sobota, 5 grudnia 2015

#3 - czyli nie będę myśleć dziś i na jutro to zostawię.

"Gdy zechcesz iść do nie patrz w dal
Zrób jeden krok do przodu
Bo ten nasz świat jest pełen wad
I jest pełen gniewu"


  [A]
  -Kasia błagam pomóż mi bo ja naprawdę nie wiem w co się ubrać! –krzyczałam do mojej współlokatorki zza drzwi łazienki. Po chwili wyszłam do niej w samym ręczniku i w mokrych włosach. -Uwierz, że nie chcę wyglądać jak jakieś brzydkie a w dodatku nieszczęśliwe dziecko! –dodałam zdenerwowana patrząc na nią niewinnym wzrokiem. W moich oczach można było dostrzec niepokój a zarówno oburzenie. Ta widząc mój „strój” i to co miałam na głowie zaśmiała się po czym ruszyła do mojej szafy, otworzyła ją a następnie przy niej ukucnęła i zaczęła w niej szperać.
  -Spódniczka? –zapytała przeglądając ubrania znajdujące się w szafie przy moim łóżku. Mruknęłam przecząco pod nosem a ta zaczęła kontynuować czynność. –No to masz tutaj takie o to cudeńko. –wyciągnęła z niej czarne, dopasowane spodnie z dość wysokim stanem. Odwróciła się i zmierzyła mnie pilnie wzrokiem po czym się uśmiechnęła. –Mam nadzieję, że będzie pasować. –podała mi białą, szeroką koszule z kołnierzykiem i dwoma dość dużymi kieszeniami na piersi. –Do tego jeszcze czarne szpilki i będziesz wyglądać jak modelka a nie przyszła absolwentka AWF. –zaśmiała się. Wstała z podłogi i w mgnieniu oka zniknęła mi z oczu za drzwiami naszej, wspólnej łazienki. 
  Sięgnęłam jeszcze z szuflady biały, delikatny biustonosz i dolną część bielizny. Pośpiesznie zaczęłam się ubierać, by już po chwili być prawie gotowa. Podeszłam do swojej, białej, drewnianej szafki nocnej i zabrałam z niej niezbędną mi jak zawsze biżuterię. Założyłam na lewą rękę biały, z złotymi  wstawkami zegarek od Daniela Wellingtona, złoty pierścionek z małym brylantem na czwarty palec u prawej dłoni. Następnie z małej szkatułki wygrzebałam złote kolczyki z takimi samymi bonusami jak u sygnetu i je również ubrałam na uszy.
  -Długo jeszcze mała? –zapytałam Kasi, która od dłuższego czasu zajmowała toaletę nie umożliwiając mi wejścia do niej, aby delikatnie się podmalować i odświeżyć. Na zawołanie drzwi się otworzyły i z pomieszczenia wyszła moja kumpela.
  -Tylko nie zapomnij o włosach. –odparła śmiejąc się.
  Wchodząc do środka ogarnął mnie zapach jej perfum. Jak zawsze delikatne a jednak zmysłowe, można powiedzieć, że idealnie opisywały jej osobowość. Spojrzałam w lustro i od razu rzucił mi się w oczy nieład jaki miałam na głowie aż się sama zaśmiałam. Sięgnęłam po grzebień i zaczęłam rozczesywać pasma moich, ciemnych włosów. Spryskałam je odżywką i ponownie wykonałam poprzednią czynność. Rzęsy przejechałam lekko czarnym tuszem, a usta matową szminką w delikatnej czerwieni prosto od mojego ulubionego producenta pomadek i szminek Estee Laudera. Wzięłam z półki na kosmetyki swój ulubiony perfum od Michaela Korsa, Suede i popsikałam się nim. Kiedy już byłam gotowa w 100% spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:45. Rozpoczęcie w auli planowo powinno się rozpocząć za dobre 15 minut. Opuszczając to pomieszczenie udałam się w stronę mojego łóżka, na którym już po chwili siedziałam czekając na moją koleżankę. Poczułam na swoim ramieniu czyjeś klepanie. Odwróciłam się i napotkałam jej wzrok. Przeniosłam swoje spojrzenie w dół tak, abym mogła ją dokładnie obejrzeć od samiuśkiego dołu aż do góry. Miała na sobie jasnobrązowo-szare spodnie z diagonalu typu Slim fit , a do tego jasno niebieską dość luźną koszule, na której idealnie leżała czarna ramoneska z srebrnymi dodatkami. Na stopach miała lakierowane buty z wyglądu przypominające stepówki.
  -Dobra nie wpatruj się tak we mnie bo figury idealnej to ja nie mam. –zażartowała. -Poza tym ubieraj buty, jakiś płaszcz i lecimy na aulę. –dodała ponaglając mnie. Posłusznie wykonałam nadane mi polecenie.
