sobota, 2 stycznia 2016

#5 - czyli nie wiem co to miłość.


"Co to jest miłość? Jaki jest jej sens?
Jaki byłby świat bez miłości?
Czy jest ona tak zwaną oazą szczęścia i spokoju?
A może polega ona na cierpieniu?"


  [A]
  -Nawet nie wiem co to miłość… -powiedziałam zauważając stojącą za drzwiami dyrektorkę tego domu dziecka, która najwyraźniej była zaciekawiona naszą konwersacją. Swoją głowę opierała o drewnianą futrynę przy czym jej rudawe włosy rozchodziły się na każde strony.
  -Ej to łatwe. Ja wiem. –uśmiechnęła się słodko siedząca przede mną mała blondyneczka, prawdziwe przeciwieństwo mojej osoby każdy, by tak powiedział bez jakiegokolwiek dłuższego myślenia nad tym. –Miłość to… jak bardziej się boisz o kogoś innego niż o samego siebie. –spojrzała się na mnie wyczekująco tymi swoimi wielkimi zielonymi oczkami pełnymi błysku a reszta jej twarzyczki niesamowicie promienieje. Skąd takie małe dziecko posiada taką wiedzę i umiejętności, że odpowiada mi tak mądrze na przeróżne pytania, które są w dalszym ciągu zagadką dla niejednej, dorosłej osoby.
  -Ada. –spojrzałam się z lekkim uśmiechem na dziecko. –To nie jest takie łatwe ani dla mnie, ani dla innych, już dorosłych ludzi. Wydaje się proste, ale tak wcale nie jest. Jest wiele różnych rzeczy do wytłumaczenia a miłość do nich jak najbardziej należy, jest to jedna wielka zagadka dla niejednego z nas.
  -Oj Dela! –roześmiała się wchodząca do pokoju opiekunka. –Masz rację, dla mnie też nie było to proste, ale mała też ma rację mówiąc o tym. –powiedziała siadając obok blondynki. –Ja przez to przeszłam i co z tego mam? –zaśmiała się ruda kobieta po 40, na której to teraz skupiam swój wzrok razem z Adą. –Od 15 lat jestem mężatką i szczęśliwą matką gromadki dzieci. –uśmiechnęła się przyjaźnie do nas obu a jedną z nas otuliła swoim ramieniem i przyciągnęła do siebie. –Dziewczyno. –zwróciła się do mnie. –Masz 23 lata, jesteś studentką i to w dodatku AWF-u! Przyjechałaś tutaj do Polski na studia ze swojego rodzinnego kraju. –spojrzała się na mnie niepewnie. –Czego ty w ogóle chcesz od życia? –zapytała nieco spokojniej.
  -Czego ja chcę? –odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. Jej mina wyrażała wiele, miała ze mnie ubaw, ale nie tylko, współczucie i troskę.
  -Dopiero niedawno dowiedziałam się o tym co się u ciebie dzieje, o twojej rodzinie. Pewnie myślisz, że nie jest to najlepszy moment na wielkie poszukiwanie miłości, że sytuacja obecna w rodzinie jest o wiele ważniejsza. –zaczęłam przyglądać się jej zielonym oczom. Nagle oderwała swój wzrok od wiszącego na ścianie obrazu i przeniosła go na mnie po czym lekko się uśmiechnęła. -To się grubo mylisz panno.
  -Ale ja się o nią cholernie boję. –prawie warknęłam.
