem. Jest radość, że
wracam do domu i będę mogła się z nią zobaczyć, ale jest jeszcze coś, coś
takiego co mnie odpycha od tego…
-Musisz tam jechać,
ona tego chce i ty też, masz to wypisane na twarzy. –uśmiechnęła się lekko do
mnie. –Adela nie możesz się bać. –usiadła obok mnie. –Rozmawiałaś z nią
wczoraj, mówiła, że wszystko dobrze, nie ma się czego bać. Musisz to zrobić,
ona się naprawdę ucieszy kiedy się zjawisz nieważne jaki będzie jej stan…
-Ja się boję, że jak
tam wrócę jej może już nie być. –wtrąciłam. –Sama doskonale wiesz jak to
wszystko może pójść szybko. –dodałam nieco ciszej. Nie powinnam tego mówić. Głupia ty! Mała wtuliła się we mnie i
zaczęła cicho lamentować, nie jest to już pierwszy raz kiedy to robi. Rozumiem
ją, ona przechodziła przez to samo co ja, co ja tutaj teraz…
-Tylko ona miała 5 lat dziewczyno! Ty już
jesteś dorosłą kobietą, która powinna już planować założenie rodziny a ona nie
ma w ogóle pojęcia o takich rzeczach. Ona nie wie co oznacza słowo
odpowiedzialność!
-Wiem.
-Trzeba wierzyć w to
mocno. –szepnęła mi do ucha siedmiolatka. Poczułam jak na moją dłoń skapują
pojedyncze krople, zerknęłam na nią. Ona płacze. To ona w niecałe trzy miesiące
straciła swoją rodzicielkę, zabrano jej ją. Nic z niej nie zostało, zjadł ją
całą, nic nie zostawił. Strasznie się boję, że i mnie czeka taki los…
-Trzeba. –również
szepnęłam.
*
Ośrodkowa stołówka
jak zawsze pęka w szwach. Nie jest ona za mała, ale to dodaje jej uroku. Zawsze
jest tutaj przytulnie, tak jak w domu i czuć domowy obiad czego ostatnio mi bardzo
brakuje. Przychodząc tutaj za każdym razem czuję się trochę jak w domu… te
wszystkie drewniane elementy, jak w domu.
W pomieszczeniu zawsze
zastaje się pełno uśmiechniętych dzieci, a tak naprawdę co oni czują? Nie mają
rodziców… żadnych bliskich, dlatego tutaj trafiają. Nie chciałabym tego tak
ujmować, ale są po prostu sierotami. Przychodzą tutaj dzieci, które w różnych
okolicznościach straciły swoich rodziców. Jest to bardzo przykre, ale one tego
nie okazują. Tutaj znajdują swoją nową rodzinę, może trudno jest się tutaj
zaklimatyzować, ale im jest tutaj dobrze.
-Mam nadzieję, że
wrócisz jeszcze tutaj do nas nie raz. –przysiadła się do mnie pani Renata.
-Pewnie, że tutaj do
was wrócę. –pogłaskałam jedną z dziewczynek po głowie.
-Mogłybyście nas na
chwilę zostawić dziewczynki? –poprosiła czwórkę dziewczyn siedzących przy tym
samym stole co my. –Dziękuję. –dodała kiedy one odchodziły. Usadowiła się
wygodniej, ręce położyła na stole a swój wzrok skupiła na mnie. –Dziękuję, że
przyjeżdżasz do Ady kiedy tylko możesz. Dziękuję tobie bardzo za to.
–uśmiechnęła się do mnie. –Odkąd zaczęłaś się tutaj zjawiać i odwiedzać nie
tylko ją dzieciaki stały się pogodniejsze a gdy tylko zaczynam temat o tobie
odpowiadają mi chętnie i to same niesamowite
rzeczy. –dodała z entuzjazmem. –To nieprawdopodobne, że masz na je wszystkie
taki wpływ. Słuchają cię gdy tylko im czytasz jakąkolwiek książkę, chętnie
grają z tobą w przeróżne gry, lubią się z tobą bawić. Chwalą cię na każdym
kroku. Dlaczego to w ogóle robisz, nie masz nic wspólnego z tym domem dziecka. –powiedziała
niepewnie, tak jakby się bała jakiejkolwiek odpowiedzi, czy byłaby dobra czy
zła i tak się tego boi.
