"Witam z drugiej strony
Musiałam dzwonić z tysiąc razy, by powiedzieć:
"Przepraszam za wszystko, co zrobiłam"
Ale, gdy dzwoniłam, zdawało się nigdy nie być Cię w domu"
[A]
-Cześć, to ja.
Zastanawiam się, czy po tych wszystkich wydarzeniach chcesz się spotkać.
–poczułam zbierające się w kącikach oczu łzy, ale kontynuowałam dalej tą jakże
żałosną rozmowę, a może i gadanie tylko do samego telefonu wiedząc, że i tak
nikogo nie ma po drugiej stronie, że on po prostu nie chce tam być i nie chce
słyszeć tego. –By zostawić wszystko za sobą mówią, że czas powinien uleczyć,
ale ja się specjalnie nie wyleczyłam… -zaczęłam płakać. Przerodziło się to w
nieopanowany, wielki, jeden ryk. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę, która sprawiła,
że się rozłączyłam, a zarazem to, że właśnie te słowa może on usłyszeć, gdyż
nagrałam mu się na pocztę.
Tak, te moje
idiotyczne wywody mogą dotrzeć do jego uszu. Pewnie uzna mnie za jakąś
wariatkę. Mnie już nic nie jest w stanie zaskoczyć. Przez co przeszłam przez
ostatni czas dużo mi dało do zrozumienia. Muszę patrzeć też na siebie, a nie
dbać oto by inni poza mną mieli ułożone życie, żeby byli szczęśliwi. Mieliby to
wszyscy z moją pomocą. Tylko nie ja…
Do dziś nie mogę o nim
zapomnieć, a powinnam już to zrobić jakiś czas temu. Choć minęło już tyle czasu
ja nadal nie potrafię go wyrzucić z mojego serca... Te niecałe dwa lata, a
trwały jak wieczność, niekończąca się wieczność, dłużyły się niemiłosiernie,
ale nic nie zmieniły w moim życiu w tej sprawie, nic nie wniosły. Moje serce
zapełnia cały czas on, nikt inny go stąd nie wypędził i tego nie zrobi. Chyba musiałabym
go znienawidzić, żeby się tak stało, ale ja nawet tego nie potrafię! Kocham go.
Tak jak nikogo innego dotąd. Ty masz
pewnie łatwiej, bo zapewne nadal mnie za to nienawidzisz no chyba, że już się
pocieszyłeś. –pomyślałam a strumienie z oczu mi nie ustępowały. Wzięłam do
ręki pudełko chusteczek po czym wyciągnęłam kilka i wytarłam łzy. To jest takie
trudne. W kilka minut zrobiłam coś czego żałuję do dziś.
Popełniając
największy błąd swojego życia nie zdawałam sobie sprawy tego jak będę się
dzisiaj czuć. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Pewnie byłam pewna tego, że
wyjdę na prostą. Poradzę sobie z tym, ale takiego ciężaru nie potrafię znieść.
Przebywałam z wieloma osobami, lecz nic z tego. To nie pomogło. Kasia umawiała
mnie z niejednym facetem, ale na nic. W każdym z nich widziałam niego.
Zaczynając każdą rozmowę słyszałam jego głos. Później jego twarz. Następnie
uciekałam. To było nieprawdopodobne co się ze mną działo. Bałam się po prostu.
Było to ciężkie.
*
-Halo, czy mnie
słyszysz? Jestem w Zakopanym marzę o nas takich, jakimi byliśmy, gdy byliśmy
jeszcze młodsi i wolni. Zapomniałam jak się czułam, gdy świat padł u naszych
stóp. Jest taka wielka różnica między nami… i sto mil… -rozłączyłam się. Kolejna wiadomość, którą możesz dołączyć do
spamu. –westchnęłam i bezradnie opadłam na łóżko.
Od kilku dni
siedzę w jednym pomieszczeniu, w jednym miejscu z nadzieją, że się zjawi, że da
jakikolwiek znak. Chociaż znak życia, że on żyje. Żyję złudzeniami. Żyję
nadzieją. Nadal wierzę, że to tak się nie skończy. Nie może. Muszę go odzyskać.
Wiem, że będzie ciężko. Trudno mu będzie zaufać mi od nowa. Doskonale zdaję
sobie z tego sprawę. Wiem co zrobiłam i wiem czego tak naprawdę żałuję.