  -Słuchaj mnie. –chwyciła moją dłoń w swoje. Przez moje ciało przeszedł nie jeden dreszcz. Kątem oka zerknęłam na jej oczy, była skupiona na naszych dłoniach z resztą tak jak i ja. –Powinnaś się wziąć za siebie, poszukać sobie kogoś z kim będziesz chciała planować przyszłość, kogoś przy kim nie będziesz się cały czas o nią martwić, takiego kogoś, by ciebie zawsze rozumiał i mógł pomóc w każdej, nieważne jakiej, trudnej sytuacji. Życzę tobie jak najlepiej. –swój wzrok przeniosła na moją twarz. Poczułam się niezręcznie. Starsza od ciebie, już doświadczona kobieta mówi ci co masz robić, co dla ciebie najlepsze jakbyś sama nie wiedziała czego chcesz. –Ale to wszystko zależy od ciebie i tylko wyłączenie od ciebie. –ścisnęła moją dłoń, tak mocno, że aż drgnęłam. –Takiego mężczyznę, o którego będziesz się bardziej bać niż o samą siebie. –dodała uśmiechając się do Ady, która cały czas siedzi obok nas w milczeniu przysłuchując się naszej rozmowie.
  -Dzieci mają bardzo bujną wyobraźnię. –w końcu się odezwała. Na jej twarzyczce od razu zagościła radość, aż miło popatrzeć.
  -Zawsze to sobie powtarzam. –parsknęła kobieta. –To ja was zostawiam same tutaj kobietki. –powiedziała wstając z łóżka. –Jeszcze macie godzinę na ploteczki a później widzimy się w stołówce na dole, na obiedzie. –uśmiechnęła się do nas obu. –Mam nadzieję, że ty również się zjawisz na dole Adelo. –obdarzyła mnie jeszcze krótkim spojrzeniem i zniknęła nam z oczu zza zamykającymi się drzwiami.
  -Mam nadzieję, że pani Renata nie obraziła cię swoimi słowami, przemyśleniami i tak dalej. –powiedziała cicho bawiąc się nieudacznie swoimi palcami u dłoni.
  -Nie od dziś ją znam. –zaśmiałam się co wywołało uśmiech na twarzy dziewczyny. –Tak naprawdę to nie mam zielonego pojęcia co o tym myśleć. –teraz to ja nie wiem co ze sobą zrobić i bawię się swoimi palcami skupiając na tym swój wzrok. Cały czas czuję na sobie wzrok tej małej towarzyszki. –Musiałabym to przemyśleć na spokojnie w domu. –powiedziałam unosząc wzrok na nią.
  -Za trzy dni wigilia Bożego Narodzenia pewnie wracasz do domu. –odezwała się po chwili. Była smutna tak jakby tego nie chciała. Ale czego ona nie chciała… świąt Bożego Narodzenia?
  -Tak, jutro rano wracam do Zuberzca. Zobaczymy się dopiero 3 stycznia, albo później. –dodałam cicho. Cholernie przywiązałam się do tej dziewczynki jak do nikogo innego, z wyjątkiem Kaśki. Wracając do domu tęsknię za nimi tak samo, aż nie chce mi się wyjeżdżać wiedząc, że mam tutaj takie wspaniałe osoby jak one… mam do kogo tutaj wracać. Ale jest jeszcze jedna kobieta ważna w moim życiu, z którą chcę się zobaczyć jak najszybciej, ale coś mnie zatrzymuje przed tym spotkaniem. Jest radość, że wracam do domu i będę mogła się z nią zobaczyć, ale jest jeszcze coś, coś takiego co mnie odpycha od tego…
  -Musisz tam jechać, ona tego chce i ty też, masz to wypisane na twarzy. –uśmiechnęła się lekko do mnie. –Adela nie możesz się bać. –usiadła obok mnie. –Rozmawiałaś z nią wczoraj, mówiła, że wszystko dobrze, nie ma się czego bać. Musisz to zrobić, ona się naprawdę ucieszy kiedy się zjawisz nieważne jaki będzie jej stan…
  -Ja się boję, że jak tam wrócę jej może już nie być. –wtrąciłam. –Sama doskonale wiesz jak to wszystko może pójść szybko. –dodałam nieco ciszej. Nie powinnam tego mówić. Głupia ty! Mała wtuliła się we mnie i zaczęła cicho lamentować, nie jest to już pierwszy raz kiedy to robi. Rozumiem ją, ona przechodziła przez to samo co ja, co ja tutaj teraz…
    -Tylko ona miała 5 lat dziewczyno! Ty już jesteś dorosłą kobietą, która powinna już planować założenie rodziny a ona nie ma w ogóle pojęcia o takich rzeczach. Ona nie wie co oznacza słowo odpowiedzialność!