-Lubię pomagać innym.
–odparłam krótko. Spojrzała się na mnie z zaskoczeniem, jej brew uniosła się
lekko w górę co dało mi do zrozumienia, że czekała na inną odpowiedź. –To mnie
uszczęśliwia a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że robiąc coś dla tych
dzieciaków one mi są za to wdzięczne. –upiłam łyk kompotu z suszonych owoców…
taki świąteczny, aż już czuć tę magię świąt. –Pomaga mi to zaspokoić myśli,
zajmuje mi to całą głowę i tak mi jest po prostu lepiej.
-Tak bezinteresownie?
–zdziwiła się kobieta.
-Tak po prostu,
powiedzmy, że to forma wolontariatu. –obdarzyłam kobietę miłym i ciepłym
uśmiechem.
-Dziękuję bardzo.
Jeśli to ciebie uszczęśliwia i jest ci z tym dobrze to nie ma sprawy. –jej usta
ułożyły się w lekki uśmiech. –Zwykle ludzie nie godzą się na pracę bez
wynagrodzenia a zwłaszcza młode osoby takie jak ty. –zakończyła ciężko. Nie
dziwię jej się, nikt teraz nie chce pracować za darmo, dla nich nie ma to sensu
bytu.
-Dla mnie
wynagrodzeniem za taką pracę jest uśmiech na twarzy takiego dziecka.
–uśmiechnęłam się do małego bruneta siedzącego przy oknie, który odwzajemnił
się tym samym.
-Jesteś po prostu cudowną
młodą kobietą. Nic tylko pozazdrościć twojemu przyszłemu mężowi takiej żony. A
o dzieciach to już nie wspomnę! –roześmiała się kobieta. –Będziesz wspaniałą
matką dla swoich, własnych dzieci, będą one najszczęśliwszymi dziećmi na
świecie! –dodała rozradowana kobieta. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Ze
szczęścia czy może też z bólu? To jest ból…
-Ona ci zazdrości tego, że masz wielkie
szanse na lepszą przyszłość niż ona sama. Ty możesz mieć coś czego ona nie
może. Myślisz, że dlaczego wzięła się za prowadzenie domu dziecka?! Bo ona sama
nie mogła tego mieć, nie mogła. Zabrano jej tą możliwość, nie mogła i nie może
mieć własnych dzieci. To jest ból bo ona zazdrości tego tobie, akurat tobie!
Jesteś wspaniałą kochającą osobą, byłabyś dobrą żoną a twoje dzieciaki byłby
najszczęśliwszymi dziećmi na świecie! Weź się za to! Starsza kobieta ci tego
zazdrości, nie zmarnuj tego!
*
Wracając do domu z
ośrodka zahaczyłam o dobrze mi znaną kawiarnię. Z zewnątrz niezależnie od pory
roku jest pięknie oświetlona a gdy zbliżają się święta jeszcze bardziej zachęca
do odwiedzania jej, aż miło tutaj przebywać. Wchodząc do niej zastałam tłum
ludzi pochłoniętych rozmową ze swoimi towarzyszami i to co zawsze, to co lubię
najbardziej kiedy za każdym razem tu wpycham swój nos, cudny zapach kawy i
przeróżnych wypieków. Podeszłam do kasy, by złożyć zamówienie. Będąc coraz
bliżej bufetu uśmiecham się jeszcze szerzej… uśmiecham się jak głupia do jakiś
ciast, które prędzej czy później wylądują w moim żołądku i co z nich zostanie? Na
samą myśl o tym chce mi się po prostu śmiać. Jest tutaj tyle rzeczy, które po
prostu chciałoby się zjeść. Zamówiłam to co zawsze – dwie latte i prawdziwe czekoladowe
muffiny. Tak jak mam w zwyczaju pożegnałam wszystkich pracowników tego lokalu i
udałam się do wyjścia.
*
-Ale pachnie! –już od
samego progu usłyszałam uradowany głos mojej współlokatorki.
-Mała dostawa z
kawiarni tuż zza rogiem. –roześmiałam się podając jej paczkę z zawartością, o
której nie jedna z nas teraz marzy. –Rozpakuj to a ja zaraz wracam. –rzuciłam
krótko i weszłam do łazienki, by umyć ręce.