-To nie możliwe, na pewno już o tobie
zapomniał. Pocieszył się w ramionach innej.
-Przestań!
Brakuje mi jego
magicznego głosu i tego, że po prostu go przy mnie nie ma. Chciałabym, żeby
było tak jak dawniej. Mogłam zwrócić się do niego z każdym problemem, nawet z
jakąkolwiek błahostką. Był, kiedy go po prostu potrzebowałam. Szepnął kilka
słów i to pomogło. Wiele osób mogło mi mówić to samo, ale to on zbierał we mnie
siły. Moja osobista motywacja.
*
-Halo z drugiej strony. Dzwoniłam chyba tysiąc razy, by ci
powiedzieć: Przepraszam za wszystko, co
zrobiłam. Ale gdy dzwonię, ty wydajesz się nigdy nie być w domu. –Kolejna widomość, która tak czy owak
wyląduje w koszu wraz z pozostałymi. –podeszłam do okna i spoglądałam w
lśniące na niebie jasne gwiazdy.
Przed oczami pojawił
mi się ten sam obraz, ten który zawsze widzę kiedy tylko na nie zerkam.
Siedziałam wtulona w niego, moją ręką na niebie rysował zbiory gwiazd, mały i
duży wóz, a zarazem wiele innych. Każdego, wspólnego wieczoru szukaliśmy tej
jednej, najjaśniejszej pośród wszystkich na niebie – gwiazdy polarnej.
Następnie wtapiał się mocno w moje usta. Tak było zawsze. Teraz pozostały mi
tylko wspomnienia z tamtych dni, marzenia i nadzieja na lepsze jutro, że w
końcu raczy się odezwać, dopiero pomimo tylu moich starań.
*
-Witam raz jeszcze.
Przynajmniej mogę powiedzieć, że starałam się powiedzieć ci: Przepraszam za złamanie ci serca. Ale to
nie ma znaczenia, bo najwyraźniej już się tym nie przejmujesz… -znowu
rozbeczałam się jak idiotka. A wszystko to przez niego i brak odzewu z jego
strony.
Powoli tracę
nadzieję. Nie mam już siły na walkę. Brak mi motywacji. No tak, moja motywacja
się do mnie nie odzywa co oznacza, że przez ten czas polegałam tylko i
wyłącznie na sobie. Jestem z siebie dumna, jestem dumna z tego, że tak daleko
zaszłam, że odważyłam się do niego zadzwonić po tym wszystkim. Błąd popełniłam
w tym, że dopiero dzwonię teraz. Jest już za późno. Cisza z drugiej strony dała
mi to do świadomości. Spóźniłam się…
*
-Cześć, jak się masz?
To takie typowe dla mnie, mówienie o sobie. Przepraszam, mam nadzieję, że masz
się dobrze. Czy gdziekolwiek udało ci się wyrwać z tego miasta, w którym do
niczego nie doszło? Nie jest tajemnicą, że nam obojgu kończy się czas…
-rozłączyłam się. Ostatnia wiadomość jaką może ode mnie odczytać.
Jak chce to niech się
odezwie. Ale ja cholernie chcę znowu przy nim być. Chcę czuć zapach jego
perfum. Słuchać jak bije jego serce. Chcę to wszystko co odpędziłam od siebie.
Chcę wrócić do niego, ale on do mnie nie…
*
-Dela twój telefon
dzwoni! –usłyszałam donośny głos przyjaciółki, który odbiegał z dołu.
-Już idę. –mruknęłam
pod nosem niechętnie zwlekając się z kanapy.
Kolejny raz w ciągu
dzisiejszego dnia ktoś się od mnie dobija. Olewałam to. Cały czas leżałam na
wypoczynku i użalałam się nad samą sobą. Kasia już ze mną nie wytrzymywała.
Odkąd stanęłam w progu jej drzwi minęło sześć dni. Codziennie do niego
dzwoniłam. Dzisiaj powiedziałam sobie dość.
-Kto to znowu?
–zapytałam schodząc po schodach.
-Lepiej odbierz od
razu. Nie wiemy jaki jest cierpliwy. –podała mi mój telefon. Nie zwracając na
to kto dzwoni wcisnęłam zieloną słuchawkę po czym przyłożyłam urządzenie do
ucha.
