"Gdy zechcesz iść do nie patrz w dal
Zrób jeden krok do przodu
Bo ten nasz świat jest pełen wad
I jest pełen gniewu"
[A]
-Kasia błagam pomóż mi
bo ja naprawdę nie wiem w co się ubrać! –krzyczałam do mojej współlokatorki zza
drzwi łazienki. Po chwili wyszłam do niej w samym ręczniku i w mokrych włosach.
-Uwierz, że nie chcę wyglądać jak jakieś brzydkie a w dodatku nieszczęśliwe
dziecko! –dodałam zdenerwowana patrząc na nią niewinnym wzrokiem. W moich
oczach można było dostrzec niepokój a zarówno oburzenie. Ta widząc mój „strój”
i to co miałam na głowie zaśmiała się po czym ruszyła do mojej szafy, otworzyła
ją a następnie przy niej ukucnęła i zaczęła w niej szperać.
-Spódniczka?
–zapytała przeglądając ubrania znajdujące się w szafie przy moim łóżku.
Mruknęłam przecząco pod nosem a ta zaczęła kontynuować czynność. –No to masz
tutaj takie o to cudeńko. –wyciągnęła z niej czarne, dopasowane spodnie z dość
wysokim stanem. Odwróciła się i zmierzyła mnie pilnie wzrokiem po czym się
uśmiechnęła. –Mam nadzieję, że będzie pasować. –podała mi białą, szeroką
koszule z kołnierzykiem i dwoma dość dużymi kieszeniami na piersi. –Do tego
jeszcze czarne szpilki i będziesz wyglądać jak modelka a nie przyszła
absolwentka AWF. –zaśmiała się. Wstała z podłogi i w mgnieniu oka zniknęła mi z
oczu za drzwiami naszej, wspólnej łazienki.
Sięgnęłam jeszcze z
szuflady biały, delikatny biustonosz i dolną część bielizny. Pośpiesznie
zaczęłam się ubierać, by już po chwili być prawie gotowa. Podeszłam do swojej,
białej, drewnianej szafki nocnej i zabrałam z niej niezbędną mi jak zawsze
biżuterię. Założyłam na lewą rękę biały, z złotymi wstawkami zegarek od Daniela Wellingtona,
złoty pierścionek z małym brylantem na czwarty palec u prawej dłoni. Następnie
z małej szkatułki wygrzebałam złote kolczyki z takimi samymi bonusami jak u
sygnetu i je również ubrałam na uszy.
-Długo jeszcze mała?
–zapytałam Kasi, która od dłuższego czasu zajmowała toaletę nie umożliwiając mi
wejścia do niej, aby delikatnie się podmalować i odświeżyć. Na zawołanie drzwi
się otworzyły i z pomieszczenia wyszła moja kumpela.
-Tylko nie zapomnij o
włosach. –odparła śmiejąc się.
Wchodząc do środka
ogarnął mnie zapach jej perfum. Jak zawsze delikatne a jednak zmysłowe, można
powiedzieć, że idealnie opisywały jej osobowość. Spojrzałam w lustro i od razu
rzucił mi się w oczy nieład jaki miałam na głowie aż się sama zaśmiałam.
Sięgnęłam po grzebień i zaczęłam rozczesywać pasma moich, ciemnych włosów.
Spryskałam je odżywką i ponownie wykonałam poprzednią czynność. Rzęsy
przejechałam lekko czarnym tuszem, a usta matową szminką w delikatnej czerwieni
prosto od mojego ulubionego producenta pomadek i szminek Estee Laudera. Wzięłam
z półki na kosmetyki swój ulubiony perfum od Michaela Korsa, Suede i popsikałam
się nim. Kiedy już byłam gotowa w 100% spojrzałam na zegarek, który wskazywał
8:45. Rozpoczęcie w auli planowo powinno się rozpocząć za dobre 15 minut. Opuszczając
to pomieszczenie udałam się w stronę mojego łóżka, na którym już po chwili
siedziałam czekając na moją koleżankę. Poczułam na swoim ramieniu czyjeś
klepanie. Odwróciłam się i napotkałam jej wzrok. Przeniosłam swoje spojrzenie w
dół tak, abym mogła ją dokładnie obejrzeć od samiuśkiego dołu aż do góry. Miała
na sobie jasnobrązowo-szare spodnie z diagonalu typu Slim fit , a do tego jasno
niebieską dość luźną koszule, na której idealnie leżała czarna ramoneska z
srebrnymi dodatkami. Na stopach miała lakierowane buty z wyglądu przypominające
stepówki.