-Luzik! –krzyknęła.
-Byłam dzisiaj u Ady…
-Cieszyła się z
prezentu? –wtrąciła mi natychmiast. Wróciłam do pokoju i usiadłam wygodnie na
łóżku, gdyż wiedziałam co mnie czeka, długa, pouczająca rozmowa.
-Bardzo, nawet nie
wiesz jak. –odpowiedziałam pobudzona.
-Mówiłam, że będzie
to świetny pomysł. –powiedziała dumna zanurzając usta w gorącym latte. –Gdyby
nie ja i moja pomoc w galerii pewnie nie byłoby takiego efektu końcowego.
–parsknęła śmiechem.
-Przepraszam byłyśmy
tylko w jednej księgarni i to ja wpadłam na pomysł, żeby kupić jej jakieś książki.
Wypraszam sobie. –zaczęłam udawać obrażoną, lecz nie wychodzi mi to za dobrze,
gdyż moja towarzyszka zaczęła się śmiać.
-Dobra, nie owijajmy
kota ogonem. Widzę, że coś cię znów męczy. Mi możesz się wypłakać w rękaw.
–parsknęła.
-Rozmawiałam z panią
Renatą. –zaczęłam niepewnie. –Tematem była miłość. –teraz to ja nie wytrzymałam
i parsknęłam. Spojrzałam na Kasię. Śmiała się jak głupia z tego co powiedziałam,
przy czym ja nie widzę powodu do aż takiej reakcji. –Przesadzasz! –oberwała z
ręcznika. Emocje jej nie opuszczały co spowodowało, że śmiała się jak osioł,
gdyż zaczęło brakować jej odpowiedniego dotlenienia. Obie nie od dziś znamy tą
kobietę, z tego ja krócej, ale za to Kasia to uzupełnia, iż jest jej ciocią.
-Przepraszam, ale gdy
słyszę imię mojej cioci i wiem, że to o nią chodzi a później jeszcze słowo
miłość to mi po prostu nie dobrze się robi. Naprawdę jest doświadczoną kobietą
w tym o czym ci mówiła! –rzuciła ironicznie. –Po co jej słuchać jak masz taką
Kaśkę na wyciągnięcie ręki, co? A nie po moich ciotkach łazisz! –znów wybuchła
śmiechem. Nie mogłam normalnie na nią patrzeć. Wiem, że nie lubi się za bardzo
ze swoją ciotką, ale to nie jest rzecz, którą można wykorzystywać do pośmiania
się z kumpelami przy piwie.
-Już tak nie mów bo akurat
mądrze mi gadała. –dodałam na podsumowanie mojej rozmowy z właścicielką
ośrodka.
-Ty chyba sobie
żartujesz. –spojrzała się na mnie zmieszana. Jej mina jest bezcenna!
-Ja mówię całkiem
poważnie. Nie jest taką złą osobą z jaką ją masz i cały czas mówisz. Powinnaś z
nią porozmawiać kiedyś na spokojnie a nie, że cały czas jedziesz po niej jak tylko
się da. Za trzy dni zaczynają się święta, pewnie nie spotkacie się przy
wigilijnym stole, ale jesteście rodziną więc na pewno wspólnie zasiądziecie do
stołu podczas tych świąt. Myślisz, że twoja mama się cieszy z waszych relacji?
Jest ona siostrą twojej rodzicielki. Zrób coś z tym! –potrząsnęłam dziewczyną.
–Jutro wieczorem wyjeżdżamy stąd i zawożę ciebie do domu, i porozmawiam sobie z
twoją mamą na ten temat, by dowiedzieć się co o tym w ogóle myśli.
-Nie poznaję cię
Dela! –warknęła zszokowana. –Jedna rozmowa z moją ciotką i jaka zmiana…
-To nie jej sprawka.
–uśmiechnęłam się szeroko pod nosem. W mojej głowie pojawił mi się obraz
wesołej blondyneczki, która cieszy się z prezentu, który jej podarowałam. Nie
ma nic piękniejszego na świecie jak zobaczyć uśmiech na twarzy dziecka, które
już wiele przeszło…
-Ada. –powiedziała
smutno. –Rozmawiałyście o twojej mamie, prawda? –przytaknęłam głową.