-Halo. –usłyszałam niepewny głos. Znajomy mi głos. Usiadłam na
krześle przy kuchennym stole. –Jak się
masz? –zapytał, a ja nie mogłam uwierzyć. Momentalnie zbladłam. Nie
wiedziałam już sama co o tym myśleć. Nie odzywał się przez ten cały czas, a tu
nagle dzwoni i się pyta jak się czuję. Pomocy. –Przepraszam. –nawet nie próbowałam się odezwać choć jednym słowem.
Już wszystko mu powiedziałam. –Przepraszam,
że nie odzywałem się… -wcisnęłam czerwoną słuchawkę po czym odrzuciłam
telefon na blat. Przyjaciółka wlepiła we mnie uciążliwe spojrzenie. Milczała.
Tak jak ja.
-Nie wiem co robić.
–odparłam wtapiając swój wzrok w drewno, z którego wykonano stół. Po chwili po
raz kolejny rozbrzmiał mój telefon. Nie miałam wątpliwości kto to. –To on.
–powiedziałam chwytając telefon. Wykonałam te same czynności co kilka minut
temu i znów przyjęłam połączenie.
-Spotkajmy się jutro na konkursie. –powiedział pewnie. –Porozmawiamy. Wyjaśnimy sobie wszystko,
okej? –zapytała, a ja miałam wątpliwości. Nie wiedziałam czy się zgodzić. –Po zawodach pójdziemy do kawiarni na kawę. –wsłuchiwałam
się w jego głos. Brakowało mi tego. –Żyjesz?
-Mhm… -mruknęłam.
-To jesteśmy umówieni. –powiedział po czym się rozłączyłam.
*
-Widziałaś gdzieś go
może? –zapytałam swoją towarzyszkę.
-A myślisz, że za kim
się rozglądam? –odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Widzę, że ona już jest
znudzona tą całą sytuacją, ale obiecała mi coś. Obiecała mi, że będę
szczęśliwa.
-Konkurs już się
dawno skończył. –odparłam zniecierpliwiona. –Pewnie mnie wystawił. –warknęłam
odwracając się w stronę wyjścia.
-Daj spokój. To nie
jest do niego podobne. –mruknęła.
-Nie widziałaś go z
jakieś dwa lata. Pewnie się zmienił. –powiedziałam sarkastycznie odchodząc
kilka metrów od niej.
-Ale masz o nim
zdanie. Tak szybko je zmieniłaś? –zdziwiła się wychylając za barierki. Nie
dawała za wygraną. –O! –krzyknęła wesoła, a ja aż podskoczyłam. –Tam idzie!
–podbiegła do mnie.
-Nie jest sam.
–mruknęłam podchodząc do ogrodzenia. Zaczęłam biec. Znowu uciekam. Chciałam jak
najszybciej opuścić teren skoczni. Nie chcę go już więcej widzieć. Wystawił
mnie.
Przysiadłam na jednym
z kamieni. Łzy znów spływały po moich policzkach. Po znalezieniu się przy
brodzie spadały co oznaczało poddanie się. Nigdy nie dopuścił do tego, by
spłynęły na dół, zawsze je ocierał. A teraz? Płaczę przez niego. Przez to co
widziałam chwilę temu na własne oczy. To zabolało. Jak nic dotąd.
Uwierzyłam w to, że
może być tak jak dawniej. Mogłam też obstawić drugą wersję, tą która miała
miejsce. Byłam zbyt oszołomiona rozwojem akcji, by pomyśleć też o tym jak może
się inaczej to skończyć.
Trzęsę się cała. Z
zimna. Jestem roztrzęsiona. Nie chciałam by się to tak potoczyło. Chciałam żyć
tak jak kiedyś. Chciałam mieć go znów przy sobie, ale sam mi pokazał, że to już
nie może mieć miejsca. Muszę po prostu o nim zapomnieć.
W mojej torebce rozdzwonił
się telefon. Nie miałam zamiaru nic z tym robić, lec jednak coś pomogło mi
zdecydować, by odebrać. Mam w sobie jeszcze resztki nadziei. To mnie trzyma.
Zerknęłam na wyświetlacz Kasia dzwoni. Bez
wahania odebrałam połączenie od przyjaciółki.