-Dobra nie wpatruj
się tak we mnie bo figury idealnej to ja nie mam. –zażartowała. -Poza tym
ubieraj buty, jakiś płaszcz i lecimy na aulę. –dodała ponaglając mnie. Posłusznie
wykonałam nadane mi polecenie.
Ubrałam na swoje
stopy białe, niskie conversy, iż stwierdziłam, że na rozpoczęcie roku nie mam
zamiaru się męczyć w wysokich szpilkach, wolę poczekać do zakończenia kiedy to
będę już absolwentką. Wychodząc z mieszkania zabrałam ze sobą małą, czarną,
lakierowaną torebkę od MK i płaszcz z boucle w szarym odcieniu, który idealnie
pasował do całego mojego ubioru.
[M]
Droga z Zakopanego do
Krakowa jak zwykle minęła mi bardzo szybko jak i przyjemnie przy czym
podkreślam, że nie miałem ani jednego pasażera co zazwyczaj jest mało możliwe w
moim przypadku. Kiedy razem z Kubą wracałem na uczelnię po wolnym czasie to
droga wyglądała całkiem inaczej niż ta teraz, zupełnie samemu (jedynie
towarzyszyło mi radio i hity, które w nim puszczano). Po samochodzie roznosiły
się głośne śmiechy i podniosły głos brata kiedy się kłóciliśmy o byle co. Nie
ukrywam, że wtedy jechało się o niebo lepiej, ale teraz jedna myśl trzymała
mnie na duchu. Ona. Dzięki niej mam
właściwie ochotę się tutaj pokazać i trochę nazmyślać. Nie mówię, że były
jakieś tortury czy coś, ale po prostu idealnie też nie było, niestety… Nie mogę
nikogo rozczarować, nie mogę zawieźć samego siebie i jej, choć nie wiadomo mi
czy w ogóle wie o moim istnieniu. Fakt, faktem. Studia jako tako zakończyłem,
ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałem, więc jeszcze dużo przede mną.
Podjeżdżając pod
budynek zaczął się wielki poślizg. Tłumy elegancko ubranych studentów zmierzały
ku uczelni nie dając możliwości kierowcom, by mogli bez problemowo wjechać na
parking i w spokoju zaparkować. W takim
tempie to ja nawet nie zdążę przygotować sobie przemowy a schrzanić tego nie
chcę. –pomyślałem po czym z piskiem opon ruszyłem na teren akademii.
Po zaparkowaniu w
najbezpieczniejszym miejscu wysiadłem z pojazdu, zakluczyłem swoje Subaru i
udałem się w stronę głównego wejścia do akademii. Idąc do celu mijałem się ze
znanymi mi ludźmi za czasów studenckich i nie tylko, z tymi którzy nadal się tu
uczą lub po prostu tak jak ja już są absolwentami. Szczerze mówiąc to nic się
tutaj nie zmieniło, a w czasie wakacji nie zabrali się za żadną z licznych, jak
i potrzebnych przeróbek. Korytarze te same, sale też, cały wygląd zewnętrzny
jak i wewnętrzny również. Moim zdaniem ten budynek zasługuje na jakąkolwiek
zmianę.
*
Zająłem wskazane mi
miejsce przez samego dyrektora. Siedziałem w pierwszym rzędzie, a zaraz obok
mnie cała głowa akademii. Naprzeciwko znajdowała się tylko scena, na której jak
zawsze ustawiony był duży, brązowy, drewniany stoliczek z mikrofonem
przeznaczonym do wszelkich rodzajów przemówień. Wpatrując się w niego
przypomniała mi się moja przemowa na zakończenie roku, która miała miejsce
kilka miesięcy temu. Pamiętam ją całą, co do słowa aż trudno jej zapomnieć,
ponieważ popełniłem nie małą wpadkę, ale na moje szczęście cała widownia
pozytywnie ją przyjęła i odbyło się bez żadnej, wielkiej no i niepotrzebnej afery.
W mgnieniu oka sala
zapełniała się po brzegi studentami, zaproszonymi gośćmi, nauczycielami i
innymi osobami. Szczerze mówiąc to denerwowałem się jak nigdy dotąd, bo nawet
przed oddaniem skoku jestem spokojny i nic mnie nie rozprasza. Bałem się tylko
jednej rzeczy, po prostu nie mogę tego schrzanić. Przecież po coś mnie tutaj
zaproszono. Mnie, nikogo innego więc
powinienem być z tego dumny no i w sumie można to tak podsumować.