    -Wiem.
  -Trzeba wierzyć w to mocno. –szepnęła mi do ucha siedmiolatka. Poczułam jak na moją dłoń skapują pojedyncze krople, zerknęłam na nią. Ona płacze. To ona w niecałe trzy miesiące straciła swoją rodzicielkę, zabrano jej ją. Nic z niej nie zostało, zjadł ją całą, nic nie zostawił. Strasznie się boję, że i mnie czeka taki los…
  -Trzeba. –również szepnęłam.
  *
  Ośrodkowa stołówka jak zawsze pęka w szwach. Nie jest ona za mała, ale to dodaje jej uroku. Zawsze jest tutaj przytulnie, tak jak w domu i czuć domowy obiad czego ostatnio mi bardzo brakuje. Przychodząc tutaj za każdym razem czuję się trochę jak w domu… te wszystkie drewniane elementy, jak w domu.
  W pomieszczeniu zawsze zastaje się pełno uśmiechniętych dzieci, a tak naprawdę co oni czują? Nie mają rodziców… żadnych bliskich, dlatego tutaj trafiają. Nie chciałabym tego tak ujmować, ale są po prostu sierotami. Przychodzą tutaj dzieci, które w różnych okolicznościach straciły swoich rodziców. Jest to bardzo przykre, ale one tego nie okazują. Tutaj znajdują swoją nową rodzinę, może trudno jest się tutaj zaklimatyzować, ale im jest tutaj dobrze.
  -Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze tutaj do nas nie raz. –przysiadła się do mnie pani Renata.
  -Pewnie, że tutaj do was wrócę. –pogłaskałam jedną z dziewczynek po głowie.
  -Mogłybyście nas na chwilę zostawić dziewczynki? –poprosiła czwórkę dziewczyn siedzących przy tym samym stole co my. –Dziękuję. –dodała kiedy one odchodziły. Usadowiła się wygodniej, ręce położyła na stole a swój wzrok skupiła na mnie. –Dziękuję, że przyjeżdżasz do Ady kiedy tylko możesz. Dziękuję tobie bardzo za to. –uśmiechnęła się do mnie. –Odkąd zaczęłaś się tutaj zjawiać i odwiedzać nie tylko ją dzieciaki stały się pogodniejsze a gdy tylko zaczynam temat o tobie odpowiadają mi chętnie  i to same niesamowite rzeczy. –dodała z entuzjazmem. –To nieprawdopodobne, że masz na je wszystkie taki wpływ. Słuchają cię gdy tylko im czytasz jakąkolwiek książkę, chętnie grają z tobą w przeróżne gry, lubią się z tobą bawić. Chwalą cię na każdym kroku. Dlaczego to w ogóle robisz, nie masz nic wspólnego z tym domem dziecka. –powiedziała niepewnie, tak jakby się bała jakiejkolwiek odpowiedzi, czy byłaby dobra czy zła i tak się tego boi.
  -Lubię pomagać innym. –odparłam krótko. Spojrzała się na mnie z zaskoczeniem, jej brew uniosła się lekko w górę co dało mi do zrozumienia, że czekała na inną odpowiedź. –To mnie uszczęśliwia a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że robiąc coś dla tych dzieciaków one mi są za to wdzięczne. –upiłam łyk kompotu z suszonych owoców… taki świąteczny, aż już czuć tę magię świąt. –Pomaga mi to zaspokoić myśli, zajmuje mi to całą głowę i tak mi jest po prostu lepiej.
  -Tak bezinteresownie? –zdziwiła się kobieta.
  -Tak po prostu, powiedzmy, że to forma wolontariatu. –obdarzyłam kobietę miłym i ciepłym uśmiechem.