-Zostawmy ten temat.
–rzuciłam krótko i upiłam łyk już przestygniętego latte.
-Nie mów, że wolisz
mówić o miłości, naprawdę? –zapytała z wyraźnie wypisaną na twarzy nadzieją.
-Na to wychodzi.
–powiedziałam od niechcenia.
-Ile można było na to
czekać!? –krzyknęła uradowana. Nagle posmutniała, nie wiadomo z jakiego powodu.
Jej wyraz twarzy zmienia się momentalnie. Toczy teraz walkę z myślami. –Ale to
znaczy, że będę musiała redagować słowa swojej ciotki? –zapytała wyraźnie
przygaszona. Słysząc jej słowa zaczęłam się lekko podśmiechiwać, gdyż
wiedziałam, że ta euforia przejdzie jej gdy tylko zda sobie sprawę z tego o
czym będzie ta konwersacja. –Nie zwlekajmy, mów co ci tam nagadała moja ciotka
klotka. – rzuciła niechętnie.
-Rozmawiałyśmy o
mojej przyszłości. To co dla mnie najlepsze i wgl…
-Wymagająca kobieta.
–wtrąciła mi.
-Nie, że wymagająca
tylko po prostu trzeba porozmyślać trochę nad jej słowami.
-Tylko mi nie mów, że
zaczęła ci opowiadać o swoich przeżyciach.
-Nie przypominam
sobie. –odparłam.
-Uff. –odetchnęła z
wyraźną ulgą.
-Ta rozmowa dała mi
dużo do rozsądku. –spojrzała się na mnie niedowierzając. –Rozmawiałyśmy też o
mamie, o jej stanie i wgl. Ona ma racje. Powinnam zająć się swoim życiem a nie
tylko patrzeć na to, by jej było jak najlepiej a nie siebie samą tym sposobem
ranić.
-Muszę w tym przyznać
jej rację. –usiadła obok mnie. –Powinnaś sobie kogoś poszukać! –trąciła mnie w
ramie. Spojrzałam na nią niechętnie, na twarzy rozrysował jej się wielki
uśmiech, który oznaczał, że dopięła swego. –Nie patrz się tak na mnie. –rzuciła
krótko śmiejąc się. Próbowałam robić to co ona, ale to za bardzo mnie bolało.
Schowałam swoją twarz w dłoniach bo nie potrafiłam na nią nawet patrzeć.
Wszyscy cały czas mi to powtarzają w kółko, że to najwyższy czas, nie możesz
zmarnować sobie przyszłości przez to co teraz się tutaj i teraz dzieje. –Adeś, spójrz na mnie. –potrząsnęła moimi
rękami. Uniosłam wzrok w górę i wpatrywałam się w jej oczy, były takie smutne.
Przejęła się. –Zakochaj się! –jej oczy nagle odżyły i pojawił się ten błysk,
który uzupełnia jej niebieskie tęczówki. –Zakochaj się! –powtórzyła przytulając
mnie do siebie.
*
-To jednak wracasz do
domu na święta? –mruknęła smutno pod nosem. –Nie boisz już się? –zapytała z
nadzieją. –A co jeśli już jej nie zastaniesz? –nie okazywała końca w swoich
pytaniach. Jest 22 grudnia, wieczór, za kilkadziesiąt godzin usiądziemy przy
wigilijnym stole wraz z rodziną. Zaraz opuszczamy na jakiś czas Kraków a razem
z tym studia. Nie ma już odwrotu!
-Rozmowa z Adą dała
mi to do zrozumienia. Nie powinnam się bać tego spotkania, muszę tam pojechać,
muszę tam być. –powiedziałam dopinając swoją walizkę. Cały czas mnie uważnie
obserwowała siedząc na swoim łóżku. Opadłam bezradnie na łóżko i skuliłam się
jak mały pies chowając przy tym twarz w dłonie. -Cokolwiek, by się wydarzyło
powinnam tam jechać. –odparłam nieco spokojniej. Podeszła do mnie i tak po
prostu mnie przytuliła do siebie, tak jak powinna postąpić prawdziwa siostra.