Po sali rozległ się
wstęp do „Mazurka Dąbrowskiego”,
którego po chwili wszyscy zebrani zaczęliśmy śpiewać. Poczułem się
niesamowicie, zamknąłem na chwilę oczy i w tej samej chwili zacząłem rozmarzać.
Zawsze chciałem, żeby na konkursie Pucharu świata został właśnie odśpiewany
hymn Polski i, żebym to właśnie ja stał na najwyższym stopniu podium. Kiedy
usłyszałem rozkaz od prowadzącego „spocznij”
natychmiast się ocknąłem i usiadłem na krzesło. Na forum wyszedł kierownik
akademii i zaczął swoją wprowadzającą przemowę. Co roku to samo, nic nowego. Nie
ukrywam, że nie było to za ciekawe bo od pierwszych słów postanowiłem się
wyłączyć i zacząć rozmyślać nad swoimi słowami do studentów i innych
uczestników tego wydarzenia. Mam zaszczyt
powitać was wszystkich zebranych tutaj na rozpoczęciu nowego roku studenckiego.
–Kurde Maciek przecież nie jesteś przewodniczącym! –odezwała się
moja podświadomość. Miała stu procentową rację. Nie mogę zaczynać swojej
wypowiedzi od właśnie takich słów, nie jestem przecież kimś ważnym dla nich
wszystkich, tylko absolwentem jednym z licznych.
Z zamyślenia wyrwały
mnie gromkie oklaski w stronę osoby stojącej na estradzie. Rozejrzałem się po
pomieszczeniu w nadziei, że napotkam tą twarz. Niestety nie jedną taką
ujrzałem. Dominowały tutaj brunetki, szatynki, większość ciemno oka. To jest w
ogóle nie realne bym ją zobaczył w takim tłumie. Cała zgromadzona publiczność
wiwatowała z radości a ja nie wiedziałem co jest tego powodem.
-Masz Maniek nauczkę. –w mojej głowie znów zabrzmiał jej głos.
[K]
-Mam zaszczyt
zaprosić tutaj do siebie absolwenta naszej akademii, którym jest nie kto inny
jak Maciej Kot, nasz wychowanek! –do moich uszów dotarły właśnie te słowa,
które wywołały we mnie wielką falę euforii. -Brawa dla niego! –po auli rozległy
się brawa dla niego. Szturchnęłam w bok moją towarzyszkę, jak zwykle była
pochłonięta czymś całkiem innym niż tym czym powinna być.
-Teraz słuchaj, Kot
będzie przemawiać. –wskazałam na scenę kiedy tylko raczyła na mnie spojrzeć.
Odwzajemniła mi się tylko niezrozumiałym spojrzeniem.
-Jak to. –odpowiedziała
zaskoczona. -Maciek tutaj? –zapytała mnie a moje kąciki ust ułożyły się w lekki
uśmiech.
-Ach… -przewróciłam
teatralnie oczami. –Zapomniałam ci mówić, że dostał zaproszenie od Sterkowicza.
Mam nadzieję, że mi wybaczysz, a tak poza tym to w ogóle nie było kiedy ci
powiedzieć, ponieważ… -przerwał nam jego ciepły głos, który rozniósł się po pomieszczeniu.
-Przepraszam, ale po
prostu nie wiem co mówić. –uśmiechnął się do wszystkich chowając do kieszeni od
spodni małą karteczkę, jak zapewne jest na niej napisana przemowa, której widocznie
nie ma zamiaru użyć. Po prostu zrezygnował z jej pomocy. –Więc jeśli coś nie
tak to z góry przepraszam, nie bierzcie moich błędów w ogóle po uwagę. Nigdy
się tak nie denerwowałem jak właśnie teraz. Nawet przed oddaniem skoku na
igrzyskach się tak nie denerwowałem jak właśnie teraz. –znów ostatnie słowa
podkreślił. Nagle uniósł wzrok w górę i się szeroko uśmiechnął. –Siedząc tutaj.
–wskazał dłonią miejsce na widowni, które należało do niego. –Dzisiaj, czekając
na rozpoczęcie apelu przypomniało mi się jedno zdarzenie sprzed kilku miesięcy.