-Przyjedź proszę
szybko do szpitala! Pośpiesz się! Błagam! –krzyczała do telefonu, a ja wstałam
na równe nogi i stałam zszokowana.
-Co się stało?! –nie
zdążyłam się zapytać, gdyż połączenie zostało przerwane.
Wsiadłam w pierwszą
lepszą taksówkę i pojechałam do szpitala. W głowie mnóstwo myśli. Co się jej
stało? Czy to z nią jest coś nie dobrze, czy też z kimś innym? Wizję Kasi
odpędziłam od siebie szybko, gdyż mówiła normalnie. Może i nienormalnie bo
krzyczała, ale nie brzmiał na taki po wypadku.
Wbiegłam na korytarz
jak poparzona. Nie wiedziałam gdzie się udać. Na całe szczęście na holu stała
moja przyjaciółka. Podbiegłam do niej i mocno ją do siebie przytuliłam.
-Jesteś cała.
–odetchnęłam z ulgą wtulając się w jej włosy.
-Ja tak, ale on chyba
nie. –oderwała się ode mnie i spojrzała ze smutkiem w dużą szybę, za którą
kręciło się kilku lekarzy. Usiadła na krześle. Jej mina nic nie wyrażała.
Pustka. Była przerażona tym co miało miejsce jakiś czas temu, a ja dalej nie
wiem co się stało.
-Kasia. –położyłam
rękę na jej ramieniu. Spojrzała na mnie.
-Kiedy wybiegłaś
stałam chwilę sama po czym od mnie przyszedł i się o ciebie wypytywał.
–skierowała swój wzrok na podłogę. –Powiedziałam mu, że ich widziałam.
–westchnęła. –Pobiegł ciebie poszukać, a ja zanim. Kiedy tylko się
zorientowałam wpadł pod samochód.
-Muszę tam wejść.
–wstałam energicznie udając się w stronę sali.
Wokół łóżka
znajdowało się kilka osób w białych kitlach. Leżał tam. Cały posiniaczony.
Owinięty w bandaże. Wygląda jak po
wypadku na skoczni. Nieudane lądowanie. Gleba. Turla się po zeskoku. Szpital.
Rehabilitacja. Nie, to nie może się tak skończyć. Wszystko przeze mnie. Nie
jest to wina skoku, to nie miało nawet miejsca. To ja. Pobiegł mnie po prostu
szukać. Kto mógł przewidzieć, że ten samochód go potrąci.
-Miał szczęście, że
nie jechał szybko. Dopiero co ruszył. –powiedziała podchodząc do mnie. –Będzie
dobrze. –przytuliła mnie do siebie. –Kiedy przyjechali ratownicy odzyskał
przytomność.
-Mogło się to gorzej
skończyć? –zapytałam. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam.
Przecież to logiczne, że nie skończyło się to źle. –Chcę już tam wejść…
-Pan Maciej miał dużo
szczęścia. –zza drzwi wyłonił się mężczyzna po 40stce. Był doktorem. –Może pani
do niego wejść. –dotknął mojego ramienia po czym prawie mnie wepchnął do sali,
na której leżał brunet.
-Dziękuję. –szepnęłam
do pozostałych lekarzy, którzy opuszczali pomieszczenie.
Przysiadłam przy jego
łóżku i wpatrywałam się w jego twarz. Spał. Nadal wygląda przystojnie. Kilka
siniaków dodaje mu męskości. Nie zmienił się w ogóle. Patrząc dalej robi mi się
nie dobrze. Lewa noga w gipsie.
-Co ja najlepszego
zrobiłam. –położyłam dłoń na swoich ustach. Poczułam jak łzy napływają mi do
oczu. Zamknęłam oczy i pozwoliłam im spłynąć po policzku. Nagle dotknęło mnie
ciepło. Jego ciepło. Otarł samotną łzę. Tak jak kiedyś.
-Proszę cię nie
płacz, bo ja zaraz też się rozkleję. –zaśmiał się, a ja wstałam z krzesła i
mocno się do niego przytuliłam. Brakowało mi tego.
-Dlaczego mi to
zrobiłeś? –zapytałam z łzami w oczach.
-To nie było tak jak
myślisz… -nie chciałam, by cokolwiek mówił.