[M]
Wigilia… i po
wigilii. Zerknąłem na tykający zegar znajdujący się na jednej z ścian mojego
pokoju, wskazuje on 3:07. Po pasterce wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i
nadal jest taka sama cisza. Wszyscy śpią a ja siedzę jak idiota na parapecie i
obserwuję niebo zza okna. Jest pełnia, piękna pełnia, której już dawno nie
widziałem. Stanowczo za długo. Wpatrując się w wielkie, pełne ciało niebieskie
potrafię się skupić. Potrafię poskładać wszystkie rzeczy w jedną myśl, która
mnie nie ciąży. Świecący księżyc pomaga mi odreagować, czuję się o wiele
lepiej.
Można tak tutaj
siedzieć godzinami, kraina Morfeusza nas nie wzywa, daje nam czas na to czego
nam tak bardzo potrzeba, czego tak bardzo pragniemy. Mamy chwilę dla siebie i
dla rzeczy, które tak bardzo nas dręczą. Możemy usiąść i spoglądać na niebo,
które każdy ma takie samo, lecz nie każdy potrafi dostrzec piękno tego co ma
przed oczami.
-Wiesz,
że ona tam jest.
-Tak, wiem.
-Myślisz o niej cały czas, nawet ten czas
przeznaczony tylko dla siebie myślisz o niej.
-Jak ja muszę
jeszcze długo czekać, by ją w końcu spotkać, zobaczyć się z nią?! To jest
uciążliwe, nie daje mi to żyć. Po prostu nie mogę przestać o tym myśleć. Ile
jeszcze trzeba czekać na to? Dlaczego los tak ze mną igra?!
-Los się z tobą bawi? To ty za dużo od niego wymagasz. Nic na siłę
człowieku, na wszystko przyjdzie czas.
-Ponad dwa miesiące
czekam na to spotkanie… nie mam farta!
-Jesteś tak pochłonięty tym wszystkim, że
nie myślisz o jednym, nie dopuszczasz do siebie jednej, istotnej rzeczy. Ona
może kogoś mieć, nie jesteś jedynym królewiczem na tym świecie.
-Weź nie
dokładaj do pieca.
-Miłość nie jest taka prosta jak ci się
wydaje. Na drodze do niej nie raz staniesz twarzą w twarz z przeszkodą, którą
nie łatwo jest przeskoczyć, a wręcz przeciwnie. Musisz ją pokonać.
[A]
-Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to
też nie diabeł rogaty. Miłość nie jest wtedy kiedy jedno płacze, a drugie po
nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże, ani całusy małe,
duże, ale miłość – kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.
-To jest
takie… trudne! –oparłam swoją głowę o szybę od okna. Już od dobrej godziny
siedzę tutaj na podłodze, owinięta w ciepły koc wyglądając za szklane,
balkonowe drzwi. Od dłuższego czasu w moim pokoju jak i całym domu panuje
spokój. Wszyscy śpią. Na białej komodzie stoją cztery, czerwone świeczki, które
z każdą minutą są coraz mniejsze.
-Nic nie jest trudne gdy bardzo tego się
chce.
-Ale czy ja w ogóle
tego chcę?! Czy to mi jest potrzebne…
-Znajdź kogoś kto będzie darzył cię wielkimi
uczuciami. Na świecie jest wielu idealnych ludzi, spójrz na to z tej strony,
ktoś się znajdzie i to nie jeden ideał.
-Ideałów nie ma!
-Czy ty kiedykolwiek próbowałaś się z tym zapoznać? Zobaczyć jak to
wspaniale mieć kogoś u swojego boku, kogoś kto cię kocha?
-Czy w ogóle jest na świecie taka osoba, która
będzie potrafiła mnie pokochać tak bardzo? A co jeśli nie?! Zakocham się w nim
po uszy jak wariatka, ale on mnie odrzuci… co wtedy? Nie pozbieram się, nie
będę w stanie zaufać już żadnemu mężczyźnie. Będę żyć z przekonaniem, że każdy
jest taki sam, że nie mogę już nikomu zaufać. Stracę po prostu zaufanie do
facetów a co najgorsze do innych ludzi, którzy są niewinni, będę ich tylko tym
ranić…
-Twój ojciec. Kochasz go, ufasz mu, możesz zawsze mu się wyżalić. Tata
jest pierwszą miłością córki.