  Ubrałam na swoje stopy białe, niskie conversy, iż stwierdziłam, że na rozpoczęcie roku nie mam zamiaru się męczyć w wysokich szpilkach, wolę poczekać do zakończenia kiedy to będę już absolwentką. Wychodząc z mieszkania zabrałam ze sobą małą, czarną, lakierowaną torebkę od MK i płaszcz z boucle w szarym odcieniu, który idealnie pasował do całego mojego ubioru.
  [M]
  Droga z Zakopanego do Krakowa jak zwykle minęła mi bardzo szybko jak i przyjemnie przy czym podkreślam, że nie miałem ani jednego pasażera co zazwyczaj jest mało możliwe w moim przypadku. Kiedy razem z Kubą wracałem na uczelnię po wolnym czasie to droga wyglądała całkiem inaczej niż ta teraz, zupełnie samemu (jedynie towarzyszyło mi radio i hity, które w nim puszczano). Po samochodzie roznosiły się głośne śmiechy i podniosły głos brata kiedy się kłóciliśmy o byle co. Nie ukrywam, że wtedy jechało się o niebo lepiej, ale teraz jedna myśl trzymała mnie na duchu. Ona. Dzięki niej mam właściwie ochotę się tutaj pokazać i trochę nazmyślać. Nie mówię, że były jakieś tortury czy coś, ale po prostu idealnie też nie było, niestety… Nie mogę nikogo rozczarować, nie mogę zawieźć samego siebie i jej, choć nie wiadomo mi czy w ogóle wie o moim istnieniu. Fakt, faktem. Studia jako tako zakończyłem, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałem, więc jeszcze dużo przede mną.
  Podjeżdżając pod budynek zaczął się wielki poślizg. Tłumy elegancko ubranych studentów zmierzały ku uczelni nie dając możliwości kierowcom, by mogli bez problemowo wjechać na parking i w spokoju zaparkować. W takim tempie to ja nawet nie zdążę przygotować sobie przemowy a schrzanić tego nie chcę. –pomyślałem po czym z piskiem opon ruszyłem na teren akademii.
  Po zaparkowaniu w najbezpieczniejszym miejscu wysiadłem z pojazdu, zakluczyłem swoje Subaru i udałem się w stronę głównego wejścia do akademii. Idąc do celu mijałem się ze znanymi mi ludźmi za czasów studenckich i nie tylko, z tymi którzy nadal się tu uczą lub po prostu tak jak ja już są absolwentami. Szczerze mówiąc to nic się tutaj nie zmieniło, a w czasie wakacji nie zabrali się za żadną z licznych, jak i potrzebnych przeróbek. Korytarze te same, sale też, cały wygląd zewnętrzny jak i wewnętrzny również. Moim zdaniem ten budynek zasługuje na jakąkolwiek zmianę.
  *
  Zająłem wskazane mi miejsce przez samego dyrektora. Siedziałem w pierwszym rzędzie, a zaraz obok mnie cała głowa akademii. Naprzeciwko znajdowała się tylko scena, na której jak zawsze ustawiony był duży, brązowy, drewniany stoliczek z mikrofonem przeznaczonym do wszelkich rodzajów przemówień. Wpatrując się w niego przypomniała mi się moja przemowa na zakończenie roku, która miała miejsce kilka miesięcy temu. Pamiętam ją całą, co do słowa aż trudno jej zapomnieć, ponieważ popełniłem nie małą wpadkę, ale na moje szczęście cała widownia pozytywnie ją przyjęła i odbyło się bez żadnej, wielkiej no i niepotrzebnej afery.
  W mgnieniu oka sala zapełniała się po brzegi studentami, zaproszonymi gośćmi, nauczycielami i innymi osobami. Szczerze mówiąc to denerwowałem się jak nigdy dotąd, bo nawet przed oddaniem skoku jestem spokojny i nic mnie nie rozprasza. Bałem się tylko jednej rzeczy, po prostu nie mogę tego schrzanić. Przecież po coś mnie tutaj zaproszono.  Mnie, nikogo innego więc powinienem być z tego dumny no i w sumie można to tak podsumować.
  Po sali rozległ się wstęp do „Mazurka Dąbrowskiego”, którego po chwili wszyscy zebrani zaczęliśmy śpiewać. Poczułem się niesamowicie, zamknąłem na chwilę oczy i w tej samej chwili zacząłem rozmarzać. Zawsze chciałem, żeby na konkursie Pucharu świata został właśnie odśpiewany hymn Polski i, żebym to właśnie ja stał na najwyższym stopniu podium. Kiedy usłyszałem rozkaz od prowadzącego „spocznij” natychmiast się ocknąłem i usiadłem na krzesło. Na forum wyszedł kierownik akademii i zaczął swoją wprowadzającą przemowę. Co roku to samo, nic nowego. Nie ukrywam, że nie było to za ciekawe bo od pierwszych słów postanowiłem się wyłączyć i zacząć rozmyślać nad swoimi słowami do studentów i innych uczestników tego wydarzenia. Mam zaszczyt powitać was wszystkich zebranych tutaj na rozpoczęciu nowego roku studenckiego.