  -Dziękuję bardzo. Jeśli to ciebie uszczęśliwia i jest ci z tym dobrze to nie ma sprawy. –jej usta ułożyły się w lekki uśmiech. –Zwykle ludzie nie godzą się na pracę bez wynagrodzenia a zwłaszcza młode osoby takie jak ty. –zakończyła ciężko. Nie dziwię jej się, nikt teraz nie chce pracować za darmo, dla nich nie ma to sensu bytu.
  -Dla mnie wynagrodzeniem za taką pracę jest uśmiech na twarzy takiego dziecka. –uśmiechnęłam się do małego bruneta siedzącego przy oknie, który odwzajemnił się tym samym.
  -Jesteś po prostu cudowną młodą kobietą. Nic tylko pozazdrościć twojemu przyszłemu mężowi takiej żony. A o dzieciach to już nie wspomnę! –roześmiała się kobieta. –Będziesz wspaniałą matką dla swoich, własnych dzieci, będą one najszczęśliwszymi dziećmi na świecie! –dodała rozradowana kobieta. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Ze szczęścia czy może też z bólu? To jest ból…
    -Ona ci zazdrości tego, że masz wielkie szanse na lepszą przyszłość niż ona sama. Ty możesz mieć coś czego ona nie może. Myślisz, że dlaczego wzięła się za prowadzenie domu dziecka?! Bo ona sama nie mogła tego mieć, nie mogła. Zabrano jej tą możliwość, nie mogła i nie może mieć własnych dzieci. To jest ból bo ona zazdrości tego tobie, akurat tobie! Jesteś wspaniałą kochającą osobą, byłabyś dobrą żoną a twoje dzieciaki byłby najszczęśliwszymi dziećmi na świecie! Weź się za to! Starsza kobieta ci tego zazdrości, nie zmarnuj tego!
  *
  Wracając do domu z ośrodka zahaczyłam o dobrze mi znaną kawiarnię. Z zewnątrz niezależnie od pory roku jest pięknie oświetlona a gdy zbliżają się święta jeszcze bardziej zachęca do odwiedzania jej, aż miło tutaj przebywać. Wchodząc do niej zastałam tłum ludzi pochłoniętych rozmową ze swoimi towarzyszami i to co zawsze, to co lubię najbardziej kiedy za każdym razem tu wpycham swój nos, cudny zapach kawy i przeróżnych wypieków. Podeszłam do kasy, by złożyć zamówienie. Będąc coraz bliżej bufetu uśmiecham się jeszcze szerzej… uśmiecham się jak głupia do jakiś ciast, które prędzej czy później wylądują w moim żołądku i co z nich zostanie? Na samą myśl o tym chce mi się po prostu śmiać. Jest tutaj tyle rzeczy, które po prostu chciałoby się zjeść. Zamówiłam to co zawsze – dwie latte i prawdziwe czekoladowe muffiny. Tak jak mam w zwyczaju pożegnałam wszystkich pracowników tego lokalu i udałam się do wyjścia.
  *
  -Ale pachnie! –już od samego progu usłyszałam uradowany głos mojej współlokatorki.
  -Mała dostawa z kawiarni tuż zza rogiem. –roześmiałam się podając jej paczkę z zawartością, o której nie jedna z nas teraz marzy. –Rozpakuj to a ja zaraz wracam. –rzuciłam krótko i weszłam do łazienki, by umyć ręce.
  -Luzik! –krzyknęła.
  -Byłam dzisiaj u Ady…
  -Cieszyła się z prezentu? –wtrąciła mi natychmiast. Wróciłam do pokoju i usiadłam wygodnie na łóżku, gdyż wiedziałam co mnie czeka, długa, pouczająca rozmowa.
  -Bardzo, nawet nie wiesz jak. –odpowiedziałam pobudzona.
  -Mówiłam, że będzie to świetny pomysł. –powiedziała dumna zanurzając usta w gorącym latte. –Gdyby nie ja i moja pomoc w galerii pewnie nie byłoby takiego efektu końcowego. –parsknęła śmiechem.