-Ja się nigdy w
nikim nie zakochałam.
-On zasługuje na twój szacunek.
-I go ma!
-To on całymi dniami jest przy mamie i stara
się ją chronić przed tym dniem. –po moim policzku zaczęły spływać
pojedyncze łzy. –Nie oszukujmy się,
kiedyś musi nadejść ten dzień i ten czas. Nikt nie kupi sobie zdrowia, to jest
nierealne. Trzeba się na to odpowiednio przygotować.
-Ale ja tego
nie chcę! –wybuchłam płaczem jak jakaś histeryczka. –Nie chcę, żeby to się
stało kiedy będę tutaj w domu, nie chcę patrzeć jaki ból im to sprawia.
–zaczęłam ocierać słoną wodę z twarzy.
-Sama
dobrze wiesz, że ludzie nie są nieśmiertelni, takie rzeczy w bajkach dla
dzieci, nie tutaj w prawdziwym świecie, w dorosłym świecie.
-Ja po prostu
boję się, że zostanę z tym sama.
-Właśnie dlatego powinnaś się z kimś związać. Jego pomoc będzie ci
bardzo potrzebna, to on będzie cię wspierać w tym czasie. Tata, brat i rodzina
oni nic nie zdziałają, to osoba, którą pokochasz będzie górą i to jej będziesz
się wyżalać, to jemu będziesz się wypłakiwać w koszulę nie rodzinie. Zakochaj
się Dela!
"Zakochaj się, tego ci potrzeba! Znajdź kogoś kto będzie wypełniał Twoje wszystkie smutki!" ~Alutka |
~~*~~
Cześć i Czołem! Mamy nowy rok 2016!
Cześć i Czołem! Mamy nowy rok 2016!
Rozdział o miłości, o przemyśleniach Deli... wyszło tak jak chciałam!
Piszcie co myślicie ;)
Na ten nowy rok życzę wam dużo szczęścia (bo ludzie na Titanicu byli zdrowi tylko szczęścia im zabrakło), zdrowia też, trafnego podążania za marzeniami... i co jeszcze?! Aby ten rok 2016 był lepszą kontynuacją roku 2015!
Pozdrawiam i całuję, Alutka :*
Piękny rozdział kochana :* Bardzo mi się podobał! Mimo, że nie było w nim dużo akcji, to na prawdę ciekawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę :*
Dziękuję bardzo, że rozdział się podoba.
UsuńPozdrawiam, Alutka :*
Piękny rozdział i jaki długi. Weny.;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)
UsuńNadrobilam zaległości i jestem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za długą nieobecność.
Brak mi słów kochana po przeczytaniu tego rozdziału. Miód malina :)
Wiele się nie wydarzyło, a może się wydarzyło ? Nie wiem, co sądzić o Deli. Myśli wyłącznie o innych, a swoje życie spycha na drugi plan. Potrzebuję kogoś, komu będzie mogła zaufać. Powierzyć tajemnice, do kogoś do kogo nedzie mogła się przytulić i wypłacać. Maciek też potrzebuje takiej osoby. I chyba marzy, żeby tym kims była właśnie naszą bohaterka.
Mam nadzieję, że niedługo doprowadzisz do ich spotkania. Nie pozwól nam tak długo czekać w niepewności.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
Pozdrawiam :*
Cieszę się bardzo, że udało ci się w końcu do mnie zajrzeć i nadrobić zaległości, nie masz za co przepraszać.
UsuńDziękuję bardzo, że dajesz temu rozdziałowi same pozytywne opinie.
Pozdrawiam, Alutka :*
Znakomity rozdział! Pojawili się nowi bohaterowie, bardzo fajnie ;)Ciekawe co po takich przemyśleniach postanowi Adel, czy wkrótce spotka osobę, dzięki której jej życie stanie się piękniejsze i radośniejsze...Czekam na kolejny rozdział! Życzę weny oraz szczęścia, odwagi do spełniania marzeń i wytrwałości w nowym roku! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńTak jak mówiłam jeszcze trochę musicie poczekać aż nasi bohaterowie się w końcu spotkają. W następnym rozdziale to nie nastąpi, ale w kolejnym... kto wie!?
Pozdrawiam, Alutka :*