  –Kurde Maciek przecież nie jesteś przewodniczącym! –odezwała się moja podświadomość. Miała stu procentową rację. Nie mogę zaczynać swojej wypowiedzi od właśnie takich słów, nie jestem przecież kimś ważnym dla nich wszystkich, tylko absolwentem jednym z licznych.
  Z zamyślenia wyrwały mnie gromkie oklaski w stronę osoby stojącej na estradzie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w nadziei, że napotkam tą twarz. Niestety nie jedną taką ujrzałem. Dominowały tutaj brunetki, szatynki, większość ciemno oka. To jest w ogóle nie realne bym ją zobaczył w takim tłumie. Cała zgromadzona publiczność wiwatowała z radości a ja nie wiedziałem co jest tego powodem.
  -Masz Maniek nauczkę. –w mojej głowie znów zabrzmiał jej głos.
  [K]
  -Mam zaszczyt zaprosić tutaj do siebie absolwenta naszej akademii, którym jest nie kto inny jak Maciej Kot, nasz wychowanek! –do moich uszów dotarły właśnie te słowa, które wywołały we mnie wielką falę euforii. -Brawa dla niego! –po auli rozległy się brawa dla niego. Szturchnęłam w bok moją towarzyszkę, jak zwykle była pochłonięta czymś całkiem innym niż tym czym powinna być.
  -Teraz słuchaj, Kot będzie przemawiać. –wskazałam na scenę kiedy tylko raczyła na mnie spojrzeć. Odwzajemniła mi się tylko niezrozumiałym spojrzeniem.
  -Jak to. –odpowiedziała zaskoczona. -Maciek tutaj? –zapytała mnie a moje kąciki ust ułożyły się w lekki uśmiech.
  -Ach… -przewróciłam teatralnie oczami. –Zapomniałam ci mówić, że dostał zaproszenie od Sterkowicza. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, a tak poza tym to w ogóle nie było kiedy ci powiedzieć, ponieważ… -przerwał nam jego ciepły głos, który rozniósł się po pomieszczeniu.
  -Przepraszam, ale po prostu nie wiem co mówić. –uśmiechnął się do wszystkich chowając do kieszeni od spodni małą karteczkę, jak zapewne jest na niej napisana przemowa, której widocznie nie ma zamiaru użyć. Po prostu zrezygnował z jej pomocy. –Więc jeśli coś nie tak to z góry przepraszam, nie bierzcie moich błędów w ogóle po uwagę. Nigdy się tak nie denerwowałem jak właśnie teraz. Nawet przed oddaniem skoku na igrzyskach się tak nie denerwowałem jak właśnie teraz. –znów ostatnie słowa podkreślił. Nagle uniósł wzrok w górę i się szeroko uśmiechnął. –Siedząc tutaj. –wskazał dłonią miejsce na widowni, które należało do niego. –Dzisiaj, czekając na rozpoczęcie apelu przypomniało mi się jedno zdarzenie sprzed kilku miesięcy. Doskonale wiem, że większość z was była tego świadkiem i z całego serca wam dziękuję, że zareagowaliście tak a nie inaczej. Dziękuję. –wszyscy zebrani zaczęli się śmiać w czym byłam i ja. Nie ukrywam, że nie zapomniałam tamtego momentu kiedy Kot pomylił słowo. Zastąpił je innym dość niefortunnym w tym momencie, wszyscy wybuchli śmiechem co widocznie mu się spodobało. –No to może przejdźmy do tego co powinno teraz się tutaj dziać. –dodał a po Sali rozległ się chóralny śmiech, nawet sam pan Stanisław się zaśmiał. –Jeszcze rok temu byłem na tym samym miejscu co większość z was. Był to mój ostatni rok na tej akademii, przede mną było wiele zaliczeń, praca magisterska do napisania i wiele innych rzeczy, które was też czekają. Mówię od razu, że trudno nie jest, ale za łatwo też być nie może. –ponownie się uśmiechnął co było dla mnie bardzo widoczne. –Doskonale wiem co tutaj robicie. Przyszliście tutaj, aby kontynuować walkę. Walkę o swoją przyszłość i swoje miejsce, które zapewni wam ukończenie danego kierunku na tej akademii. Dla mnie był to najlepszy dotychczasowy wybór jaki podjąłem. Dzisiaj przed rozpoczęciem tego uroczystego apelu poszedłem odebrać swój dyplom ukończenia studiów, ale od razu podkreślam, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałem. –teraz on sam się zaśmiał a w pomieszczeniu panowało wielkie skupienie i zainteresowanie jego dalszym rozwinięciem wydarzeń. –Trzymając teraz ten kawałek papieru w dłoni czuję, że dopiąłem swego. –uniósł w górę swój dyplom. –A wszystko dzięki wam. Dziękuję wszystkim nauczycielom z osobna i wam studentom tej uczelni. Dziękuję. –podziękował i z uśmiechem na twarzy zszedł ze sceny. Wszyscy bez wyjątków bili dla niego głośne brawa z uśmiechem, który nikomu nie raczył schodzić z twarzy w tym oto momencie.