-Nie musisz się mi
tłumaczyć. –przejechałam kciukiem po jego policzku. –Ja wszystko zrozumiałam. –zbliżyłam
się do niego na „niebezpieczną” odległość, już teraz jest dla mnie bezpieczna. –Kocham
cię. –szepnęłam. Po raz pierwszy wypowiedziałam te dwa słowa. –Proszę, nic nie
mów. –mój nos zetknął się z jego nosem. Nie protestował, dzięki czemu pokazał
mi, że mu na mnie zależy. Lekko musnęłam jego usta. Po czym zaczął oddawać moje
pocałunki.
-Kocham cię
najbardziej na świecie. –powiedział przytulając mnie do siebie.
|
"Prawdziwa miłość nie zna swoich granic."
~Alutka
~~*~~
Cześć i czołem!Tak, to już koniec historii Deli i Maćka. Mam nadzieję, że zakończyła się tak jak chciałyście.Chciałabym wam podziękować za to opowiadanie. Za motywację, za ciepłe słowa, które dodawały mi siły do kontynuacji tego dzieła (jeśli tylko można tak to nazwać). Cieszę się, że dotrwałyście razem ze mną do końca. Dzięki temu opowiadaniu zdobyłam nowe doświadczenia. Potrafię pisać o wiele lepiej. Jestem po prostu dumna, a wszystko to dzięki wam, dzięki moich czytelniczek. Cały sukces zawdzięczam wam. Dziękuję jeszcze raz za tą historię. Dziękuję.
NOWA HISTORIA
Już pod poprzednim rozdziałem wypytywałyście się o szczegóły nowego dzieła. Mam nadzieję, że tam również ze mną będziecie.
Kiedy zacznę coś dodawać?
Tak naprawdę to ja sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Na dzień dzisiejszy mam napisany prolog i dwa rozdziały. Myślę, że to nędza. Chcę po prostu dodawać każde rozdziały regularnie. Nie chcę się spieszyć. Muszę przyznać, że z czasem pisząc to opowiadanie nie mieściłam się czasami nawet w tych trzech tygodniach. Nauka uprzykrzała mi w życiu (a to dopiero pierwsza klasa gimnazjum). Myślę, że kiedy napiszę całą powieść, bądź połowę dopiero będę publikować. Nie zdziwcie się jak pierwszy rozdział ukaże się we wrześniu. Ustaliłam, że prolog pojawi się wraz z końcem roku szkolnego, a rozdziały tak jak już mówiłam.
Na czym będzie polegać to opowiadanie?
Chciałam stworzyć coś nowego i mam nadzieję, że mi wyszło. Mogę powiedzieć, że obsada też się niewiele zmieni. Jako, że jestem fanką Maćka nie możecie się spodziewać jakiejkolwiek zmiany, ale jest jeszcze ktoś. Będzie to niespodzianka. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ostatnio w jego życiu trochę się pozmieniało. Podjął pewne decyzje i właśnie to mnie zachęciło, by napisać także o nim. Mam nadzieję, że wam się ono spodoba.
Wychodzi na to, że rozstajemy się na jakiś czas. 28 czerwca wyjeżdżam na obóz. Wracam 20 lipca. No tak, trochę mnie nie będzie, ale będą wakacje - więcej czasu na pisanie. Chciałabym po prostu cały czas być z wami w kontakcie. Czy to Facebook, Instagram, Snapchat, E-mail. Możecie do mnie pisać gdzie chcecie.
Jeszcze wracając do Snapchata. Marta założyła konto Skijumpingfamily (@skijumping-snap). Serdecznie zapraszam na tego Snapchata. Fanki skoków z Polski dzielą się z nami swoimi przeżyciami z konkursów. Poznajemy się nawzajem. 15 czerwca tego Snapchata przejmuję ja, już po raz drugi. Naprawdę miło jest dzielić się swoją pasją z kimś, kto także to lubi. Zapraszam!
Druga sprawa. Jeśli chcecie być na bieżąco w nowym opowiadaniu wystarczy do mnie napisać na Facebook'u czy też tutaj w komentarzu to się odezwę, a na pewno będziecie na bieżące. Trudno mi to pisać, ale muszę...
Do zobaczenia za jakiś czas...
Pozdrawiam, Alutka ;*
|