  -Przepraszam byłyśmy tylko w jednej księgarni i to ja wpadłam na pomysł, żeby kupić jej jakieś książki. Wypraszam sobie. –zaczęłam udawać obrażoną, lecz nie wychodzi mi to za dobrze, gdyż moja towarzyszka zaczęła się śmiać.
  -Dobra, nie owijajmy kota ogonem. Widzę, że coś cię znów męczy. Mi możesz się wypłakać w rękaw. –parsknęła.
  -Rozmawiałam z panią Renatą. –zaczęłam niepewnie. –Tematem była miłość. –teraz to ja nie wytrzymałam i parsknęłam. Spojrzałam na Kasię. Śmiała się jak głupia z tego co powiedziałam, przy czym ja nie widzę powodu do aż takiej reakcji. –Przesadzasz! –oberwała z ręcznika. Emocje jej nie opuszczały co spowodowało, że śmiała się jak osioł, gdyż zaczęło brakować jej odpowiedniego dotlenienia. Obie nie od dziś znamy tą kobietę, z tego ja krócej, ale za to Kasia to uzupełnia, iż jest jej ciocią.
  -Przepraszam, ale gdy słyszę imię mojej cioci i wiem, że to o nią chodzi a później jeszcze słowo miłość to mi po prostu nie dobrze się robi. Naprawdę jest doświadczoną kobietą w tym o czym ci mówiła! –rzuciła ironicznie. –Po co jej słuchać jak masz taką Kaśkę na wyciągnięcie ręki, co? A nie po moich ciotkach łazisz! –znów wybuchła śmiechem. Nie mogłam normalnie na nią patrzeć. Wiem, że nie lubi się za bardzo ze swoją ciotką, ale to nie jest rzecz, którą można wykorzystywać do pośmiania się z kumpelami przy piwie.
  -Już tak nie mów bo akurat mądrze mi gadała. –dodałam na podsumowanie mojej rozmowy z właścicielką ośrodka.
  -Ty chyba sobie żartujesz. –spojrzała się na mnie zmieszana. Jej mina jest bezcenna!
  -Ja mówię całkiem poważnie. Nie jest taką złą osobą z jaką ją masz i cały czas mówisz. Powinnaś z nią porozmawiać kiedyś na spokojnie a nie, że cały czas jedziesz po niej jak tylko się da. Za trzy dni zaczynają się święta, pewnie nie spotkacie się przy wigilijnym stole, ale jesteście rodziną więc na pewno wspólnie zasiądziecie do stołu podczas tych świąt. Myślisz, że twoja mama się cieszy z waszych relacji? Jest ona siostrą twojej rodzicielki. Zrób coś z tym! –potrząsnęłam dziewczyną. –Jutro wieczorem wyjeżdżamy stąd i zawożę ciebie do domu, i porozmawiam sobie z twoją mamą na ten temat, by dowiedzieć się co o tym w ogóle myśli.
  -Nie poznaję cię Dela! –warknęła zszokowana. –Jedna rozmowa z moją ciotką i jaka zmiana…
  -To nie jej sprawka. –uśmiechnęłam się szeroko pod nosem. W mojej głowie pojawił mi się obraz wesołej blondyneczki, która cieszy się z prezentu, który jej podarowałam. Nie ma nic piękniejszego na świecie jak zobaczyć uśmiech na twarzy dziecka, które już wiele przeszło…
  -Ada. –powiedziała smutno. –Rozmawiałyście o twojej mamie, prawda? –przytaknęłam głową.
  -Zostawmy ten temat. –rzuciłam krótko i upiłam łyk już przestygniętego latte.
  -Nie mów, że wolisz mówić o miłości, naprawdę? –zapytała z wyraźnie wypisaną na twarzy nadzieją.
  -Na to wychodzi. –powiedziałam od niechcenia.