  Nigdy nie miałam takiego dobrego miejsca podczas jakiegokolwiek spotkania na auli – pierwszy raz w życiu zajmowałam miejsce w czwartym rzędzie gdzie u nas ciężko o to. Dzisiejsze miejsce pozwoliło mi między innymi na to, aby widzieć jego każde uniesienie kącików ust w górę. Było to niesamowite, mieć swojego idola tak blisko siebie, na wyciągnięcie ręki.
  [M]
  Po zebraniu wszystkich gratulacji za wspaniałą przemowę (choć ja tak nie myślę) nadszedł czas, aby zmyć się po angielsku bez jakiegoś zbędnego rozdawania autografów i robienia zdjęć. Celem było pójść na stadion lekkoatletyczny i tam oddać się racjonalnemu toku myślenia Co dalej. W pośpiechu wyszedłem z pomieszczenia kierując się do bocznego wyjścia. Wpadłem na kogoś. Żeby to szlag jasny trafił! –krzyczałem w myślach. Niefortunnie ktoś przycisnął mnie do ściany, po czym ogarnął mnie mocny, ale jakże przyciągający  zapach perfum, który wskazywał jedynie na to, że sprawcą jest nie kto inny jak kobieta. Przywarłem do elewacji twarzą co nie pozwoliło mi na to, abym poznał twarz tej osoby. Nagle poczułem, że ból mnie opuszcza. Odwróciłem się w przeciwną stronę a za mną już nikogo nie było, nic tylko duże okno z widokiem na plac. Bez zastanowienia zacząłem kontynuować drogę.
  Stałem oparty o jedną z licznych barierek na terenie stadionu. Nie było tutaj nikogo poza mną i kilku śpiewających ptaków. Czułem się jakby śpiewały tylko dla mnie, było to niesamowite słyszeć tylko piękny śpiew zwierząt. Gdyby nie to, że mam na sobie garnitur i dość niewygodne buty to zapewne nie stałbym w tym miejscu tylko biegałbym po tej bieżni, na której to teraz skupiam swój wzrok. Naprawdę dawno mnie tutaj już nie było – tak tylko się wydaje a to było niespełna kilka miesięcy temu, kiedy ostatni raz tutaj ćwiczyłem. Zawsze przychodziłem, a może i uciekałem od wszystkiego właśnie tutaj, do tego samego miejsca i rozmyślałem nad wszystkim i nad niczym. Tutaj otrzymywałem to czego potrzebowałem: spokoju i chwili dla siebie. Mogłem w ciszy i skupieniu siedzieć tutaj godzinami, nikt mi tutaj nie raczył nigdy przeszkodzić. Za każdym razem wiedziałem po co tutaj przychodziłem i tak było, i tym razem. Moją głowę zapełnia mnóstwo pytań a ich podmiotem jest właśnie ona, tylko ona.
  -Długo nad tym zwlekasz. –w mojej głowie zabrzmiały mi jej słowa, mojej przyjaciółki.
  -A co ja mam w ogóle zrobić? W tym oto momencie jestem zupełnie bezradny.
  -Szukaj miłości a nie tylko trzymasz się z dala od niej.
  -Gdybym ja tylko wiedział gdzie ona jest.
  -Bliżej niż ci się wydaje.
  -Łatwo ci takie teksty przychodzą. –parsknąłem śmiechem.
  [A]
  -Nie uwierzysz jaki idiota jest z tego kolesia! –wrzasnęłam, trzaskając za sobą drzwiami wejściowymi do naszego mieszkanka.
  -O czym ty znowu do mnie mówisz? –zapytała przez śmiech a mi wcale do niego nie było blisko, prędzej wybuchłabym ze wściekłości.
  -No ten twój wielki człowiek. –warknęłam opierając się o kuchenny blat. –Idę sobie ze spokojem przez korytarz i nagle ten bałwan na mnie wpadł. –kiedy tylko moje słowa dotarły do mojej rozmówczyni zrobiła wielkie oczy, a w nich można było dostrzec iskierkę nadziei.
  -Mów co dalej. –zmieniła swoją pozycję i teraz siedziała wygodnie po turecku na swoim łóżku wpatrując się we mnie z zaciekawieniem i czekała na zdanie jej dalszych relacji z tego wydarzenia.
  -Kurde i nic! –rzuciłam krótko. –Stchórzyłam. -nabrała powietrza z niedowierzenia. –Tak po prostu zwiałam.
  -Powiem ci, że z ciebie to też nie mała idiotka. –rzuciłam jej wrogie spojrzenie. –Ale za to jaka kochana. –dodała prostując swoje poprzednie słowa.
  -Myślisz, że tymi słowami sprawisz, że zapomnę o tym tekście? –uniosłam pytająco prawą brew w górę, a ta się zaśmiała. –To się grubo mylisz kochaniutka. –puściłam jej oko i popędziłam do toalety.