Doskonale wiem, że większość z was była tego świadkiem i z całego serca wam
dziękuję, że zareagowaliście tak a nie inaczej. Dziękuję. –wszyscy zebrani
zaczęli się śmiać w czym byłam i ja. Nie ukrywam, że nie zapomniałam tamtego momentu
kiedy Kot pomylił słowo. Zastąpił je innym dość niefortunnym w tym momencie,
wszyscy wybuchli śmiechem co widocznie mu się spodobało. –No to może przejdźmy
do tego co powinno teraz się tutaj dziać. –dodał a po Sali rozległ się chóralny
śmiech, nawet sam pan Stanisław się zaśmiał. –Jeszcze rok temu byłem na tym
samym miejscu co większość z was. Był to mój ostatni rok na tej akademii,
przede mną było wiele zaliczeń, praca magisterska do napisania i wiele innych
rzeczy, które was też czekają. Mówię od razu, że trudno nie jest, ale za łatwo
też być nie może. –ponownie się uśmiechnął co było dla mnie bardzo widoczne.
–Doskonale wiem co tutaj robicie. Przyszliście tutaj, aby kontynuować walkę.
Walkę o swoją przyszłość i swoje miejsce, które zapewni wam ukończenie danego
kierunku na tej akademii. Dla mnie był to najlepszy dotychczasowy wybór jaki
podjąłem. Dzisiaj przed rozpoczęciem tego uroczystego apelu poszedłem odebrać
swój dyplom ukończenia studiów, ale od razu podkreślam, że ostatniego słowa
jeszcze nie powiedziałem. –teraz on sam się zaśmiał a w pomieszczeniu panowało
wielkie skupienie i zainteresowanie jego dalszym rozwinięciem wydarzeń.
–Trzymając teraz ten kawałek papieru w dłoni czuję, że dopiąłem swego. –uniósł
w górę swój dyplom. –A wszystko dzięki wam. Dziękuję wszystkim nauczycielom z
osobna i wam studentom tej uczelni. Dziękuję. –podziękował i z uśmiechem na
twarzy zszedł ze sceny. Wszyscy bez wyjątków bili dla niego głośne brawa z uśmiechem,
który nikomu nie raczył schodzić z twarzy w tym oto momencie.
Nigdy nie miałam
takiego dobrego miejsca podczas jakiegokolwiek spotkania na auli – pierwszy raz
w życiu zajmowałam miejsce w czwartym rzędzie gdzie u nas ciężko o to.
Dzisiejsze miejsce pozwoliło mi między innymi na to, aby widzieć jego każde
uniesienie kącików ust w górę. Było to niesamowite, mieć swojego idola tak
blisko siebie, na wyciągnięcie ręki.
[M]
Po zebraniu
wszystkich gratulacji za wspaniałą przemowę (choć ja tak nie myślę) nadszedł
czas, aby zmyć się po angielsku bez jakiegoś zbędnego rozdawania autografów i
robienia zdjęć. Celem było pójść na stadion lekkoatletyczny i tam oddać się
racjonalnemu toku myślenia Co dalej.
W pośpiechu wyszedłem z pomieszczenia kierując się do bocznego wyjścia. Wpadłem
na kogoś. Żeby to szlag jasny trafił!
–krzyczałem w myślach. Niefortunnie ktoś przycisnął mnie do ściany, po czym
ogarnął mnie mocny, ale jakże przyciągający zapach perfum, który wskazywał jedynie na to,
że sprawcą jest nie kto inny jak kobieta. Przywarłem do elewacji twarzą co nie
pozwoliło mi na to, abym poznał twarz tej osoby. Nagle poczułem, że ból mnie
opuszcza. Odwróciłem się w przeciwną stronę a za mną już nikogo nie było, nic
tylko duże okno z widokiem na plac. Bez zastanowienia zacząłem kontynuować
drogę.
Stałem oparty o jedną
z licznych barierek na terenie stadionu. Nie było tutaj nikogo poza mną i kilku
śpiewających ptaków. Czułem się jakby śpiewały tylko dla mnie, było to
niesamowite słyszeć tylko piękny śpiew zwierząt. Gdyby nie to, że mam na sobie
garnitur i dość niewygodne buty to zapewne nie stałbym w tym miejscu tylko
biegałbym po tej bieżni, na której to teraz skupiam swój wzrok. Naprawdę dawno
mnie tutaj już nie było – tak tylko się wydaje a to było niespełna kilka
miesięcy temu, kiedy ostatni raz tutaj ćwiczyłem. Zawsze przychodziłem, a może
i uciekałem od wszystkiego właśnie tutaj, do tego samego miejsca i rozmyślałem
nad wszystkim i nad niczym. Tutaj otrzymywałem to czego potrzebowałem: spokoju
i chwili dla siebie. Mogłem w ciszy i skupieniu siedzieć tutaj godzinami, nikt
mi tutaj nie raczył nigdy przeszkodzić. Za każdym razem wiedziałem po co tutaj
przychodziłem i tak było, i tym razem. Moją głowę zapełnia mnóstwo pytań a ich
podmiotem jest właśnie ona, tylko ona.