  -Ile można było na to czekać!? –krzyknęła uradowana. Nagle posmutniała, nie wiadomo z jakiego powodu. Jej wyraz twarzy zmienia się momentalnie. Toczy teraz walkę z myślami. –Ale to znaczy, że będę musiała redagować słowa swojej ciotki? –zapytała wyraźnie przygaszona. Słysząc jej słowa zaczęłam się lekko podśmiechiwać, gdyż wiedziałam, że ta euforia przejdzie jej gdy tylko zda sobie sprawę z tego o czym będzie ta konwersacja. –Nie zwlekajmy, mów co ci tam nagadała moja ciotka klotka. – rzuciła niechętnie.
  -Rozmawiałyśmy o mojej przyszłości. To co dla mnie najlepsze i wgl…
  -Wymagająca kobieta. –wtrąciła mi.
  -Nie, że wymagająca tylko po prostu trzeba porozmyślać trochę nad jej słowami.  
  -Tylko mi nie mów, że zaczęła ci opowiadać o swoich przeżyciach.
  -Nie przypominam sobie. –odparłam.
  -Uff. –odetchnęła z wyraźną ulgą.
  -Ta rozmowa dała mi dużo do rozsądku. –spojrzała się na mnie niedowierzając. –Rozmawiałyśmy też o mamie, o jej stanie i wgl. Ona ma racje. Powinnam zająć się swoim życiem a nie tylko patrzeć na to, by jej było jak najlepiej a nie siebie samą tym sposobem ranić.
  -Muszę w tym przyznać jej rację. –usiadła obok mnie. –Powinnaś sobie kogoś poszukać! –trąciła mnie w ramie. Spojrzałam na nią niechętnie, na twarzy rozrysował jej się wielki uśmiech, który oznaczał, że dopięła swego. –Nie patrz się tak na mnie. –rzuciła krótko śmiejąc się. Próbowałam robić to co ona, ale to za bardzo mnie bolało. Schowałam swoją twarz w dłoniach bo nie potrafiłam na nią nawet patrzeć. Wszyscy cały czas mi to powtarzają w kółko, że to najwyższy czas, nie możesz zmarnować sobie przyszłości przez to co teraz się tutaj i teraz dzieje.  –Adeś, spójrz na mnie. –potrząsnęła moimi rękami. Uniosłam wzrok w górę i wpatrywałam się w jej oczy, były takie smutne. Przejęła się. –Zakochaj się! –jej oczy nagle odżyły i pojawił się ten błysk, który uzupełnia jej niebieskie tęczówki. –Zakochaj się! –powtórzyła przytulając mnie do siebie.
  *
  -To jednak wracasz do domu na święta? –mruknęła smutno pod nosem. –Nie boisz już się? –zapytała z nadzieją. –A co jeśli już jej nie zastaniesz? –nie okazywała końca w swoich pytaniach. Jest 22 grudnia, wieczór, za kilkadziesiąt godzin usiądziemy przy wigilijnym stole wraz z rodziną. Zaraz opuszczamy na jakiś czas Kraków a razem z tym studia. Nie ma już odwrotu!
  -Rozmowa z Adą dała mi to do zrozumienia. Nie powinnam się bać tego spotkania, muszę tam pojechać, muszę tam być. –powiedziałam dopinając swoją walizkę. Cały czas mnie uważnie obserwowała siedząc na swoim łóżku. Opadłam bezradnie na łóżko i skuliłam się jak mały pies chowając przy tym twarz w dłonie. -Cokolwiek, by się wydarzyło powinnam tam jechać. –odparłam nieco spokojniej. Podeszła do mnie i tak po prostu mnie przytuliła do siebie, tak jak powinna postąpić prawdziwa siostra.