"Kiedy nie wiesz co dalej masz zrobić..."




~~*~~

Cześć i czołem wszystkim!

Mamy za sobą już dobre 3 tygodnie od inauguracji Pucharu Świata. Jak emocje? Ja osobiście muszę szczerze przy wszystkich pochwalić nikogo innego jak Daniela Andre Tande!
BRAWA DLA TEGO CZŁOWIEKA!!!
Jeśli chodzi o Kuusamo to totalna porażka... "Kuusamo i znów to samo". Brak słów po prostu... 
A dziś trzymamy kciuki za resztę skoczków no i naszych Orzełków, żeby nam się tam nie pozabijali w tym Lillehammer. No i gratki dla Freunda za udany trening! BRAWA!
Tak pisze się o niebo lepiej! Mam więcej czasu na napisanie nowych rozdziałów, nie muszę się martwić, że nie zdążę a co najlepsze ze spokojem mam czas na przyjemności.
Oczywiście mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe, że te rozdziały będą tak rzadko, no bo wychodzi na to, że prawie co miesiąc nowy. No, ale co ja mogę na to poradzić?! No, ale obiecuję, że kolejne rozdziały będą o wiele dłuższe a, że ten taki krótki to nic po prostu nie poradzę, treść, wszystko w niej jest, nic dodać, nic ująć!