-Długo nad tym zwlekasz. –w mojej głowie zabrzmiały mi jej słowa,
mojej przyjaciółki.
-A co ja mam
w ogóle zrobić? W tym oto momencie jestem zupełnie bezradny.
-Szukaj miłości a nie tylko trzymasz się z dala od niej.
-Gdybym ja tylko
wiedział gdzie ona jest.
-Bliżej niż ci się wydaje.
-Łatwo ci takie
teksty przychodzą. –parsknąłem śmiechem.
[A]
-Nie uwierzysz jaki
idiota jest z tego kolesia! –wrzasnęłam, trzaskając za sobą drzwiami
wejściowymi do naszego mieszkanka.
-O czym ty znowu do
mnie mówisz? –zapytała przez śmiech a mi wcale do niego nie było blisko,
prędzej wybuchłabym ze wściekłości.
-No ten twój wielki
człowiek. –warknęłam opierając się o kuchenny blat. –Idę sobie ze spokojem
przez korytarz i nagle ten bałwan na mnie wpadł. –kiedy tylko moje słowa
dotarły do mojej rozmówczyni zrobiła wielkie oczy, a w nich można było dostrzec
iskierkę nadziei.
-Mów co dalej.
–zmieniła swoją pozycję i teraz siedziała wygodnie po turecku na swoim łóżku
wpatrując się we mnie z zaciekawieniem i czekała na zdanie jej dalszych relacji
z tego wydarzenia.
-Kurde i nic!
–rzuciłam krótko. –Stchórzyłam. -nabrała powietrza z niedowierzenia. –Tak po
prostu zwiałam.
-Powiem ci, że z
ciebie to też nie mała idiotka. –rzuciłam jej wrogie spojrzenie. –Ale za to
jaka kochana. –dodała prostując swoje poprzednie słowa.
-Myślisz, że tymi
słowami sprawisz, że zapomnę o tym tekście? –uniosłam pytająco prawą brew w
górę, a ta się zaśmiała. –To się grubo mylisz kochaniutka. –puściłam jej oko i
popędziłam do toalety.
~~*~~
Cześć i czołem wszystkim!
Mamy za sobą już dobre 3 tygodnie od inauguracji Pucharu Świata. Jak emocje? Ja osobiście muszę szczerze przy wszystkich pochwalić nikogo innego jak Daniela Andre Tande!
BRAWA DLA TEGO CZŁOWIEKA!!!
Jeśli chodzi o Kuusamo to totalna porażka... "Kuusamo i znów to samo". Brak słów po prostu...
A dziś trzymamy kciuki za resztę skoczków no i naszych Orzełków, żeby nam się tam nie pozabijali w tym Lillehammer. No i gratki dla Freunda za udany trening! BRAWA!
Tak pisze się o niebo lepiej! Mam więcej czasu na napisanie nowych rozdziałów, nie muszę się martwić, że nie zdążę a co najlepsze ze spokojem mam czas na przyjemności.
Oczywiście mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe, że te rozdziały będą tak rzadko, no bo wychodzi na to, że prawie co miesiąc nowy. No, ale co ja mogę na to poradzić?! No, ale obiecuję, że kolejne rozdziały będą o wiele dłuższe a, że ten taki krótki to nic po prostu nie poradzę, treść, wszystko w niej jest, nic dodać, nic ująć!
Cześć i czołem wszystkim!
Mamy za sobą już dobre 3 tygodnie od inauguracji Pucharu Świata. Jak emocje? Ja osobiście muszę szczerze przy wszystkich pochwalić nikogo innego jak Daniela Andre Tande!
BRAWA DLA TEGO CZŁOWIEKA!!!
Jeśli chodzi o Kuusamo to totalna porażka... "Kuusamo i znów to samo". Brak słów po prostu...
A dziś trzymamy kciuki za resztę skoczków no i naszych Orzełków, żeby nam się tam nie pozabijali w tym Lillehammer. No i gratki dla Freunda za udany trening! BRAWA!