  [M]
  Wigilia… i po wigilii. Zerknąłem na tykający zegar znajdujący się na jednej z ścian mojego pokoju, wskazuje on 3:07. Po pasterce wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i nadal jest taka sama cisza. Wszyscy śpią a ja siedzę jak idiota na parapecie i obserwuję niebo zza okna. Jest pełnia, piękna pełnia, której już dawno nie widziałem. Stanowczo za długo. Wpatrując się w wielkie, pełne ciało niebieskie potrafię się skupić. Potrafię poskładać wszystkie rzeczy w jedną myśl, która mnie nie ciąży. Świecący księżyc pomaga mi odreagować, czuję się o wiele lepiej.
  Można tak tutaj siedzieć godzinami, kraina Morfeusza nas nie wzywa, daje nam czas na to czego nam tak bardzo potrzeba, czego tak bardzo pragniemy. Mamy chwilę dla siebie i dla rzeczy, które tak bardzo nas dręczą. Możemy usiąść i spoglądać na niebo, które każdy ma takie samo, lecz nie każdy potrafi dostrzec piękno tego co ma przed oczami.
    -Wiesz, że ona tam jest.
    -Tak, wiem.
    -Myślisz o niej cały czas, nawet ten czas przeznaczony tylko dla siebie myślisz o niej.
    -Jak ja muszę jeszcze długo czekać, by ją w końcu spotkać, zobaczyć się z nią?! To jest uciążliwe, nie daje mi to żyć. Po prostu nie mogę przestać o tym myśleć. Ile jeszcze trzeba czekać na to? Dlaczego los tak ze mną igra?!
    -Los się z tobą bawi? To ty za dużo od niego wymagasz. Nic na siłę człowieku, na wszystko przyjdzie czas.
    -Ponad dwa miesiące czekam na to spotkanie… nie mam farta!
    -Jesteś tak pochłonięty tym wszystkim, że nie myślisz o jednym, nie dopuszczasz do siebie jednej, istotnej rzeczy. Ona może kogoś mieć, nie jesteś jedynym królewiczem na tym świecie.
    -Weź nie dokładaj do pieca.
    -Miłość nie jest taka prosta jak ci się wydaje. Na drodze do niej nie raz staniesz twarzą w twarz z przeszkodą, którą nie łatwo jest przeskoczyć, a wręcz przeciwnie. Musisz ją pokonać.
  [A]
    -Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty. Miłość nie jest wtedy kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże, ani całusy małe, duże, ale miłość – kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.
    -To jest takie… trudne! –oparłam swoją głowę o szybę od okna. Już od dobrej godziny siedzę tutaj na podłodze, owinięta w ciepły koc wyglądając za szklane, balkonowe drzwi. Od dłuższego czasu w moim pokoju jak i całym domu panuje spokój. Wszyscy śpią. Na białej komodzie stoją cztery, czerwone świeczki, które z każdą minutą są coraz mniejsze.
    -Nic nie jest trudne gdy bardzo tego się chce.
    -Ale czy ja w ogóle tego chcę?! Czy to mi jest potrzebne…
    -Znajdź kogoś kto będzie darzył cię wielkimi uczuciami. Na świecie jest wielu idealnych ludzi, spójrz na to z tej strony, ktoś się znajdzie i to nie jeden ideał.
    -Ideałów nie ma!
    -Czy ty kiedykolwiek próbowałaś się z tym zapoznać? Zobaczyć jak to wspaniale mieć kogoś u swojego boku, kogoś kto cię kocha?
    -Czy w ogóle jest na świecie taka osoba, która będzie potrafiła mnie pokochać tak bardzo? A co jeśli nie?! Zakocham się w nim po uszy jak wariatka, ale on mnie odrzuci… co wtedy? Nie pozbieram się, nie będę w stanie zaufać już żadnemu mężczyźnie. Będę żyć z przekonaniem, że każdy jest taki sam, że nie mogę już nikomu zaufać. Stracę po prostu zaufanie do facetów a co najgorsze do innych ludzi, którzy są niewinni, będę ich tylko tym ranić…
   -Twój ojciec. Kochasz go, ufasz mu, możesz zawsze mu się wyżalić. Tata jest pierwszą miłością córki.
   -Ja się nigdy w nikim nie zakochałam.