Pozdrawiam, Alutka :*

5 komentarzy:

  1. Zacznę od skomentowania rozdziału. Krótki, ale znakomity! ;) Akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Czekam na kolejny rozdział, może Adel i Maciek się poznają. Nic nie szkodzi, że co miesiąc, ważne że są. Pogoda w tym sezonie utrudnia przeprowadzenie konkursów :|. W Klingenthal brakowało śniegu, w Kuusamo, jak to Kuusamo wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr(później problemy z torami) teraz w Lillehammer znów problemy z wiatrem. Dobrze, że dzisiaj odbyła się ta 1 seria. Występy Polaków na plus jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, ładnie się spisali(tylko szkoda Jaśka i Dawidowi coś nie wyszło). Szczerze nie spodziewałam się Freunda na pierwszym miejscu, obstawiałam któregoś z Norwegów. Daniel dzisiaj nieco słabiej, ale to powinien być dla niego udany sezon. Ach ile dzisiaj dyskwalifikacji. Miejmy nadzieję, że jutro zobaczymy 2 serie konkursowe i równie dobre skoki. Pozdrawiam. Życzę weny i powodzenia! :* Mam pytanie, wybierasz się do Zakopanego na PŚ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że podoba ci się ten rozdział no i jak zwykle podziękuję ci za te słowa i za to, że jesteś ze mną i z każdym rozdziałem.
      Co by powiedzieć o tych dyskwalifikacjach? O ile się nie mylę to odpadło 3 Norwegów, nasz Jasiek i Kanadyjczyk. Po sieci krążą już memy z Ziobrem, że zdyskwalifikowali go, ponieważ miał za dużo luzu w dupie. Może i prawda, już w to nie wnikam. Najbardziej zaskoczyła mnie pierwsza dziesiątka dzisiejszego konkursu. Skąd się wziął ten Kenneth i Andreas na tym podium?! Maciek w swoim żywiole, mała skocznia w Lillehammer to jest to!
      Co do tego Pucharu Świata w Zakopanem to od razu mówię, że będę. Bilety kupione, czekam tylko na ich przyjście i znów będę cała w skowronkach! Mam nadzieję, że będzie tak fajnie jak i w tym roku! A ty się wybierasz?Pozdrawiam, Alutka :*

      Usuń
  2. Ja również wybieram się do Zakopanego :), co prawda biletów jeszcze nie zamówiłam, ale już się nie mogę doczekać. Ta atmosfera i oczywiście wspaniałe skoki, już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam z całego serduszka, ze nie zjawilam się wcześniej, ale nauka mi to uniemożliwia. Tak to jest, jak się dobrze chce wypaść na testach, a po zobaczeniu pierwszej kartki z arkusza dochodzi się do wniosku, ze nic nie umiesz, bo egzaminatorzy postanowili zrobić test z 3 gimnazjum i to z połowy tej drugiej książki, której nie przerobiliscie.
    No nic wracam do rozdziału.
    Kochana strasznie mnie zadziwiasz. Piszesz o dużo dużo lepiej, niż jak pisałaś poprzednie opowiadanie. Broń Boże, nie myśl że tamto było źle, wręcz przeciwnie, ale to podoba mi się jeszcze bardziej.
    Wiem nawet co mógł czuć Maciej, ostatnio podobnie tak miałam. Szkoda, ze po tym zderzeniu Adele uciekła, ale chyba jeszcze nie raz doprowadzisz aby się spotkali.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać kochana. Ważne, że w końcu jesteś. Dziękuję za taką opinię i ja sama się cieszę z tego powodu.
      Oj jak wy chcecie tego spotkania Adeli z Maćkiem, oj wy paskudy! Tak szybko wam tego nie sprezentuję.
      Pozdrawiam i całuję, Alutka :*

      Usuń

czytasz? = komentuj