Tak pisze się o niebo lepiej! Mam więcej czasu na napisanie nowych rozdziałów, nie muszę się martwić, że nie zdążę a co najlepsze ze spokojem mam czas na przyjemności.
Oczywiście mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe, że te rozdziały będą tak rzadko, no bo wychodzi na to, że prawie co miesiąc nowy. No, ale co ja mogę na to poradzić?! No, ale obiecuję, że kolejne rozdziały będą o wiele dłuższe a, że ten taki krótki to nic po prostu nie poradzę, treść, wszystko w niej jest, nic dodać, nic ująć!
Pozdrawiam, Alutka :*
Zacznę od skomentowania rozdziału. Krótki, ale znakomity! ;) Akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Czekam na kolejny rozdział, może Adel i Maciek się poznają. Nic nie szkodzi, że co miesiąc, ważne że są. Pogoda w tym sezonie utrudnia przeprowadzenie konkursów :|. W Klingenthal brakowało śniegu, w Kuusamo, jak to Kuusamo wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr(później problemy z torami) teraz w Lillehammer znów problemy z wiatrem. Dobrze, że dzisiaj odbyła się ta 1 seria. Występy Polaków na plus jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, ładnie się spisali(tylko szkoda Jaśka i Dawidowi coś nie wyszło). Szczerze nie spodziewałam się Freunda na pierwszym miejscu, obstawiałam któregoś z Norwegów. Daniel dzisiaj nieco słabiej, ale to powinien być dla niego udany sezon. Ach ile dzisiaj dyskwalifikacji. Miejmy nadzieję, że jutro zobaczymy 2 serie konkursowe i równie dobre skoki. Pozdrawiam. Życzę weny i powodzenia! :* Mam pytanie, wybierasz się do Zakopanego na PŚ?
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podoba ci się ten rozdział no i jak zwykle podziękuję ci za te słowa i za to, że jesteś ze mną i z każdym rozdziałem.
UsuńCo by powiedzieć o tych dyskwalifikacjach? O ile się nie mylę to odpadło 3 Norwegów, nasz Jasiek i Kanadyjczyk. Po sieci krążą już memy z Ziobrem, że zdyskwalifikowali go, ponieważ miał za dużo luzu w dupie. Może i prawda, już w to nie wnikam. Najbardziej zaskoczyła mnie pierwsza dziesiątka dzisiejszego konkursu. Skąd się wziął ten Kenneth i Andreas na tym podium?! Maciek w swoim żywiole, mała skocznia w Lillehammer to jest to!
Co do tego Pucharu Świata w Zakopanem to od razu mówię, że będę. Bilety kupione, czekam tylko na ich przyjście i znów będę cała w skowronkach! Mam nadzieję, że będzie tak fajnie jak i w tym roku! A ty się wybierasz?Pozdrawiam, Alutka :*
Ja również wybieram się do Zakopanego :), co prawda biletów jeszcze nie zamówiłam, ale już się nie mogę doczekać. Ta atmosfera i oczywiście wspaniałe skoki, już niedługo!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam z całego serduszka, ze nie zjawilam się wcześniej, ale nauka mi to uniemożliwia. Tak to jest, jak się dobrze chce wypaść na testach, a po zobaczeniu pierwszej kartki z arkusza dochodzi się do wniosku, ze nic nie umiesz, bo egzaminatorzy postanowili zrobić test z 3 gimnazjum i to z połowy tej drugiej książki, której nie przerobiliscie.
OdpowiedzUsuńNo nic wracam do rozdziału.
Kochana strasznie mnie zadziwiasz. Piszesz o dużo dużo lepiej, niż jak pisałaś poprzednie opowiadanie. Broń Boże, nie myśl że tamto było źle, wręcz przeciwnie, ale to podoba mi się jeszcze bardziej.
Wiem nawet co mógł czuć Maciej, ostatnio podobnie tak miałam. Szkoda, ze po tym zderzeniu Adele uciekła, ale chyba jeszcze nie raz doprowadzisz aby się spotkali.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
Pozdrawiam cieplutko :*
Nie masz za co przepraszać kochana. Ważne, że w końcu jesteś. Dziękuję za taką opinię i ja sama się cieszę z tego powodu.
UsuńOj jak wy chcecie tego spotkania Adeli z Maćkiem, oj wy paskudy! Tak szybko wam tego nie sprezentuję.
Pozdrawiam i całuję, Alutka :*