   -On zasługuje na twój szacunek.
    -I go ma!
    -To on całymi dniami jest przy mamie i stara się ją chronić przed tym dniem. –po moim policzku zaczęły spływać pojedyncze łzy. –Nie oszukujmy się, kiedyś musi nadejść ten dzień i ten czas. Nikt nie kupi sobie zdrowia, to jest nierealne. Trzeba się na to odpowiednio przygotować.
    -Ale ja tego nie chcę! –wybuchłam płaczem jak jakaś histeryczka. –Nie chcę, żeby to się stało kiedy będę tutaj w domu, nie chcę patrzeć jaki ból im to sprawia. –zaczęłam ocierać słoną wodę z twarzy.
     -Sama dobrze wiesz, że ludzie nie są nieśmiertelni, takie rzeczy w bajkach dla dzieci, nie tutaj w prawdziwym świecie, w dorosłym świecie.
      -Ja po prostu boję się, że zostanę z tym sama.
      -Właśnie dlatego powinnaś się z kimś związać. Jego pomoc będzie ci bardzo potrzebna, to on będzie cię wspierać w tym czasie. Tata, brat i rodzina oni nic nie zdziałają, to osoba, którą pokochasz będzie górą i to jej będziesz się wyżalać, to jemu będziesz się wypłakiwać w koszulę nie rodzinie. Zakochaj się Dela!

"Zakochaj się, tego ci potrzeba! Znajdź kogoś kto będzie wypełniał Twoje wszystkie smutki!"
~Alutka


~~*~~
Cześć i Czołem! Mamy nowy rok 2016!
Rozdział o miłości, o przemyśleniach Deli... wyszło tak jak chciałam! 
Piszcie co myślicie ;)
Na ten nowy rok życzę wam dużo szczęścia (bo ludzie na Titanicu byli zdrowi tylko szczęścia im zabrakło), zdrowia też, trafnego podążania za marzeniami... i co jeszcze?! Aby ten rok 2016 był lepszą kontynuacją roku 2015!
Pozdrawiam i całuję, Alutka :*

8 komentarzy:

  1. Piękny rozdział kochana :* Bardzo mi się podobał! Mimo, że nie było w nim dużo akcji, to na prawdę ciekawy.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, że rozdział się podoba.
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń
  2. Piękny rozdział i jaki długi. Weny.;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobilam zaległości i jestem.
    Przepraszam za długą nieobecność.
    Brak mi słów kochana po przeczytaniu tego rozdziału. Miód malina :)
    Wiele się nie wydarzyło, a może się wydarzyło ? Nie wiem, co sądzić o Deli. Myśli wyłącznie o innych, a swoje życie spycha na drugi plan. Potrzebuję kogoś, komu będzie mogła zaufać. Powierzyć tajemnice, do kogoś do kogo nedzie mogła się przytulić i wypłacać. Maciek też potrzebuje takiej osoby. I chyba marzy, żeby tym kims była właśnie naszą bohaterka.
    Mam nadzieję, że niedługo doprowadzisz do ich spotkania. Nie pozwól nam tak długo czekać w niepewności.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że udało ci się w końcu do mnie zajrzeć i nadrobić zaległości, nie masz za co przepraszać.
      Dziękuję bardzo, że dajesz temu rozdziałowi same pozytywne opinie.
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń
  4. Znakomity rozdział! Pojawili się nowi bohaterowie, bardzo fajnie ;)Ciekawe co po takich przemyśleniach postanowi Adel, czy wkrótce spotka osobę, dzięki której jej życie stanie się piękniejsze i radośniejsze...Czekam na kolejny rozdział! Życzę weny oraz szczęścia, odwagi do spełniania marzeń i wytrwałości w nowym roku! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Tak jak mówiłam jeszcze trochę musicie poczekać aż nasi bohaterowie się w końcu spotkają. W następnym rozdziale to nie nastąpi, ale w kolejnym... kto wie!?
      Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń

czytasz? = komentuj